Początkowo pani Grażyna i jej rodzina cieszyła się z informacji, że będzie budowana kanalizacja. Radość nie trwała jednak długo. Podczas robót budowlanych wyszło na jaw, że nie będzie dla nich przyłącza.
- Wystąpiliśmy wówczas do Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Krasnymstawie o wyjaśnienia. Z tłumaczeń projektanta wynikało, że pierwotnie nasza działka była przewidziana do przyłączenia. W trakcie prac nastąpiła jednak zmiana koncepcji, rzekomo ze względu na sprzeciw sąsiadów. My do tej pory nie wiemy, kto się nie zgodził i kogo za to winić - opowiada krasnostawianka.
Z czasem rodzina postanowiła wybudować tam zbiornik bezodpływowy. Dzięki temu w domu wreszcie powstałby upragniona łazienka. Załatwiono wszelkie pozwolenia, ale pojawił się inny problem.
- Wszystko było już dogadane z chełmska firmą, jej pracownicy nie mogli dojechać do naszej posesji, ale z powodu zbyt wąskiej drogi i wystającego dachu budynku. W dodatku mój syn musiał zapłacić im 500 zł, chociaż nie doczekał się montażu tego zbiornika. Co my w takiej sytuacji mamy teraz zrobić, skoro nie możemy mieć szamba ani kanalizacji? - pyta zrozpaczona kobieta.
W ubiegłym miesiącu miasto zleciło pomiary geodezyjne pięciu bocznych dróg, które są prostopadłe do ul. Kościuszki. W odpowiedzi na liczne głosy mieszkańców, urzędnicy chcą wreszcie uporządkować stan prawny i ustalić faktyczny przebieg dojazdówek do posesji.
- Nie ma żadnej uliczki, gdzie płoty lub inne rzeczy znajdują się w pasach drogowych działek, których właścicielem jest miasto. Niektóre osoby już zapowiadają, że nie usuną ich dobrowolnie. Należy liczyć się z tym, że postępowania w tych sprawach mogą trochę potrwać - mówi zastępca burmistrza Krzysztof Sugalski.
W sprawie działki pani Grażyny nie ma dobrych wieści. Okazuje się, że w całości jest to droga prywatna, która posiada aż 21 współwłaścicieli.
- Miasto nie może ingerować i wykonywać prac na działkach, których nie jest właścicielem. Zapewnienie przejezdności musi być ustalone między zainteresowanymi stronami - dodaje wiceburmistrz.
- Ja to wszystko rozumiem, ale kto nam zwróci pieniądze za to, że zostaliśmy pozbawieni dostępu do kanalizacji? Ostatecznie na działce zamontowaliśmy plastikowy zbiornik. Wszystkie koszty związane z projektem, pozwoleniami i kupnem materiałów wyniosły nas około 4 tysięcy złotych. Do kogo mamy się zwrócić i walczyć o odszkodowanie?
Krzysztof Sugalski radzi, aby kobieta wystosowała oficjalne pismo do PGK z opisem problemu i sprecyzowanymi oczekiwaniami. Kopia wniosku powinna trafić również na biurko burmistrza. Wówczas urzędnicy będą mogli przeanalizować sprawę w trybie nadzoru nad spółką, aby udzielić konkretnej odpowiedzi.
Napisz komentarz
Komentarze