Byłego prezesa aquaparku sąd skazany na karę 5 tysięcy złotych grzywny, a pozostali muszą zapłacić po 10 tysięcy. Jeden z oskarżonych zmarł przed końcem procesu.
Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia w sprawie tego wypadku pod koniec lutego 2019 r. Sześć pracownic podczas sprzątania kręgielni poparzyło sobie oczy przez źle zamontowane promienniki. Zarzuty usłyszał wtedy były prezes spółki, której podlega aquapark. Odpowiadał za to, że w okresie od 17 listopada 2016 r. do 23 października 2017 r. wbrew obowiązkowi nie zawiadomił w terminie Państwowej Inspekcji Pracy o zbiorowym wypadku przy pracy oraz zaniechał sporządzenia dokumentacji powypadkowej.
Jak tłumaczył się w mediach, do 13 października 2017 r. nie wiedział o istnieniu jakiejkolwiek dokumentacji medycznej poszkodowanych kobiet, a zdarzenie nie było traktowane jako wypadek, bo żadna z nich nie przebywała na zwolnieniu. Przekonywał, że pracownicy byli przeszkoleni i znali swoje prawa. Mogli więc zgłosić to zdarzenie. Zbyt późno – jak uznali śledczy – ale sam oficjalnie zgłosił zbiorowy wypadek do PIP. Powiadomił także prokuraturę. Cztery poszkodowane kobiety również zawiadomiły śledczych.
Poważniejsze zarzuty usłyszeli trzej inspektorzy nadzoru branży elektrycznej, odpowiedzialni za odbiór i sprawdzenie poprawności wykonanych robót elektrycznych w kręgielni. Śledczy uznali, że nieumyślnie narazili pracownice aquaparku na niebezpieczeństwo utarty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Podczas odbioru 14 września 2016 r. nie ujawnili błędnie zamontowanych 148 promienników, w wyniku czego kobiety znalazły się podczas prac porządkowych w zasięgu promieniowania ultrafioletowego, co spowodowało u nich fotoelektryczne oparzenia rogówki i siatkówki.
Czytaj także: Wraki wrosły w parking przy ul. Siedleckiej
Napisz komentarz
Komentarze