O zdarzeniu pisaliśmy przed dwoma tygodniami. W niedzielny poranek na polecenie policji wyważono drzwi w mieszkaniu włodawian Anny i Włodzimierza. Rodzina uważa, że funkcjonariusze nie mieli prawa tego robić i wtargnąć do prywatnego mieszkania bez nakazu. Mężczyzna, jak relacjonowała nam jego żona, był na stacji benzynowej i kupił alkohol, który przywiózł do domu. Wypił z żoną po kieliszku do posiłku. Po jakimś czasie w mieszkaniu małżeństwa pojawiła się policja. Mundurowi poinformowali, że otrzymali zgłoszenie o tym, że pan Włodzimierz prowadził swój samochód pod wpływem alkoholu.
Jak relacjonował nam mężczyzna, funkcjonariusze kazali mu dmuchać w urządzenie, które służy do potwierdzana czy ktoś jest pod wpływem alkoholu, czy nie. Ponieważ wynik był pozytywny, policjanci stwierdzili, że musi poddać się badaniu krwi. Odmówił, bo uważał, że nie ma ku temu podstaw, bo we własnym domu może być pod wpływem alkoholu. Drzwi od mieszkania zostały zamknięte. Ale nie na długo, bo za jakiś czas policja, nie informując małżonków o żadnym nakazie, zleciła straży pożarnej wyważenie drzwi. Pan Włodzimierz został zakuty w kajdanki i wyprowadzony z bloku. Policjanci przewieźli go do szpitala, gdzie trzykrotnie pobierano mu krew do badań.
Małżonkowie postanowili poskarżyć się na działania policji do rzecznika praw obywatelskich. Uważają bowiem, że mundurowi przekroczyli swoje uprawnienia, zakłócili ich mir domowy i zszargali nerwy.
- Naszym zdaniem, to nieprawdopodobne, aby człowiek, który nie popełnił żadnego przestępstwa ani nawet wykroczenia, został we własnym domu potraktowany jak jakiś skrajnie niebezpieczny terrorysta. Nie było nakazu, więc mieliśmy pełne prawo nie wpuszczać do domu, a badanie na obecność alkoholu u człowieka, który nie jest w tym momencie kierowcą, jest nadużyciem - przekonują w piśmie do rzecznika Cykierowie i proszą o pomoc.
Do sprawy wrócimy.
Czytaj też: Uniknie kary, bo nie żyje
Napisz komentarz
Komentarze