- Przed Świętami Bożego Narodzenia przyjęliśmy z żoną trzecią dawkę szczepionki. W rodzinie wszyscy są zaszczepieni, dorosłe już dzieci, dziadkowie. Jak to mówią: "przezorny zawsze ubezpieczony" - usłyszeliśmy od pana Grzegorza, który we Włodawie mieszka od ponad 30 lat.
Jak się okazuje, podobnego zdania jest ponad połowa mieszkańców nadbużańskiego miasteczka. Z tego tytułu, za największy w regionie odsetek zaszczepionych przeciw koronawirusowi mieszkańców na konto Urzędu Miejskiego we Włodawie wpłynął milion złotych. Na koniec października ubiegłego roku 52,33 proc. mieszkańców było zaszczepionych, dziś to już 55,9 proc.
Samorząd może przeznaczyć pieniądze na cele związane z zapobieganiem Covid-19 i zwalczaniem skutków pandemii. Jednym z pomysłów jest uruchomienie w mieście tężni solankowej (o czym pisaliśmy w wydaniu naszej gazety na początku stycznia).
- Na liście są także defibrylatory. Chcielibyśmy, żeby kilka takich urządzeń pojawiło się w miejscach użyteczności publicznej. Kto wie, może w ten sposób uratujemy czyjeś życie - powiedział nam burmistrz Wiesław Muszyński. - Widziałem takie urządzenia już w kilku miastach i uważam, że powinny być także u nas.
Chodzi o małe i proste w obsłudze defibrylatory zewnętrzne AED. Urządzenie dostarcza impuls energii elektrycznej do serca, gdy u pacjenta dochodzi do nagłego zatrzymania krążenia. Na Lubelszczyźnie takie ogólnodostępne defibrylatory są m.in. w Lublinie i w Lubartowie.
- Uważam, że to bardzo dobry pomysł. Tym bardziej że wielu mieszkańców Włodawy to osoby starsze, seniorzy. Młodzi wyjechali za pracą do dużych miast. To dobrze, że urzędnicy myślą o naszym zdrowiu i bezpieczeństwie - uważa 67-letnia pani Jadwiga.
Na co jeszcze zostaną przeznaczone pieniądze z konkursu "Najbardziej odporna gmina"?
- Będziemy chcieli wesprzeć włodawskie placówki służby zdrowia. Postaramy się kupić najpotrzebniejsze rzeczy, w tym sprzęt medyczny - mówi Wiesław Muszyński. - Zdajemy sobie sprawę, że potrzeb może być dużo i na pewno nie uda się nam zaspokoić wszystkich, ale zrobimy, co w naszej mocy - zapewnia.
Na liście placówek, które magistrat bierze pod uwagę, są włodawskie przychodnie zdrowia oraz hospicjum, któremu po dziesięciu latach udało się postawić własny budynek. Wszystko dzięki bezinteresownej pomocy darczyńców.
- Budynek ma ponad 960 metrów kwadratowych. Z czego 550 metrów zostało już wykończone. To pomieszczenia hospicyjne na 12 łóżek oraz sanitarno-socjalne. Żebyśmy mogli przyjmować chorych, musimy je wyposażyć - mówi Andrzej Puchala, prezes Włodawskiego Towarzystwa Przyjaciół Chorych „HOSPICJUM”.
Co jest potrzebne? - Mamy zamontowaną odpowiednią instalację, ale potrzebne są wentylatory. Co poza tym? Dezynfektory do mycia "kaczek" i "basenów", zmywarka z funkcją dezynfekcji, koncentratory tlenu, defibrylator z monitorem, ale też szafki przyłóżkowe czy poręcze na ściany, przy których mogliby chodzić chorzy. Musimy także zainstalować pompę ciepła - wylicza Puchala.
Obecnie hospicjum ma pod opieką 38 pacjentów, w tym ośmiu leżących, którzy przebywają w pomieszczeniach wynajętych od szpitala.
Włodawski urząd zamierza niedługo zorganizować spotkanie z przedstawicielami placówek służby zdrowia.
Rocznie przez nagłe zatrzymanie krążenia umiera 40 tys. Polaków. Tam, gdzie jest prowadzona sama resuscytacja, nie ma dostępu do szybkiej defibrylacji, przeżywa zazwyczaj od 6 do 12 proc. osób. Szybkie użycie defibrylatora zwiększa szanse na przeżycie aż do 75 proc.
Czytaj także: Muszyński: "Włodawa nam stoi"
Napisz komentarz
Komentarze