Sytuacja miała miejsce w piątek, 8 maja. Młodzież bawiła się w Borku całą noc, dewastując przy okazji kilka rzeczy. Pozostawili po sobie koszmarny bałagan i mnóstwo śmieci.
- Koszty doprowadzenia miejsca do porządku i naprawy urządzeń wyceniamy na ponad dwa tysiące złotych - poinformował Piotr Kosmala z Nadleśnictwa Chelm.
Miejsce do bezpiecznego rozpalenia ogniska w lesie Borek powstało przed rokiem na prośbę mieszkańców Chełma. Zorganizowano je niemałym nakładem sił i środków. Nadleśnictwo wystarało się o stoły i ławki, oświetlenie, a nawet o przenośną ubikację.
- Postaraliśmy się również o monitoring tego miejsca, choćby ze względu na bezpieczeństwo uczestników zabawy. Nie ukrywamy, że liczyliśmy na to, że każdy zostawi po sobie miejsce w stanie takim, w jakim go zastał - dodaje Kosmala.
Tak się jednak nie stało. Na szczęście monitoring spełnił swoje zadanie. Kamery zarejestrowały sprawców dewastacji. Nadleśnictwo zdecydowało się upublicznić zapis kamer z apelem o zgłoszenie się wandali i polubowne załatwienie sprawy. Post ukazał się na fanpageu Super Tygodnia. "Pan Nadleśniczy chętnie wysłucha argumentów młodzieży. W przeciwnym wypadku rozważamy przekazanie nagrań z monitoringu do Policji. Zaproszenie na „rozmowę” skierowane przez KMP Chełm może okazać się bardziej bolesne" - tak brzmiał komunikat nadleśnictwa.
Po godzinie od opublikowania postu otrzymaliśmy informację o tym, że sprawcy zgłosili się do leśniczych.
- Została uzgodniona kara, jaką mają ponieść za swoje wybryki. W związku z tym, że młodzi ludzie poczuli się zobowiązani do naprawy szkód i fakt, że do tego się przyznali, spowodował, że nie zastosowaliśmy bezdusznej kary pieniężnej. Możemy wszyscy liczyć na to, że miejsce, o którym mowa, w najbliższym czasie będzie czyste... - poinformował Kosmala.
Jeśli ogólnodostępne miejsce przeznaczone na ognisko ma nadal służyć celowi, do jakiego zostało stworzone, to nie może być dewastowane. W regulaminie korzystania z niego nie ma zapisu o obowiązku zgłoszenia terminu planowanej imprezy, więc można ją zorganizować spontanicznie. Nadleśnictwo ma nadzieję, że nie trzeba będzie tego zmieniać. Wprowadzenie zgłoszeń "to byłby krok w kierunku restrykcji i biurokracji, które chyba każdemu z nas są w stanie skutecznie uprzykrzyć zabawę".
Czytaj też: Nabożeństwa majowe nadal żywe. W miastach to jednak niecodzienny widok
Napisz komentarz
Komentarze