Jak udało nam się ustalić, we wtorek (7 czerwca) kuzyni razem z sąsiadem spotkali się towarzysko. Siedząc na krzesełkach przed domem, pili alkohol. Gdy skończyli biesiadowanie, sąsiad wrócił do siebie, gospodarz poszedł do domu spać, a jego brat zasnął w aucie, które stało na posesji.
Według ustaleń śledczych, gdy się obudził rano, uznał, że może już jechać do Chełma. Włączył silnik i zaczął wycofywać samochód. Nagle poczuł, że po czymś przejechał. Ruszył jednak do przodu i odjechał.
W środę późnym wieczorem ciało 70-latka znalazł inny członek rodziny, który nie mógł się z nim skontaktować i pojechał na miejsce, by sprawdzić, czy coś się stało. Starszy pan już nie żył. Okazało się, że miał nie tylko duże rany na głowie, ale także poważne obrażenia rąk, nóg i klatki piersiowej. Wezwano pogotowie, ale na ratunek było za późno.
Policjanci pod nadzorem prokuratora prawie dwie godziny zabezpieczali ślady. Ponieważ było ciemno, posesję doświetlali śledczym chełmscy strażacy.
Ciało zostało przekazane do Zakładu Medycyny Sądowej w Lublinie na sekcję.
69-letni sprawca tragedii został już zatrzymany i przesłuchany. Śledczy zdecydowali, że ma być pod dozorem policji. Nie może też opuszczać kraju.
- Usłyszał dwa zarzuty - nieumyślnego spowodowania śmierci i nieudzielenia pomocy poszkodowanemu - mówi Lech Wieczerza, szef Prokuratury Rejonowej w Chełmie.
Mężczyźnie za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi do 5 lat więzienia, natomiast za nieudzielenie pomocy do 3 lat. Przed śledczymi nie przyznał się do winy. Tłumaczył, że jak jechał, nie widział leżącego na ziemi kuzyna.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze