Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 24 listopada 2024 07:52
Reklama
Reklama baner reklamowy

Ocalić od zapomnienia wielką miłość ojca

Taka historia! W dodatku z wątkiem romansowym. Została zapisana na płytach i we wspomnieniach bliskich. Pani Celina postanowiła ocalić pamięć o ojcu i matce i odnaleźć swojego przyrodniego brata.
Ocalić od zapomnienia wielką miłość ojca

"Historia ta mówi o moim ojcu. Przesłuchałam kasetę, którą nagrałam w 1980 roku..." - tak zaczyna swoją opowieść Celina Góra, z domu Głaz, mieszkanka Majdanu Ostrowskiego. Napisała piękny, wzruszający list, by dziennikarze zainteresowali się historią jej rodziny.

Niemal trzydzieści lat temu ojciec pani Celiny Jan Głaz opowiedział swoje losy wojenne, nagrywając się na kasecie magnetofonowej. Wtedy jeszcze bał się mówić o tym publicznie. Przełamał się jednak i wrócił myślami do czasów wojny, gdy był kucharzem wojskowym we Włoszech. Dziś ta opowieść może zainteresować historyków. Nikt, poza rodziną, jeszcze dotychczas jej nie słyszał. Pan Jan zmarł w 1987 roku, w wieku 79-lat. Jego najmłodsza córka teraz zapragnęła wskrzesić wspomnienia i opowiedzieć potomnym jego historię.

 

 

Jak kucharz uwiódł piękną Włoszkę

- Mój ojciec pełnił ważną funkcję. Karmił rotę wojska, żeby żołnierze mieli siłę walczyć. Nikt do tej pory nie pisał o kucharzach. Być może teraz, po ich śmierci, ktoś to doceni i powie im za to: dziękuję - mówi pani Celina, która dziś ma już 69-lat. Urodziła się w 1948 roku, a więc rok po powrocie ojca z Włoch.

- Będąc już dzieckiem, słyszałam opowieści ojca. Przewijał się w nich również wątek miłosny, jaki wszędzie się zdarza - mówi pani Celina. - Na wojnie we Włoszech ojciec poznał piękną Włoszkę... - dodaje.

Włoszka przychodziła pod obóz, gdzie stacjonowała wojskowa kuchnia. Wśród tamtejszych cywilów w tym czasie panowała tak wielka bieda, że głodni przeszukiwali nawet śmietnik żołnierzy. Kucharze z Polski litowali się nad nimi.

- Ojciec tej biedocie rzucał chleb za druty. I tak ją poznał. Tak narodziła się wielka miłość. Jej owocem był ich syn... - opowiada pani Celina.

Gdy wojsko szykowało się do powrotu do kraju, na okręcie pojawiła się kobieta z dzieckiem na ręku. Polski kucharz, który spłodził dziecko, oddał matce swojego syna połowę żołdu. Gdyby tego nie zrobił, okręt zostałby zawrócony i nie mógłby odpłynąć.

- Po latach opowiadał tę historię mojej starszej siostrze, a ja słuchałam. Mówił, że dowódca mu radził, żeby został we Włoszech. Dzięki temu mógłby bardziej pomóc czwórce swoich dzieci, które zostawił w Polsce, no i synowi włoskiej kobiety, którą też przecież kochał... - opowiada o rozdartym sercu ojca jego najmłodsza córka.

Gdyby Jan Głaz posłuchał swego dowódcy, Celina nigdy by się nie urodziła. Jego jednak ciągnęło do kraju. Miał do kogo wracać. Po latach córka utrwaliła na kasecie również wspomnienia matki, która opowiada, jak ciężko jej było samej podczas wojny z czwórką dzieci. Gdy ojciec wrócił z wojny, połowa żołdu wystarczyła na postawienie nowego domu i zabudowań gospodarczych, obory, stodoły. Nie od razu żołnierz pochwalił się żonie swoją przygodą we Włoszech, ale z czasem zdradził się przed kolegami, a ona wszystkiego się domyśliła...

Jak znaleźć przyrodniego brata?

- Ojciec mówił, że to, co zostawił synowi, a więc pieniądze z żołdu, wystarczą mu na długo. Nieraz widziałam, jak siedział przy stole, w zamyśleniu głaskał się po głowie, czasem się uśmiechał, mówiąc "oj". Wtedy już wiedziałam, że wracają mu wspomnienia z wojny. Było mu bardzo ciężko... - opowiada.

Były żołnierz nie mógł się pogodzić z myślą, że nie zobaczy nigdy swego syna. To doprowadzało go do rozpaczy.

- Bardzo bym chciała poznać swojego przyrodniego brata, w którym płynie ojcowska krew. Nie wiem, czy jest to możliwe. Nie znam żadnych danych, nie wiem, jak miała na imię ta kobieta i jakie imię dała dziecku. Chłopiec mógł się urodzić około 1946 roku. Jedyna nadzieja, że jego matka pokazała mu zdjęcie ojca. Może gdzieś z mediów się dowie, że w Polsce ma jeszcze przyrodnią siostrę - mówi pani Celina.

Jan Głaz zmarł w 1987 roku. Jego córka przechowuje po nim, jako pamiątkę, nagrania z kaset, które później zostały utrwalone na płytach CD. Ma też jego medal "Za udział w wojnie Obronnej Ojczyzna", legitymację nr 159, upoważniającą do noszenia Odznaki Pułkowej Pułku 7 Pancernego nr 38 z dnia 14 sierpnia 1946 roku. Dowódcą tego pułku był major Jankowski, a Jan Głaz miał tam stopień starszego pancernego. Otrzymał również Gwiazdę z wojny 1938 - 45 oraz Gwiazdę Italii.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama