Kartka szybko trafiła do sieci. Zdjęcie udostępniła jedna z internautek. „Chleb na kromki kupowało się przed wojną” – napisała.
I dodała: „Dostałam właśnie od koleżanki zdjęcie z komentarzem: „Pamiętam, że kiedyś za ciężkich czasów można było kupić ćwiartkę najmniej”.
I oszczędne, i ekonomiczne
Sprawa chleba na kromki sprzedawane przez piekarnię z Przemyśla wywołała pod postem gorącą dyskusję. Wielu komentatorów uznało, że to bardzo dobre, ekonomiczne rozwiązanie. Inni przekonywali, że taka oferta za granicą nie budzi zdziwienia. „W Niemczech i Austrii to normalne”.
Ludzie informowali również, że takie oferty w czasach drożyzny stają się coraz popularniejsze także w Polsce.
„W naszej piekarni na wsi od dawna można tak kupować chleby, które są bardzo drogie” – napisała internautka.
„Szkoda, że u mnie w okolicy nie można, to by się nie marnowało”.
„Dobre rozwiązanie dla osób samotnych i tych, którzy codziennie lubią chodzić do sklepu. Swoja droga tyle marnuje się pieczywa, że to jest i oszczędne, i ekonomiczne” – podkreślali autorzy komentarzy.
Piętka i kromeczka od piętki
Okazuje się, że ten pomysł podsunęli piekarni sami klienci, często starsi i samotni. Informacja w witrynie znalazła się przed Wielkanocą, choć chleb na kromki sprzedawany jest w tym miejscu od dawna.
– Chcieliśmy, żeby więcej klientów wiedziało, że sprzedajemy chleb na kromki. Dzięki temu sprzedajemy więcej – przyznała sprzedawczyni w rozmowie z rzeszowską „Gazetą Wyborczą”.
I dodała: – Sprzedajemy na kromki chleb familijny, pszenno-żytni z dodatkiem kminku i nieco większą zawartością żyta, na naturalnym zakwasie robionym w piekarni. Kilogram kosztuje 6,3 zł.
To, ile klient zapłaci za kromkę, zależy od jej wielkości: od 37 do 40 groszy.
– Ale mam klientkę, która bierze piętkę i jedną kromeczkę od piętki. Tak lubi i jej to wystarcza na śniadanie, płaci dwadzieścia parę groszy – dodała ekspedientka.
Piekarze ostrzegali
Jednym z powodów, że kupujemy coraz mniej chleba, jest – obok zmiany diety w ogóle – cena bochenka. Według danych GUS, za półkilogramowy bochenek chleba w lutym ubiegłego roku trzeba było zapłacić średnio 3,67 zł, w tym roku w lutym średnia cena wzrosła o ponad 30 proc. – do prawie 5 zł.
Przed takim scenariuszem przestrzegali piekarze, od kiedy Sejm przyjął ustawę gazową i nie przewidział w niej niższych cen gazu dla małych firm, w tym piekarni.
Piekarze wyliczali, że ceny gazu w ich przypadku wzrosną nawet czterokrotnie, a nie są to jedyne podwyżki związane z wypiekiem pieczywa. Do tego dochodzą jeszcze rosnące koszty surowców i wynagrodzenia pracowników. Wszystko to razem może doprowadzić do tego, że bochenek chleba drastycznie podrożeje.
I dokładnie taki scenariusz zrealizował się na przerażonych klientów.
Dotacje dla piekarni
Na szczęście dla piekarzy i ich klientów Sejm znowelizował ustawę „gazową”. Jak poinformował w swoim komunikacie Adam Abramowicz, rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców:
„Od 8 kwietnia 2023 r. obowiązują regulacje umożliwiające skorzystanie z wynoszącej 200,17 zł/MWh ceny maksymalnej paliw gazowych dla przedsiębiorców, którzy zajmują się produkcją pieczywa, świeżych wyrobów ciastkarskich i ciastek oraz wykorzystują do prowadzenia działalności piec ogrzewany gazem ziemnym”.
Szacowany koszt pomocy – podsumował rzecznik MŚP – to ok. 366 mln zł za trzy kwartały 2023 r. Pomocą może zostać objętych ok. 3,3 tys. przedsiębiorców.
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze