3 tysiące złotych. Tyle wynosi kara, jaką na kobietę nałożyła skarbówka. Kobieta jest w szoku i ze sprawą poszła do telewizji Polsat.
Wszystko wydarzyło się w jednym z sieciowych lodziarni w centralnej Polsce. Kobieta przyjęła zapłatę za lody, wydrukowała paragon, położyła kwit na ladzie przed klientem i poszła nakładać słodkości. Chwilę później pojawiły się przy niej nieznajome osoby. Byli to urzędnicy skarbówki, którzy ukarali sprzedawczynię mandatem.
- Na nagraniu widać, że Juliana obsługuje klienta, który zakupił dwie gałki lodów – posiłkuje się monitoringiem z lodziarni menedżerka lokalu, Marlena Godala. - Chwilę potem podchodzi pani z panem i poprosili od Juliany paragon. Pokazała paragon, który wydała panu. Ona go nie dała do ręki, tylko położyła na ladzie. Jednak państwo stwierdzili, że to nie jest paragon, który ona wydała temu panu. Zaczęli się legitymować, że są z urzędu skarbowego. Tak naprawdę troszkę nachalnie weszli nam do punktu — dodaje.
O co tu chodzi? Urząd Skarbowy tłumaczy, że sprzedająca położyła paragon w sposób „uniemożliwiający klientowi jego odebranie".
Szefowa sieci lodziarni uznała decyzję urzędników za niesprawiedliwą i złożyła odwołanie. Zostało odrzucone. Została tylko droga sądowa i wyglądało na to, że sędzia będzie musiał ocenić, czy paragon został wydany prawidłowo. Niespodziewanie jednak Krajowa Administracja Skarbowa wysłała do sądu pismo, by uchylić nałożony na nią mandat.
Wydanie paragonu
W całej tej sprawie chodzi o to, że kupujący musi otrzymać paragon. Ale prawnicy wskazują, że przepisy mówią o „wydaniu”. A to już nie jest takie jednoznaczne z tym, że np. kwit należy dać komuś do ręki.
- Kupujący nie ma obowiązku odebrać tego paragonu, w związku z tym nie widzę, jak sprzedający miałby wymusić jego odebranie – ocenia prawnik radca prawny Łukasz Walasik.
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze