Pojedynek wieczoru Michała Soczyńskiego i Mariano Gudino był zakontraktowany na dziesięć rund, ale naszemu pięściarzowi wystarczyły niecałe trzy. Po potężnych uderzenia i lewych prostych "Soczka", reprezentant Argentyny kilkukrotnie tracił równowagę i musiał klękać albo podpierać się na linach. Soczyński szedł za ciosem i po kilkunastu sekundach trzeciej rundy zmusił rywala do poddania się, tym samym sięgając po główne trofeum gali.
- Nastawiałem się na pojedynek, w którym będę punktował i szukał sobie miejsca do wyprowadzania ciosów. Trener jednak zmienił taktykę i przekazał mi, żebym cały czas atakował i wywierał presję - mówił nam po walce pięściarz z Dorohuska. - Starałem się to wykonywać, ale nie było to proste, ponieważ przeciwnik cały czas się pochylał. Udało się jednak zrealizować plan i nie zawieść ani siebie, ani wszystkich, którzy mnie wspierają i kibicują.
Michał Soczyński myśli już o kolejnym starciu w ringu, do którego nadal będzie przygotowywał się pod okiem trenera Gabriela Sarmiento.
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze