Wejście na szczyt Śnieżki zostało podzielone na dwa dni. Pierwsza grupa 500 osób zdobyła szczyt Karkonoszy w sobotę (6 lipca). Wyruszali wczesnym rankiem. Trasa prowadziła niebieskim szlakiem od Świątyni Wang, przez Polany, Samotnię, Strzechę Akademicką, Dom Śląski i Równię pod Śnieżką.
Razem, by nieść pomoc innym
- Akcja „Strażak na Szlaku” została zorganizowana przez Sławka Kowalczyka oraz fundację DKMS. Ideą było promowanie fundacji oraz zachęcenie ludzi do rejestracji, by zostać potencjalnym dawca szpiku. My uczestniczymy w akcji po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni - powiedział nam strażak PSP i jednocześni druh OSP Siedliszcze Karol Dziewulski, który uczestniczył w akcji.
W tej wprawie udział wzięli także inni ochotnicy z OSP Siedliszcze: Hubert Dziewulski, Michał Małyszek, Krystian Mocny oraz Marcin Lipczak, a także druhowie z OSP Izbica: Sebastian Białobocki, który w wieku 18 lat oddał swój szpik czteroletniemu chłopcu, Paweł Kalita, Jakub Bereza i Bartosz Skrzypek.
W poprzednich akacjach dzielni strażacy z całego kraju zdobyli razem: Rysy, Świnicę, w ubiegłym roku próbowali wejść na Giewont - niestety szalejąca burza pokrzyżowała im plany.
- Burza uniemożliwiła dotarcie na Śpiącego Rycerza, ale nie zgasiła naszego zapału, chęci niesienia pomocy pacjentom i propagowania idei dawstwa szpiku. W tym roku wróciliśmy na górski szlak w jeszcze większym składzie i wspólnymi siłami zdobyliśmy Śnieżkę - mówił w ubiegłym roku druh Sławomir Kowalczyk, inicjator akcji „Strażak na szlaku”. - Na trasie tylko przez kilka godzin walczyliśmy z naszymi słabościami, idąc w pełnym umundurowaniu, a pacjenci taki trud muszą wkładać codziennie, często przez wiele miesięcy, walcząc z nowotworem krwi. Mogę śmiało powiedzieć, że szczyt Karkonoszy nie będzie ostatnim, na który dotrzemy z naszym przesłaniem „nie musisz nosić munduru, by zostać czyimś bohaterem”.
Założyli 20-kilogramowe umundurowanie bojowe...
By wziąć udział w akcji, strażacy zapisali się już we wrześniu ubiegłego roku. Liczba strażaków, którzy chcieli wziąć udział w akcji, była ogromna.
- Śnieżka ma 1603 metry, ten dystans pokonaliśmy w niecałe trzy godziny. Ubrani byliśmy w nomeksy oraz mieliśmy założony na plecach aparat oddechowy. To nasze obciążenie miało symbolizować, jak wielką walkę muszą toczyć osoby chore. Zmęczenie naszych nóg może w jakimś promilowym stopniu odzwierciedliło problem, z jakim borykają się osoby chore na nowotwór krwi. Chciałbym też podziękować Komendzie Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Chełmie za dostarczenie nam aparatów z kompozytorów, które były nieco lżejsze niż te nasze stalowe - wyjaśnia nam strażak Karol Dziewulski.
Z jego relacji wiemy też, że atmosfera podczas wędrówki była wyjątkowa. Uczestnicy wspierali się nawzajem i motywowali. Strażacy zazwyczaj są wysportowani, z pewnością specyfika ich zawodu ułatwiła dotarcie na szczyt. Chociaż było to duże wyzwanie w opinii druha Dziewulskiego, udział w akcjach pożarniczych jest o wiele bardziej stresujący i wymagający więcej sił.
- W codziennych akcjach wysiłek, jakiego doświadczamy, jest ciągły. Podczas gaszenia pożarów nie ma czasu na przerwę. Wydaje mi się, że jeżeli ktoś chciałby wziąć udział w takiej właśnie akcji, to jak najbardziej wejście na Śnieżkę. Polecam, ponieważ jest to moim zdaniem lżejsza sprawa niż gaszenie pożaru - powiedział nam strażak.
Akcja rozpropagowana została w całym kraju. Ten fakt bardzo cieszy, szczególnie organizatorów, którzy wierzą, że rejestracja w bazie dawców wkrótce będzie czymś naturalnym i bardziej popularnym jak np. oddawanie krwi.
Bohaterem może stać się każdy!
- Nie tylko strażak może stać się bohaterem, każdy dawca szpiku jest bohaterem. Nie wiemy, kiedy my będziemy potrzebować tej pomocy. Nikomu tego nie życzę, ale życie jest nieprzewidywalne. Może zachorować ktoś z naszej rodziny, sąsiad, znajomy... Bardzo zachęcam do rejestracji w bazie dawców, uważam, że jest to jakby nasz, można powiedzieć, obowiązek. Proces rejestracji jest zupełnie bezinwazyjny. Należy wypełnić ankietę z podstawowymi danymi, a następnie wykonywany jest wymaz - wyjaśnia nam druh.
Przez trzy dni na terenie Karpacza trwała również akcja rejestracji potencjalnych dawców szpiku.
- Dziękujemy strażakom i strażaczkom za to, że ratują nasze życia każdego dnia i propagują idee, które również to życie mogą uratować – powiedziała Agnieszka Wodzińska, wiceprezes Fundacji DKMS.
Organizatorzy zapewniają, że akcja na pewno będzie mieć ciąg dalszy. Podczas wydarzenia strażacy zarejestrowali wielu potencjalnych dawców szpiku, którzy być może w przyszłości pomogą osobom chorym, a dwoje uczestników górskiej wędrówki wyruszy we wspólną drogę przez życie, ponieważ na szczycie Karkonoszy para strażaków zaręczyła się.
Warto podkreślić, że mimo ponad 2 milionów zarejestrowanych potencjalnych dawców szpiku w bazie Fundacji DKMS, nadal co 5. polski pacjent nie znajduje swojego „bliźniaka genetycznego”. Inicjatywy takie jak „Strażak na szlaku” są niezwykle potrzebne do tego, by coraz więcej osób mogło dowiedzieć się, w jak prosty sposób można uratować komuś życie.
Napisz komentarz
Komentarze