Pierwszy set zaczął się od prowadzenia gości, którzy stopniowo, choć delikatnie budowali dystans docierając do stanu 10:7 na swoją korzyść. Walka punkt za punkt doprowadziła do wejścia w nasze pole zagrywki Jay'a Blanekau, co było pierwszym krok do odwrócenia sytuacji pod siatką. Niebawem, przy minimalnej przewadze punktowej gospodarzy, zmienił go Jędrzej Goss, który nie opuścił tego miejsca niemal do końca seta. ChKS dosłownie gromił przyjezdnych, na których koncie przez dłuższą chwilę widniało 14 oczek. Siatkarze Astry jakby zagubili się w tym, co działo się w hali, aż w końcu "nie mieli czego zbierać". Asy Gossa, a także skuteczność bloku, w którym często gościł Łukasz Swodczyk, zakończyły pierwszą część spotkania pewnym rezultatem 25:15 po bardzo długiej wymianie.
W drugim secie walka była bardziej zacięta i wyrównana, jednak w grze gości widać było pewien dysonans. Dobrze konstruowali akcje, ale stracili kilkanaście punktów przez błędy w zagrywce, posyłając piłkę w siatkę. W ten sposób w obu polach serwisowych następowały ciągłe rotacje, bo utrudniało stabilne budowanie akcji równiez gospodarzom. W końcu biało-zieloni zaczęli wyraźniej odskakiwać rywalom, ponownie popisując się m.in. szczelnym blokiem, w którym nie zabrakło Swodczyka. Pod koniec swoje do powiedzenia mieli jeszcze m.in. Mariusz Marcyniak, Szymon Rakowski i Jakub Olszewski, a o przegranej w drugiej partii zasądziło posłanie piłki w siatkę przez Astrę.
Trzecia część meczu, również wyrównana w połowie, była popisem potężnych uderzeń po stronie ChKSu oraz kontyunacją błędów gości, przez które nie mogli oni zachować ciągłości w nadawaniu tempa rozgrywce. Każdy z siatkarzy gospodarzy dołożył sporą cegiełkę do tego, że wynik na tablicy przemawiał na ich korzyść. Przy serwisach Kacpra Gonciarza zespół prowadzony przez Krzysztofa Andrzejewskiego "wrzucił jeszcze wyższy bieg" fundując przeciwnik potężne uderzenia, wśród których błyszczał nie tylko znany z nich Jędrzej Goss, ale również Jakub Ziobrowski. I to właśnie ten drugi "wbił gwóźdź" po którym mecz się zakończył.
Nagrodę MVP otrzymał Łukasz Swodczyk.
- Przekonywujące zwycięstwo, a cieszę się tym bardziej, że cała drużyna miała okazję zagrać. Zmiany wpływały pozytywnie na jakość gry, każdy miał coś do powiedzenia i dobrze wykorzystał swoją szansę - podkreśla Krzysztof Andrzejewski. - Zespół z Nowej Soli, jak każdy przyjeżdżający do nas, nie miał nic do stracenia i ryzykował w polu serwisowym, co powodowało dużą ilość błędów. Przez taką "zero-jedynkową" grę ciężko było nam utrzymać koncentrację, brakował rytmu. Tym bardziej muszę pochwalić chłopaków, że potrafili zwyciężyć doświadczeniem i nie pozostali złudzeń.
Kolejne spotkanie ChKS Chełm zagra przed własną publicznością 2 listopada i podejmie Avię Świdnik.
Teraz czytane:
Napisz komentarz
Komentarze