Początkowo mecz układał się równo dla obu stron, a los jako pierwszy uśmiechnął się do biało-zielonych, ponieważ czerwoną kartkę (drugą żółtą) sędzia pokazał stojącemu w obronie gospodarzy Kaio Marquesowi. Mimo gry w dziesięciu i kilku okazji do wyjścia na prowadzenie przez Chełmiankę, m.in. Krystiana Mroczka, to Podhale zdobyło pierwszego gola. W 33. minucie Bartosz Kurzeja po rzucie rożnym przejął piłkę głową i posłał ją za Michała Jerke. Biało-zieloni robili co mogli, aby jeszcze przed wejściem do szatni poprawić swoją sytuację, jednak zaangażowanie nie przełożyło się na wynik na tablicy.
Druga połowa zaczęła się bardzo źle dla zespołu trenowanego przez Grzegorza Bonina. Zmotywowany poprzednim celnym trafieniem Bartosz Kurzeja, w 48. minucie powtórzył wyczyn sprzed zmiany stron i kiedy dostał piłkę znajdując się w polu karnym, ponownie przechytrzył Michała Jerke. Dwupunktowa strata ewidentnie podziałała mobilizującą na Chełmiankę, której determinacja zebrała owoce zaledwie sześć minut później. To, że i jej zawodnicy potrafią świetnie pracować głową na murawie udowodnił Dawid Kasprzyk, którzy otrzymał futbolówkę po dobrym dośrodkowaniu w pole karne Piotra Zmorzyńskiego. Przyjezdnym nie udało się pójść za ciosem chwilę później, ponieważ strzał Jakuba Romanowicza zakończył się uderzeniem w słupek. Remis wisiał jednak w powietrzu, do czego swoją nogę dołożył Bartłomiej Korbecki w 73. minucie tego pełnego nerwów spotkania. Po dośrodkowaniu Pawła Perduna posłał piłkę w stronę bramki Podhala, a ta minęła stojącego w niej Macieja Styrczulę. Wynik stał się ponownie kwestią otwartą, jednak bardziej zmotywował on Chełmiankę, która przeważała w kontrolowaniu przebiegu gry, a Dawidowi Kasprzykowi udało się trafić do bramki rywali, jednak gol nie został uznany. Nie można było tego jednak powiedzieć o trafieniu, którym w 86. minucie popisał się Marcinho da Silva, który znalazł się w polu karnym we właściwym dla swojej drużyny momencie i strzałem w długi róg dorzucił do jej konta trzecie oczko, tym samym zostawiając pełną pulę na murawie w Nowym Targu.
- Niestety, wracamy na tarczy, a szkoda, ponieważ przez większość meczu zespół Podhala grał bez jednego zawodnika i powinniśmy wygrać, a przynajmniej nie przegrać. Chcieliśmy się zrehabilitować za wstydliwe spotkanie ze Startem Krasnystaw, ale niestety się to nie udało - podsumowuje wyjazd do Nowego Targu Wojciech Wójcik, dyrektor sportowy Chełmianki. - Stworzyliśmy dużo sytuacji, pozostaje więc niedosyt, ale pretensje możemy mieć tylko do siebie. Być może graliśmy zbyt wolno i przewidywalnie, zakładaliśmy wychodzenie z kontr, aczkolwiek te wykonywane przez gospodarzy były bardziej konkretne. Wyciągamy wnioski i walczymy dalej. Ale chcę też podziękować naszym kibicom, którzy pokonali blisko 500 km, żeby nas wspierać i dopingować. Życzę wszystkim drużynom takiego wsparcia, jakie od nich mamy, postaramy się odwdzięczyć dobrą grą w następnych spotkaniach.
Teraz czytane:
Napisz komentarz
Komentarze