Pierwszy set gospodarze biało-zieloni zaczęli od zdobycia dwóch punktów, jednak białostoczanie wyrównali, kiedy w pole serwisowe wszedł grający w zeszłym sezonie w szeregach ChKSu Mikołaj Miszczuk. Później walka toczyła się punkt za punkt, ale po stanie 9:9 to przyjezdni zaczęli budować sobie przewagę. Wyraźnie dobrą dyspozycję zaznaczył atakujący BASu Jan Król, który popisał się asem serwisom, który jeszcze wyraźniej dodał skrzydeł jego zespołowi. Drużyna z Białegostoku trzymała cały czas dystans dwóch lub trzech oczek, co wystarczyło, aby to ona jako pierwsza wyszła na prowadzenie w partiach. W końcówce przyjezdnym lekko dopomogło szczęście, ponieważ przy set-ballu piłka ledwo przeszła nad siatką, co zaskoczyło gospodarzy, ponieważ nie zdążyli jej odbić.
Na drugą część spotkania biało-zieloni wyszli bardziej skoncentrowani, co przełożyło się na grę. Pierwszy punkt zdobyli co prawda siatkarze z Białegostoku, jednak wyrównał Paweł Rusin, a następnie dwa asy serwisowe z rzędu dołożył Mariusz Marcyniak. Po drodze do akcji wkroczył jeszcze z mocnym uderzeniem Łukasz Swodczyk, dobrze prezentowali się również Jędrzej Goss i Łukasz Łapszyński, czujność zachowali także Kacper Gonciarz i libero Bartosz Fijałek. Przy prowadzeniu 13:9 pojawiły się jednak problemy, które skrzętnie wykorzystali goście doprowadzając do remisu, który pojawił się na tablicy po asie serwisowym Jakuba Zimoląga. Krótka walka na wyrównania zakończyła się jednak powrotem skuteczności gospodarzy, którzy popełniali również mniej błędów. I właśnie pomyłka kosztowała BAS stratę seta, ponieważ przy stanie 24:21 dla ChKSu piłkę w siatkę zaserwował Dawid Gruszczyński.
Początek trzeciego seta wskazywał na to, że goście tak łatwo nie odpuszczą, a kiedy w pole serwisowe wszedł Jakub Zimoląg, udało im się odskoczyć na 5:2. Biało-zieloni szybko jednak zniwelowali straty, do czego cegiełki dołożył "gwóźdź" Jędrzeja Gossa, blok-atak Mariusza Marcyniaka i Kacpra Gonciarza, a także "kiwka" Łukasza Łapszyńskiego, z kolei dobrą grę po drugiej stronie siatki kontynuował przede wszystkim Jan Król. Ostatnim remisem w tej części spotkania był wynik 11:11, po którym prowadzenie dał gospodarzom Łukasz Swodczyk, następnie asa dołożył Jędrzej Goss, a chwilę później po jego mocnym i powrotnym serwisie piłkę dobił Paweł Rusin. Gościom pozostało gonić wynik, i różnica raz malała, a raz rosła, w końcówce nie brakowało dramaturgii, jednak finalnie Dawid Gruszczyński zrobił "powtórkę z rozrywki" i przy stanie 24:23 dla chełmian zaserwował piłkę prosto w siatkę.
Czwarty set zaczął się od wymiany punktów, a punktem zwrotnym okazało się ósme oczko dla gospodarzy, które zafundował Kacper Gonciarz, które as serwisowy wyraźnie zaskoczył siatkarzy z Białegostoku. Dominacja ChKSu uwidaczniała się z każdą minutą, goście mieli problem nie tylko z odbieraniem piłki, ale również przebiciem się przez nasz blok. Biało-zieloni odskoczyli im aż na 21:13 i było już pewne, że BAS nie podniesie się na tyle, żeby doprowadził do tie-breaka. O ich losie, a tym samym o kolejnym zwycięstwie zespołu z Chełma przesądził natomiast Łukasz Swodczyk.
Nagrodę MVP meczu otrzymał libero ChKSu Chełm Bartosz Fijałek, który popisał się wieloma świetnymi i nieraz ofiarnymi odbiorami niełatwych piłek.
- Bardzo ciężkie spotkanie, czego się zresztą spodziewaliśmy, bo w tej lidze nie ma łatwych rywali, a poza tym każdy chce nas pokonać, ponieważ jesteśmy liderem - mówił po meczu trener ChKSu Chełm Krzysztof Andrzejewski. - Zespół z Białegostoku zagrał bardzo ambitnie, chociaż wiele z ich mocnych stron udało się nam ograniczyć. Nie znaleźliśmy jednak recepty na Jana Króla, który grał niezwykle skutecznie i napsuł nam sporo krwi. Cieszę się, że po przegranym pierwszym secie podnieśliśmy się i nie daliśmy już gościom więcej szans na zmianę ich wyniku.
Kolejne spotkanie ChKS zagra na wyjeździe w piątek (6 grudnia) i zmierzy się z wiceliderem stawki, czyli KPSem Siedlce.
Teraz czytane:
Napisz komentarz
Komentarze