Pierwszy set był wyrównany do samego końca, chociaż obie strony popełniały sporo błędów, dodając punkty rywalom. Dobre zagrania i mocne ataki przeplatały się z serwisami autowymi lub prosto w siatkę, przez co brakowało ciągłości w przejęciu kontroli, a tym samym trudno było wskazać faworyta. Do stanu 23:24 dla ChKSu doprowadził w bardzo nerwowej końcówce Tomasz Piotrowski, jednak następną piłkę wykorzystali gości i wyszli na prowadzenie w setach.
Druga partia meczu była bliźniaczo podobna do pierwszej praktycznie we wszystkich aspektach, chociaż trener Krzysztof Andrzejewski zaczął nieco rotować składem biało-zielonych. Przyjezdni z Sulęcina nie mieli jednak zamiaru się zatrzymywać, wyraźnie "podkręceni" wywalczonym setem. Po początkowej wymianie remisów, po stanie 9:9 zaczęli odskakiwać ChKSowi, co dodatkowo asem serwisowym zaakcentował Damian Czetowicz. Gospodarze odpowiadali pojedynczymi zrywami, a bardzo dobrą skutecznością ze skrzydła popisywał się Tomasz Piotrowski. Swoje dokładali jeszcze Jakub Olszewski, Jędrzej Goss i Szymon Rakowski, dobrą rolę odegrał również nasz blok. To spowodowało, że na tablicy pojawił się wynik 23:23 i serwis mieli gospodarze. Na swoje nieszczęście najpierw w siatkę zagrał Piotrowski, a przy setballu zespołu z Sulęcina, po ciężkiej walce, mocnemu atakowi nie sprostał libero Bartosz Fijałek, przez co piłka rykoszetem poleciała w kierunku kibiców. Tym samym Olimpia, ponownie wynikiem 25:23 znacznie zbliżyła się do zgarnięcia pełnej puli.
Wizja przerwania zwycięskiej passy od początku sezonu ewidentnie podziałała mobilizująco na chełmskich siatkarzy, ponieważ w trzecim secie dosłownie pogromili przyjezdnych, którzy tę część spotkania rozpoczęli od serwisu autowego Sebastiana Matuli. Po nim na tablicy pojawił się remis, ale był on ostatnim w tej partii. Przyjezdni zaczęli popełniać coraz więcej błędów, co skrzętnie wykorzystywali gospodarze, wyraźnie pokręcając tempo i narzucając swoje warunki. Przewaga nad sulęcinianami rosła bardzo szybko, a kiedy w polu serwisowym stanął Jakub Olszewski, biało-zieloni prowadzili aż 23:9, do czego sporą cegiełkę dołożył będący tego wieczoru nie do zatrzymania Tomasz Piotrowski. 24 pkt wpadł po asie serwisowym Łukasza Swodczyka, zaś seta wywalczył wspomniany Piotrowski.
Czwarta partia ponownie dostarczyła mnóstwa dramaturgii, ponieważ przypominała dwa pierwsze, a wymiana punktów, w której to jednak goście ścigali gospodarzy, trwała aż do stanu 20:20. Presji nie wytrzymali siatkarze Olimpii, zaś serwując piłkę poza boisko Damian Czetowicz doprowadził do tie-breaka. W piątej partii, po ponad dwóch godzinach "dreszczowca" w chełmskiej hali, widać było, że oba zespoły stawiają wszystko na jedną kartę. Przyjezdni wyszli na prowadzenie 6:3 i wtedy biało-zieloni "wrzucili wyższy bieg" stopniowo odrabiając straty i doprowadzając do stanu 10:10. Po nim skutecznie atakował Jędrzej Goss, punkt dorzucił Jay Blankenau i o wszystkim przesądził blok ChKSu dając miejscowym zwycięstwo 3:2 (23:25, 23:25, 25:9, 25:22, 15:10).
- Zawsze będę powtarzał, że mamy naprawdę wyrównany zespół i bez względu na to, kto jest na boisku, to prezentujemy dużą jakość. A zmiany wynikały z tego, że graliśmy trzecie spotkania w ciągu siedmiu dni, zaś priorytetem był awans do kolejnej rundy Pucharu Polski - mówił po meczu trener Krzysztof Andrzejewski. - Uprzedzając pytania w stylu: "Co to się wydarzyło w pierwszych dwóch setach?", odpowiem, że nie wydarzyło nic takiego, bo też jesteśmy ludźmi i też mamy swoje słabsze momenty. Szczególnie, kiedy gra się kilka meczy pod rząd, przez co zdrowia, fizyczności, ale też koncentracji może nieco zabraknąć. Czułem, że starcie z Olimpią może wyglądać w ten sposób, aczkolwiek oddaję pełen szacunek chłopakom, ponieważ potrafili się podnieść w trudnym momencie i wrócili do tego, co potrafią najlepiej. Po tym poznaje się dobre charaktery
Nagrodę MVP spotkania otrzymał Tomasz Piotrowski. Kolejny mecz ligowy, podobnie jak ten pucharowy, ChKS Chełm rozegra z rywalami z Jaworzna.
Czytaj również:
Napisz komentarz
Komentarze