Afera wybuchła w październiku 2016 roku. W związku z przedłużającą się chorobą głównej księgowej, jej sprawy zostały przekazane nowej specjalistce zajmującej się finansami. Wykryła ona, że brakuje pieniędzy, które pracownicy szpitala odkładali na konto tzw. pracowniczej kasy. Wszczęto wewnętrzne postępowanie wyjaśniające. Niewiele ustalono, więc sprawę zgłoszono do prokuratury. Aferą w szpitalu zainteresował się również Urząd Skarbowy we Włodawie. Zażądał wglądu do dokumentów finansowych lecznicy z ostatnich kilku lat.
Na polecenie starosty Andrzeja Romańczuka w szpitalu rozpoczął się tzw. kompleksowy audyt przepływu środków. Firma zewnętrzna sprawdzała wszystkie dokumenty z okresu, w którym pracowała podejrzana księgowa. Chodziło o skontrolowanie, jak były wydawane pieniądze z kasy SP ZOZ i czy tutaj również nie doszło do jakichś nieprawidłowości.
Śledczy w trakcie prowadzonego postępowania ustalili, że pieniądze z kasy pracowniczej wypłacane były z banku kilkakrotnie, w niedługim odstępie czasu i za pomocą czeku. Prokuratura wystąpiła do banku o udostępnienie wszelkich dokumentów mających związek ze sprawą. Po ich przeanalizowaniu śledczy potwierdzili, że za zniknięcie 73 tys. 800 zł odpowiada księgowa SP ZOZ.
Pod koniec czerwca ubiegłego roku usłyszała zarzut przywłaszczenia pieniędzy z kasy zapomogowo-pożyczkowej pracowników szpitala. Jednak ze względu na zły stan zdrowia śledczy przez wiele miesięcy nie mogli jej przesłuchać. Dopiero w czerwcu tego roku prokuratura skierowała akt oskarżenia przeciwko niej do sądu.
Napisz komentarz
Komentarze