W poniedziałek, tuż po wejściu do sali lekcyjnej, uczniowie oraz nauczycielka źle się poczuli. Mieli duszności, drapanie w gardle oraz inne dolegliwości. Kobieta otworzyła drzwi i okna, aby przewietrzyć pomieszczenie. Nic to jednak nie pomogło. Nastolatkowie czuli się coraz gorzej. O problemie powiadomiono dyrektora, zaś dzieci wyprowadzono z sali i wezwano karetkę pogotowia. Lekarze udzielili pomocy 28 uczniom. U czterech 12-letnich dziewcząt ratownicy stwierdzili objawy zatrucia gazem. Zostały przewiezione do szpitala.
Do szkoły wezwano także strażaków. Sprawdzili i przewietrzyli pomieszczenia. Zgodzili się na przeprowadzenie kolejnych lekcji, ale najpierw jeszcze raz odkazili salę.
Policja wszczęła czynności wyjaśniające. Okazało się, że gaz pieprzowy rozpylił w sali 12-letni uczeń innej grupy, która po zakończonych zajęciach wychodziła na przerwę. Chłopiec przyznał się do winy. Tłumaczył, że rozpyli gaz w rogu klasy i nie spodziewał się takich skutków. Wyjaśniał, że pojemnik z gazem dostał od koleżanki. Oddał go dyrektorowi.
Mimo że 12-latek wykazał skruchę, będzie musiał ponieść konsekwencje. Zajmie się nim sąd rodzinny i nieletnich. Niewykluczone też, że jego rodzice mogą zostać obciążeni kosztami interwencji strażaków, policji i karetki pogotowia. A co grozi chłopcu?
- Na razie uczeń został objęty opieką psychologa, bo przejął się tym, co zrobił. Jego rodzice także chętnie z nami współpracują. Chłopiec zapewniał, że nie zrobił tego celowo, choć jakaś kara na pewno go za to spotka. Jeśli chodzi o konsekwencje wynikające ze statutu szkoły, może być to upomnienie dyrektora albo nawet przeniesienie do innej szkoły. W ciągu kilku dni podejmę decyzję – tłumaczy Janusz Korneluk, dyrektor SP nr 3 we Włodawie.
Napisz komentarz
Komentarze