Z ustaleń prokuratury wynika, że 30-latek spędzał sylwestra z parą znajomych, którzy mieszkają w bloku przy ulicy Wojska Polskiego. Imprezowali jednak w innym miejscu we Włodawie, a do mieszkania wrócili w noworoczny poranek. Około południa sąsiedzi usłyszeli kłótnię, a później jedna z sąsiadek dostrzegła nogi zwisające z balkonu. Potem usłyszała krzyk i odgłos uderzenia ciała o ziemię.
Kiedy przyjechała karetka pogotowia, na ratunek było za późno. Lekarz stwierdził zgon mężczyzny. Prokurator zarządził przeprowadzenie sekcji zwłok. Lekarze z Zakładu Medycyny Sądowej w Lublinie stwierdzili, że przyczyną śmierci 30-latka był uraz czaszki. Pobrano krew do badań na zawartość alkoholu i środków psychoaktywnych, ale wyniki jeszcze nie są znane.
Polica zatrzymała dwoje młodych ludzi, w których mieszkaniu doszło do tragedii. Zostali przesłuchani w charakterze świadków i wypuszczeni na wolność.
- Postępowanie prowadzimy w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Na tym etapie nie wykluczamy żadnej z wersji zdarzenia, ale nikomu jeszcze nie postawiliśmy zarzutów – mówi Jolanta Sołoducha, szefował Prokuratury Rejonowej we Włodawie.
Mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy o tej tragedii, są w szoku. Nie mogą uwierzyć, że pod ich oknami wydarzyła się taka tragedia.
- Różne osoby przychodzą do tego mieszkania, ale nigdy nie dochodziło tam do awantur, czy zakłócania ciszy nocnej, aby musieli interweniować policjanci. Dlatego dziwi nas to, co się wydarzyło. Podejrzewamy, że powodem mógł być alkohol, albo inne używki – mówi jeden z naszych rozmówców.
- Chwilę przed tragedią z mieszkania słychać było krzyki, ale czy to była kłótnia i czy to było powodem nieszczęścia, trudno powiedzieć. Na pewno ktoś wołał o pomoc, ale gdy wyjrzeliśmy na balkon, aby sprawdzić, co się dzieje, ten mężczyzna leżał już na ziemi – dodaje kolejny z mieszkańców bloku.
Napisz komentarz
Komentarze