Jest to finał głośnej afery śmieciowej, która zaczęła się od skargi pracowników zatrudnionych przez właściciela włodawskiej firmy recyklingowej. Poskarżyli się, że nie otrzymali zapłaty, a do tego pracowali w trudnych warunkach i bez umów.
Po doniesieniach prasowych, składowanymi przy ul. Przemysłowej odpadami zainteresowały się m.in. policja, prokuratura, wojewódzki oraz generalny inspektor ochrony środowiska i sanepid. Władze powiatu i miasta zwołały w tej sprawie nadzwyczajne posiedzenie sztabu zarządzania kryzysowego. Kontrola przeprowadzona na terenie zakładu wykazała, że w miejscu, gdzie wiele lat temu znajdowała się mleczarnia, zalega nawet około 1000 ton odpadów. Trafiły do miasta nie tylko z terenu naszego kraju, ale również z zagranicy: Danii, Wielkiej Brytanii oraz Szwecji. Okazało się, że na ich przywóz właściciel nie miał stosownych pozwoleń. Kilka tygodni temu prokuratura zakończyła postępowanie aktem oskarżenia przeciwko przedsiębiorcy. Grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności.
Burmistrz Włodawy wydał decyzję o usunięciu odpadów z placu przy ul. Przemysłowej. Ponieważ pochodziły one głównie z Wielkiej Brytanii, urzędnicy ratusza skontaktowali się z przedstawicielami Brytyjskiej Agencji Ochrony Środowiska i ustalili, że na jej koszt transport wróci do Anglii.
- Nie pozwolimy zaśmiecać naszego miasta. Zawsze w takich wypadkach będziemy działać zdecydowanie i szybko. To także przykład skuteczności unijnych przepisów, które chronią przed tego typu sytuacjami – przekonuje burmistrz Wiesław Muszyński. - W najbliższych dniach podpiszę decyzję nakazującą firmie recyklingowej wywiezienie również krajowych odpadów do miejsc przeznaczonych do ich składowania.
Napisz komentarz
Komentarze