Pan Andrzej ma 38 lat. Z wykształcenia jest technikiem budowlanym, ale podobnie jak jego ojciec i bracia został kierowcą zawodowym. Jako mały chłopiec marzył, aby jeździć dużą ciężarówką i to marzenie się spełniło.
Rodzina to obowiązek
Najpierw jeździł po całej Europie, ale gdy na świat przyszły dzieci, wolał być bliżej rodziny. Przeniósł się do innej firmy, w której mógł jeździć po terenie naszego kraju. Dzięki temu bywał częściej w domu, aby dzieciom nie brakowało ojca.
31 października 2014 roku po skończonej pracy poszedł na przystanek autobusowy, aby wrócić do domu. Było późno i wszystkie busy w kierunku Włodawy już odjechały. Kiedy przechodził przez ulicę, uderzyło w niego rozpędzone auto.
W bardzo ciężkim stanie został przewieziony do szpitala. Lekarze zdiagnozowali otwarte złamanie nogi. Ponadto kość była połamana w kilku miejscach, a tętnice urwane, przez co omal nie wykrwawił się na śmierć. Zespołowi lekarskiemu cudem udało się uratować życie pana Andrzeja. Prawa noga była tak pogruchotana, że trzeba było ją amputować w połowie uda.
To był początek kłopotów
Okazało się, że firma, w której pan Andrzej był zatrudniony, nie odprowadzała za niego należnych podatków, a ZUS podważył umowę o pracę przedstawioną przez poszkodowanego. Uznał, że została zawarta dla pozoru. Włodawianin półtora roku walczył o swoje w sądzie, przedstawiając szereg różnych dokumentów w celu potwierdzenia, że był zatrudniony na podstawie umowy o pracę. W końcu się udało. Złożył więc wniosek o przyznanie renty z racji inwalidztwa, ale po raz kolejny spotkał się ze znieczulicą.
- Od lekarza orzecznika usłyszałem: "Co pan tutaj robi? Jest pan młody i nawet bez jednej nogi można znaleźć pracę bez najmniejszego problemu" - opowiada Andrzej Szwalikowski.
Jego sytuacja rodzinna była coraz gorsza. Renty nie dostał. Musiał się odwoływać od decyzji orzecznika. Jakby tego było mało, jego małżonka straciła zatrudnienie i przez długi czas we Włodawie nie mogła niczego znaleźć.
- Nie da się opisać tego, co przeżywaliśmy. Przez półtora roku byliśmy bez środków do życia, a przecież dzieciom musieliśmy zapewnić jakieś warunki. Do tego spłacaliśmy kredyt zaciągnięty kilka lat wcześniej na zakup mieszkania, około 1 000 zł miesięcznie. Pieniądze pożyczaliśmy od rodziny i znajomych. Musieliśmy iść po pomoc nawet do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Były to straszne chwile i bardzo upokarzające, prosić o jałmużnę – relacjonuje nasz rozmówca.
Odbili się od dna
Małżonkowie nie poddali się, razem przetrwali najgorsze. Choć przyznają, że były momenty, kiedy tracili wiarę i nadzieję na to, że będzie lepiej. Pan Andrzej stwierdził, że musi wrócić do pracy, bo inaczej wylądują na bruku, a mieszkanie, na które tak ciężko pracowali, zabierze im bank.
We Włodawie trudno jednak o pracę, w której mógłby zarobić tyle, żeby utrzymać rodzinę i spłacać regularnie raty kredytu. Zdecydował, że chce wrócić do zawodu kierowcy, bo to jest jego pasja. Potrzebował protezy nogi. Ponownie wsparła ich rodzina i znajomi. O pomoc zwrócili się również do Caritas Diecezji Siedleckiej. Fundacja uruchomiła konto dla pana Andrzeja i zorganizowała zbiórkę. Protezę udało się kupić. Kosztowała około 20 tys. zł, ale nie była najlepszej jakości i szybko się zużyła. W połowie 2016 roku musiał kupić kolejną. Ta kosztowała już 40 tys. zł.
- Żywotność takiej protezy to 3-4 lata. Samo kolano to wydatek 25 tys. zł, bo jest na siłowniku. Jeśli jakiś element się zużyje, to nawet delikatny luz w kolanie powoduje spore trudności w chodzeniu. Jeśli chcę pracować i prowadzić aktywne życie, to muszę co kilka lat protezę wymienić na nową – dodaje.
Pan Andrzej długo poszukiwał firmy, która zechciałaby go zatrudnić. Udało się. Przedsiębiorca dał mu szansę i przystosował samochód do jego potrzeb.
- Od pół roku ponownie jeżdżę zawodowo. Wróciłem tam, gdzie moje miejsce. Jestem w swoim żywiole i cieszę się, że ten okrutny los wreszcie odwrócił się od nas. Moja małżonka dostała pracę. Zarabia najniższą krajową, ale każdy grosz jest dla nas ogromnym wsparciem – wyjaśnia.
Wsparcie wciąż potrzebne
Niebawem pan Andrzej będzie musiał ponownie wymienić protezę. Stara się odkładać pieniądze, ale nie jest to łatwe przy zadłużeniu, w jakie popadli przez ostatnie lata. Nadal potrzebuje pomocy. Poprzez Caritas Diecezji Siedleckiej prosi o wsparcie wszystkich ludzi dobrej woli. Jeśli ktoś chciałby przekazać jakąś kwotę na subkonto utworzone dla pana Andrzeja, może dokonać wpłaty na numer rachunku: BS Siedlce 21 9194 0007 0027 9318 2000 0260, koniecznie z dopiskiem "34319 – Szwalikowski Andrzej".
Napisz komentarz
Komentarze