Zaczęło się ponad rok temu awanturą o baner reklamowy jednej z firm, który bez wiedzy i zgody zarządzającej MOSiR-em Zaleńskiej-Sak został zawieszony na ogrodzeniu boiska we Włodawie.
- Takie sprawy powinny być ze mną uzgadniane, a nikt nie pytał o pozwolenie. Za powieszenie baneru przedsiębiorca podobno zapłacił klubowi 3 tys. 600 zł. Kazałam zdjąć tę reklamę – tłumaczyła wówczas dyrektorka MOSiR. - Włodawianka za wynajem tej powierzchni płaciła do niedawna 350 zł plus VAT. Jest to naprawdę mała kwota, a teraz tak mnie zlekceważono. Próbowałam ustalić, kto powiesił baner i kto podpisał umowę z tym przedsiębiorcą. Prezes Włodawianki o niczym nie wie. Pozostali członkowie zarządu też twierdzą, że nie posiadają żadnej wiedzy na ten temat. Muszę zareagować, bo to mnie ktoś będzie zaraz posądzał o nieprzestrzeganie ustawy o finansach publicznych. Ogrodzenie i boisko są w moim zarządzie i to MOSiR ma zarabiać na wynajmie powierzchni pod reklamę, a nie Włodawianka. Ja ciągle mam mało pieniędzy, a przeszło pół miliona złotych rocznie muszę zarobić – tłumaczyła Zaleńska-Sak.
Przekonywała, że zapewne jest to samowola, bo nikt nie podpisywał żadnej umowy z MOSiR-em. Sprawę skierowała do prokuratury, ale ta nie dopatrzyła się nieprawidłowości i sprawę umorzyła.
Fala hejtu spadła w internecie na dyrektorkę MOSiR. Złośliwe komentarze miał zamieszczać m.in. ówczesny członek zarządu Włodawianki Leszek K.
- Na portalach społecznościowych pojawiły się wypowiedzi, że chcę haraczu, że nie znam się na sporcie i chcę zniszczyć Włodawiankę oraz wiele innych nieprzychylnych komentarzy. Napisałam panu Leszkowi, aby mnie przeprosił za te nieprawdziwe oskarżenia pod moim adresem. Zastrzegłam, że jeśli tego nie zrobi, to pozwę go do sądu. Nie przeprosił, więc skierowałam sprawę z powództwa cywilnego o zniesławienie. Zarząd Włodawianki odciął się od jego wypowiedzi i w międzyczasie wykluczył go ze swojego grona – wyjaśnia Teresa Zaleńska-Sak.
W ubiegły czwartek sąd wydał orzeczenie w tej sprawie. - Pan Leszek został skazany na cztery miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata oraz 5 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz UKS MOSiR Włodawa. Ma też pokryć koszty postępowania sądowego oraz przeprosić mnie na łamach wszystkich lokalnych mediów – relacjonuje dyrektorka MOSiR. - Mam nadzieję, że to będzie przestroga dla tych, którzy uważają, że bezkarnie mogą szkalować kogoś w internecie.
Leszek K. w rozmowie telefonicznej z nami nie krył zaskoczenia wyrokiem i zapewniał, że nawet nie wie, z jakiego powodu został skazany.
- Uważam, że sąd się pomylił, bo wypowiadałem się publicznie na temat osoby pełniącej publiczną funkcję. W większości ocen tylko powtarzałem to, co mówili inni, a sąd uznał to za wypowiedź obraźliwą z mojej strony. Nadal uważam, że pani dyrektor próbowała zaszkodzić klubowi Włodawianka. Ponadto nie zgadzam się z wydanym orzeczeniem. Wystąpię o pisemne uzasadnienie wyroku i złożę apelację, którą, mam nadzieję, sąd wyższej instancji uwzględni. Podczas tego postępowania sąd nawet nie zezwolił na złożenie zeznań sześciorgu moim świadkom. Uważam, że w takim postępowaniu każdy zgłoszony świadek powinien mieć prawo do złożenia zeznań – tłumaczył nam Leszek K.
Napisz komentarz
Komentarze