Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 24 listopada 2024 08:37
Reklama Mieszkania, apartamenty, kawalerki do wynajęcia
Reklama https://chelmskiewidoki.pl

Włodawa: Kobiety na motocyklach to już nie mit

Ryk silnika, mnóstwo koni mechanicznych pod maską i wiatr we włosach. To kręci już nie tylko panów. Coraz więcej kobiet decyduje się, aby usiąść za kierownicą motocykla.
Włodawa: Kobiety na motocyklach to już nie mit

Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że motocykle są pojazdami wyłącznie dla panów. Ten trend zmienia się jednak dość szybko. Coraz więcej pań kupuje maszynę i przemierza nią drogi.

Wśród kobiet, które odważyły się, zrobiły prawo jazdy oraz kupiły motocykle są mieszkanki powiatu włodawskiego: Katarzyna Łapińska z Osowy i Agnieszka Krempecka z Suszna. Iwona Kraszczyńska z Korolówki Osady jeszcze nie ma uprawnień do kierowania ani własnego motocykla, ale jest równie zapaloną fanką i nie wyklucza, że w najbliższym czasie także zrobi prawo jazdy, by móc samodzielnie jeździć, a nie tylko z mężem, jako tzw. plecak.

Miały je w głowie od dzieciństwa

Jak zaczęła się ich motocyklowa przygoda?

- Motocykle od zawsze były w naszej rodzinie. Uczyłam się jeździć czerwoną jawą, mając zaledwie 10 lat. Gdy wyszłam za mąż, pojawiły się dzieci, praca, nie miałam na to czasu. W 2010 roku mąż postanowił zrobić prawo jazdy na motocykl i kupił kawasaki. Potem zamienił je na hondę, a obecnie ma yamahę royal 1300. Na razie jeżdżę jako pasażerka, ale prawo jazdy mam w planie – tłumaczy pani Iwona.

Pani Katarzyna także uczyła się jeździć na motocyklu będąc małą dziewczynką.

- Tata miał wsk-ę. Podkradałam mu ją z garażu, aby sobie pojeździć leśnymi dróżkami. I tak już zostało. Po ślubie kupiliśmy hondę. Na początku mąż nie był przekonany do tego pomysłu. Dzisiaj mam własną yamahę drack star 1100, a mąż bmw 1600. Oboje siadamy na motocykle i jeździmy. Odwiedziliśmy m.in. Hel. Podróż była długa, ale widoki warte zobaczenia. Byliśmy w Bieszczadach, na Mazurach. Uczestniczymy chyba we wszystkich zlotach motocyklowych w regionie - opowiada.

Zaraziła się od syna

W rodzinie Agnieszki Krempeckiej nikt nie miał motocykla. Skąd więc u niej ta pasja?

- Syn mi ją zaszczepił. Gdy miał 16 lat, nauczył mnie jeździć wsk-ą. Zadziwił mnie tą swoją fascynacją motocyklami. Któregoś dnia poprosił nas, abyśmy pozwolili mu zrobić uprawnienia do kierowania na kategorię A1. Zaraz po ich uzyskaniu zaczął jeździć na zajęcia doszkalające do Lublina. Bardzo nam zaimponował – relacjonuje pani Agnieszka.

Jej mąż przypomniał sobie wtedy młodzieńcze lata i... kupił motocykl.

- Po około roku zapytałam go, co by było, gdybym ja też zrobiła uprawnienia. Myślałam, że powie, iż jestem szalona, a on stwierdził krótko: to rób..., a że mi dwa razy nie trzeba powtarzać, więc od razu zapisałam się na kurs. Po jego ukończeniu mąż powiedział "na co czekasz, kupuj motocykl". W ogłoszeniach internetowych zobaczyłam zieloną hondę VTX 1300. Tak mi się spodobała, że ją kupiłam – dodaje.

Adrenalina i wiatr we włosach to nie wszystko. Panie przekonują, że jazda na motocyklu uspakaja je i relaksuje. Twierdzą zgodnie, że to lepsze nawet od seksu.

- Gdy mam zły dzień, boli mnie głowa albo źle się czuję, wtedy siadam na motocykl i jadę przed siebie. Samopoczucie od razu się poprawia – mówi Katarzyna Łapińska.

- To jest niesamowita fascynacja. Nawet gdy mam fatalny dzień, wejdę do garażu i zobaczę swój motocykl, to na buzi w mgnieniu oka pojawia się przysłowiowy banan. Wszelkie troski gdzieś uciekają – dodaje Agnieszka Krempecka.

Wszystkie jednak uważają, że jazda na motocyklu jest tak specyficzna, że człowiek uczy się jej przez całe życie.

- Nikt nie może powiedzieć, że potrafi dobrze jeździć. Każdy popełnia jakieś błędy. Przede wszystkim zawsze trzeba mieć dużo rozsądku i oczy dookoła głowy. Nie wolno uśpić swojej czujności, bo motocykl w przeciwieństwie do samochodu nie ma tzw. strefy zgniotu – tłumaczą nasze rozmówczynie.

Jako stowarzyszenie mogą więcej

Panie stwierdziły, że wspólne wyprawy to nie wszystko. Chcą czegoś więcej, aby jednak móc działać zgodnie z prawem musiały zarejestrować działalność. W grudniu 2017 roku założyły stowarzyszenie pod nazwą Bractwo 3 Granic. Organizacja skupia obecnie 37 osób.

- Jako nieformalna grupa nie byliśmy dla nikogo partnerem. Teraz możemy więcej. Organizujemy imprezy. Mamy już za sobą dwie moto majówki i zlot motocyklowy. Współorganizowałyśmy piknik rodzinny. Wspólnie z policją promujemy bezpieczną jazdę motocyklem – przekonują.

Chcą również wprowadzić nowe wydarzenia do życia kulturalnego miasta, które zainteresują również fanów motocykli, bo jak twierdzą, nie wszyscy lubią folklor czy muzykę disco polo.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Swój 22.08.2019 08:24
"pod maską" ??? poważnie?!

Reklama
Reklama
Reklama
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama