Historię Pawła opisywaliśmy kilka tygodni temu. Szukając pomysłu na biznes, wraz ze swoją dziewczyną Klaudią, założył hodowlę ślimaków. Biznes jest jednak sezonowy, więc postanowił pożytecznie spożytkować wolny czas i skonstruować... maszynę pomocną w pracach rolnych.
Pierwszy taki sprzęt skonstruował i zbudował samodzielnie w 2009 roku. Był to agregat do tzw. uprawy pasowej. Pięć lat później zainteresowało się nim wielu gospodarzy z całego kraju. Do pana Pawła spłynęły pierwsze zamówienia.
Podczas tegorocznej wystawy w Sitnie prezentował pierwszą wersję brony mulczującej oraz głębosz do uprawy pasowej, który był wtedy jeszcze na etapie produkcji. Urządzenie - głębosz połączony z siewnikiem - w ubiegłym tygodniu zjechało z taśmy i trafiło na podwórko naszego rozmówcy.
- Jest to maszyna wielofunkcyjna do uprawiania gleby oraz siania wszystkiego, co jest możliwe. W sobotę urządzenie zostanie przetestowane w polu – poinformował.
Dlaczego konstruuje tego rodzaju maszyny? Bo jest przeciwnikiem orki, czyli odwracania gleby. Jego urządzenia służą wyłącznie do spulchniania ziemi. Dlatego swoją firmę nazwał "NoTiller", czyli "nie orać".
- Każde odwracanie gleby powoduje, że znajdująca się w niej woda wyparowuje i tracimy ją bezpowrotnie. Ponadto niekorzystnie wpływa to na wiązanie tzw. węgla organicznego w glebie. Przy jej spulchnieniu powstaje ściółka, która z kolei zapobiega odparowaniu wody, chroni grunt przed negatywnymi skutkami ulew oraz silnego wiatru, a nawet przed tzw. burzami pyłowymi – przekonywał nas podczas wcześniejszej rozmowy.
Pan Paweł podkreśla, że technologia uprawy gleby na zasadzie jej spulchnienia jest mniej czasochłonna i pracochłonna, co też przekłada się na oszczędności w zużyciu paliwa i mniejsze ilości spalin w środowisku. Po kilku latach takiej uprawy poprawiają się właściwości gleby, co powoduje wyższe plony.
Napisz komentarz
Komentarze