Już od pewnego czasu policjanci sprawdzali studnie na terenie gminy Rudnik. Poszukiwali ciała zaginionego Tomasza Olecha, 36-latka, który przepadł rok temu. Na zwłoki w rozkładzie natrafili w Joaninie. Na razie jednak nie wiadomo czyje. W wyciąganiu ludzkich szczątków policjantom pomagali strażacy.
- Zwłoki należą do mężczyzny, którego tożsamości jeszcze nie znamy - mówi Jolanta Babicz, rzecznik prasowa krasnostawskich policjantów. - Dalsze czynności, które być może pozwolą nam ustalić, kim jest denat, będą prowadzone pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Zamościu.
Tomasz Olech opuścił dom w październiku zeszłego roku i od tamtej pory nie nawiązał żadnego kontaktu z bliskimi. Początkowo był poszukiwany przez rodzinę, ale do akcji szybko włączyli się krasnostawscy policjanci oraz strażacy.
- Kto by pomyślał, że ciało mogło znajdować się w głębokiej na ok. 20 metrów studni przez ponad rok i nikt z sąsiadów się nie zorientował. Przed rozpoczęciem akcji nie była ona niczym zabezpieczona. Gdy strażacy opuścili tam pompę, znajdowało się w niej mało wody. Wiele wskazuje na to, że wyciągnięte stamtąd szczątki należały do zaginionego Tomka z sąsiedniego Suchego Lipia. Wiem, że na miejscu była jego rodzina - opowiedział nam jeden z mieszkańców Joanina.
Śledczy prowadzili na miejscu czynności również kolejnego dnia. Ze środka znów trzeba było wypompować wodę. Kryminalni chcieli na dnie poszukać ewentualnych dowodów, aby potwierdzić lub wykluczyć, że odnaleziona osoba nie padła ofiarą przestępstwa.
Napisz komentarz
Komentarze