Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Andra tutto bene - chełmianka mieszkająca we Włoszech apeluje

Pani Sylwia pochodzi z Chełma. Od 25 lat mieszka we Włoszech, niedaleko Neapolu. - Uważajcie na siebie i stosujcie się do zaleceń - apeluje. - To naprawdę nie są żarty. Ja i moja rodzina siedzimy w domu, nie wychodzimy, jeśli nie ma takiej potrzeby. Życie toczy się na balkonie.
Andra tutto bene - chełmianka mieszkająca we Włoszech apeluje

Nasza rozmówczyni przebywa obecnie w San Marcellino, niewielkiej miejscowości we Włoszech, w regionie Kampania, w prowincji Caserta. Sytuacja we Włoszech jest bardzo trudna i jak przyznaje nasza rozmówczyni, stało się tak m.in. dlatego, że ludzie początkowo nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji. Gdy okazało się, że naprawdę niewiele trzeba by się zarazić, na wiele decyzji było już za późno.

- Z dnia na dzień mamy coraz więcej przypadków i więcej zmarłych. Umierają przeważnie ludzie starsi i ludzie, którzy chorują na raka albo inne ciężkie schorzenia - mówi kobieta. - U nas już jest prawie 20 000 przypadków. Panują pustka i strach.

Obecnie, podobnie jak u nas, we Włoszech obowiązuje zakaz wychodzenia bez potrzeby.- Można pójść tylko do pracy, jeśli oczywiście pracuje się legalnie, do sklepu spożywczego, do apteki, lekarza. Jeśli ktoś posiada maseczkę, powinien ją nosić - wyjaśnia pani Sylwia. - Obowiązuje zakaz podawania ręki na powitanie, zakaz uścisków. Jedna osoba od drugiej może się znajdować na minimum metr od siebie.

Po ulicach włoskich miast objętych kwarantanną mogą poruszać się wyłącznie ludzie posiadający specjalne przepustki. Tak jest w miejscowości, w której mieszka pani Sylwia - San Marcelino. Osoby, które nie posiadają przepustki ale poruszają się po ulicach, są zagrożone karą do 3 miesięcy aresztu lub grzywny.

- Na szczęście w sklepach nie brakuje towaru. Sklepy są zaopatrywane na bieżąco. Zakładam maseczkę i wychodzę po jedzenie. Do spożywczego wpuszczają pojedynczo. Stoisz w kolejce na dworze, zachowując bezpieczną odległość jeden od drugiego - relacjonuje nasza rozmówczyni. - Brakuje za to sal reanimacyjnych. Chorować zaczynają lekarze, pielęgniarki, politycy. Po prostu wszyscy po kolei.

- Apeluję do moich rodaków aby stosowali się do zasad, które obowiązują i które nas chronią. W walce z wirusem nie pomogą nam zapasy, czy pieniądze - mówi kobieta. - Spędzajmy czas z rodziną i uważajmy na siebie.

Pani Sylwia wraz z synem przygotowała plakat, który wspólnie zamierzają wywiesić na balkonie. Na rysunku widnieje napis Andra tutto bene, czyli "wszystko będzie dobrze". Czekają aż najgorsze minie...


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama