Mężczyzna robił zakupy w ubiegły czwartek. Najpierw kupił rękawiczki jednorazowe w rozmiarze M w cenie 26 zł za 100 szt. W międzyczasie rodzina poprosiła go o zakup dodatkowych opakowań.
- Po około 15 minutach pojechałem ponownie do tego samego sklepu, gdzie zakupiłem identyczne rękawiczki w rozmiarze M w cenie 35 zł za 100 szt. Zapytałem, dlaczego w ciągu kwadransa ten sam towar podrożał o prawie 40 proc. Usłyszałem odpowiedź, że sprzedawca nie kupi już tych rękawiczek, więc podniósł cenę - opowiada nasz rozmówca.
Mężczyzna postanowił jednak zapłacić towar. Uważa, że podnoszenie cen za środki do walki z koronowirusem (za takie uważa rękawiczki jednorazowe) jest nieetyczne i zabronione. Z tego powodu wywiązała się w sklepie awantura, gdy sprzedawca zaproponował zwrot pieniędzy za kupione przez naszego rozmówcę rękawiczki.
Sprawdziliśmy doniesienia naszego Czytelnika. Po kilku godzinach od zakupów mężczyzny w sklepie cena opakowania rękawiczek bez względu na rozmiar wynosiła już 40 zł. Sprzedawca wyjaśniał nam, że ceny rosną z godziny na godzinę, bo zaczyna już brakować tego typu rękawiczek w hurtowniach. Za pierwszym razem nabywca kupił rękawiczki z kończącej się partii towaru po starej cenie.
- Oferty z hurtowni są coraz bardziej niekorzystne. Na przykład, proponowano nam zakup 200 maseczek po 4 tys. zł. Pojedyncze sztuki można było wcześniej kupić zaledwie po kilka złotych. Podobnie jest z rękawiczkami. Skoro towar jest deficytowy, to ceny idą w górę. Takie są prawa rynku. Dziwię się, że ktoś tego nie rozumie i robi z tego awanturę - wyjaśnił nam sprzedawca.
Napisz komentarz
Komentarze