Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama Sleeping Expert Chełm

Nie pozwolimy Cię zamknąć!

Kryzys wywołany epidemią koronawirusa uderzył w pierwszej kolejności w najmniejszych przedsiębiorców. Z dnia na dzień stracili możliwości zarabiania, bo ich klienci nie wychodzą z domów. Krajowa Izba Gospodarcza wymyśliła więc kampanię opartą na społecznej solidarności.
Nie pozwolimy Cię zamknąć!

"Nie pozwolimy Cię zamknąć" - to hasło akcji rozpropagowanej w mediach społecznościowych. Na czym polega? Wystarczy przekazać właścicielowi swojego ulubionego salonu fryzjerskiego, kosmetycznego, kawiarni czy pizzerii zaliczkę na poczet przyszłej usługi. Zostanie ona zrealizowana, gdy tylko będzie to możliwe. Pieniądze pozwolą przedsiębiorcy pokryć bieżące koszty działalności i utrzymanie etatów. Akcja opiera się na wzajemnym zaufaniu i kontakcie bezpośrednim klienta i mikroprzedsiębiorcy.

Zobaczmy się znowu po epidemii

- Akcja fajna, bo pokazuje naszą solidarność. Każdy ma swojego ukochanego fryzjera, panią od paznokci, kawiarenkę za rogiem - komentują klienci. - Trudno jednak myśleć o innych i ich biznesach, gdy samemu się nie wie, jak będzie - dodają.

Właściciele firm też są bardzo sceptyczni. Woleliby proste rozwiązania proponowane przez państwo niż zadłużanie się u klientów.

- Niewielu będzie chętnych na coś takiego. A jeśli będą, to pojawi się sporo problemów. Klientka może uznać, że skoro zapłaciła zaliczkę, to chce być przyjęta przed świętami, w określonym dniu i godzinie - wyjaśnia jedna z właścicielek salonu fryzjersko-kosmetycznego w Chełmie.  - Jeśli zaksięguję te zaliczki, to będzie to dochód. Co, jeśli uniemożliwi mi on ubieganie się o zwolnienia i ulgi, jakie zapowiada rząd? - zastanawia się pracodawca.

Pracodawcy czekają na nowe przepisy tzw. tarczy antykryzysowej. Na ich mocy będą  zwolnienia z ZUS na okres trzech miesięcy.

Ekstremalnie trudna praca

Podczas gdy wychodzenie z domu zostało ograniczone do minimum, mało kto myśli o korzystaniu z usług salonów piękności. Nie ma przecież możliwości pomalowania paznokci z zachowaniem bezpiecznej odległości, bez narażania się na ewentualne zarażenie koronawirusem. Fryzjerka nie zetnie włosów bez dotykania klientki. O makijaże już nawet nikt nie pyta, bo po co je robić, skoro nie ma imprez.

- Myślę, że na miesiąc każdy ma jakieś oszczędności. Przez ten czas okaże się, co wymyśli rząd -  uspokaja jedna z właścicielek salonu piękności. Na razie nie zamierza zamykać firmy, chociaż działalność jej salonu została znacznie ograniczona. Klientki są przyjmowane w wyjątkowych okolicznościach. Poza tym salon jest zamknięty.

Są jednak sytuacje, gdy zakłady kosmetyczne nie mogą zostawić swoich klientów na lodzie. Dotyczy to np. paznokci żelowych, których samodzielnie nie powinno się zdejmować, bo można uszkodzić płytkę paznokciową. Inni pracują, bo nie mają innego wyjścia. Muszą pracować, bo tylko oni utrzymuję rodzinę.

- Po wejściu do salonu od razu myjemy ręce w miejscu przeznaczonym i zakładamy maskę - takich zasad muszą się trzymać klientki. Podobnie jest w zakładach fryzjerskich.

- Z dwóch naszych salonów, działa tylko jeden. Wpuszczamy po jednej osobie i obowiązkowa jest dezynfekcja - relacjonuje Dorota Wierzejska, właścicielka salonu fryzjerskiego Doris w Chełmie.

Jak dotąd działalność w tej branży nie została prawnie ograniczona. Zakłady fryzjerskie, kosmetyczne, odnowy biologicznej mogą funkcjonować. Sanepid jedynie zaleca im przeprowadzanie wywiadu na temat stanu zdrowia klienta i zbieranie danych osobowych w celu szybkiej identyfikacji. Ponadto należy stosować odzież ochronną, środki ochrony osobistej, myć ręce i dezynfekować blaty, sterylizować narzędzia i często wietrzyć pomieszczenia.

Zagrożenie przeniesienia wirusa jest w obie strony... z usługodawcy na usługobiorcę i odwrotnie. Wiele telefonów do ulubionych fryzjerek i kosmetyczek, masażystów nagle umilkło. Nie odbierają, bo nie wiedzą, kiedy zagrożenie minie i czy będą wtedy pracowały.

Nie musieli, a zamknęli

- Będziemy obserwowali dalszy rozwój sytuacji - mówi Mariusz Szalewicz, właściciel firmy transportowej. Nikt nie zakazał kursowania busów, ale i tak zostały zawieszone. Dotyczy to wielu firm transportowych. Ich właściciele oczekują prostych do zastosowania rozwiań tj. zwolnienie z opłat za ZUS i pomoc w uregulowaniu pensji pracownikom.

- Jeśli ma się to wiązać z biurokracją, to dziękujemy. Gdy urzędy są pozamykane, a biura księgowe działają z domu, trudno będzie składać dziesiątki dokumentów i podań. Proste rozwiązania zawsze są najlepsze - mówią przedsiębiorcy.

- Byliśmy jednym z pierwszych sklepów w Chełmie tej branży, który został zamknięty z powodu epidemii. Nie prowokujemy ludzi, żeby wychodzili z domu. Sami sobie mogą nie zdawać z tego sprawy, jakie to zagrożenie - mówi Marzena Czebiera-Skórzewska, właścicielka Lady Marion bielizna & brafitting.

- Odroczenie płatności w niczym nam nie pomoże, a bardziej pogrąży. Gdy to wszystko się skończy, ludzie będą powściągliwie wydawali pieniądze. Nie spodziewamy się, że rzucą się na zakupy. Może nauczymy się inaczej funkcjonować, wprowadzimy inne formy sprzedaży. Stajemy na głowie, żeby przetrwać - dodaje właścicielka.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama