Epidemia koronawirusa zmieniła nasze życie. Pełne jest nakazów, zakazów i ograniczeń. Niektórych zmusiła do zamknięcia się w czterech ścianach, a innych do bardziej wymagającej pracy. Na pierwszej linii walki z zarazą stanęli nie tylko lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni i laboranci, ale także policjanci.
- Faktycznie, wraz z wprowadzeniem stanu epidemii przybyło nam zadań. Oprócz patrolowania ulic, wyjazdów do wypadków i kolizji, czy podejmowania różnych innych interwencji, doszły nam obowiązki związane z rządowymi obostrzeniami. Wśród nich są m.in. kontrole i pomoc osobom objętym kwarantanną, sprawdzanie miejsc, gdzie może spotykać się i gromadzić duża liczba osób, ogłaszanie komunikatów przez urządzenia głośnomówiące czy kontrolowanie liczby pasażerów w środkach komunikacji miejskiej – wylicza podkom. Ewa Czyż, rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Chełmie.
Do realizacji swoich zadań policjanci wykorzystują różne metody i środki. Patrolują ulice pieszo, w radiowozach, a nawet przy pomocy dronów. Podkom. Ewa Czyż zapewnia, że zdecydowana większość osób stosuje się do wprowadzonych obostrzeń i pozostaje w domach.
- Chełmianie są naprawdę zdyscyplinowani, za co należą się słowa uznania – podkreśla policjantka.
W naszym regionie przypadki łamania przepisów zdarzały się incydentalnie. Za każdym razem mundurowi zachowują środki ostrożności. Tak było m.in. w środę, 26 marca, kiedy chełmscy funkcjonariusze zostali wezwani do jednego z dyskontów spożywczych, gdzie złapany na kradzieży złodziej oświadczył, że jest zarażony koronawirusem. Do tego zaczął kaszleć na innych i stwierdził, że ma gorączkę. Policjanci przybyli na interwencję w specjalnych kombinezonach i maseczkach ochronnych. Ten przypadek pokazuje, że podobnie jak lekarze, pielęgniarki, czy ratownicy medyczni, znajdują się na pierwszej linii frontu w walce z koronawirusem.
- Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Zaczynając pracę w policji ślubowaliśmy strzec bezpieczeństwa państwa i jego obywateli, nawet z narażeniem życia – mówi sierż. szt. Marcin Nowicki, dzielnicowy rejonu nr 2 we Włodawie, mający już za sobą 11 lat służby. - Czy się boję? Mam żonę i czwórkę dzieci. Boję się przede wszystkim o rodzinę. Wykonuję swoje zadania jak najlepiej, stosując się do zaleceń sanitarnych. Mamy pełne środki ochrony osobistej i, jeśli zachodzi taka potrzeba, zakładamy je na interwencje – tłumaczy.
Jak mówi sierż. szt. Nowicki, włodawianie są zdyscyplinowani, a pracę funkcjonariuszy oceniają bardzo dobrze.
- Kiedy jeździmy radiowozem, wygłaszając komunikaty lub sprawdzamy osoby objęte kwarantanną, mieszkańcy często do nas machają i pozdrawiają. Pokazują nam kciuka uniesionego w górę, czyli gest będący oznaką podziwu lub pochwały. Oczywiście odwdzięczamy się tym samym. To jest naprawdę miłe. To dla nas nagroda za sumienną służbę – podkreśla dzielnicowy.
Na dowód tego, w minionym tygodniu na ręce komendanta powiatowego policji we Włodawie wpłynęło podziękowanie od mieszkanki miasta. Kobieta wyraziła uznanie oraz wdzięczność za skuteczne działania funkcjonariuszy dotyczące emitowania komunikatów przypominających o stanie epidemii i aktualnych zaleceniach.
- Uważam, że najskuteczniejszą metodą powstrzymywania ludzi przed wychodzeniem z domu jest to, co włodawska policja zrobiła, czyli apel przez megafon z radiowozu jeżdżącego po mieście. Takie działania powinny odbywać się codziennie – napisała w swoim mailu do komendanta mieszkanka Włodawy.
- Te słowa są niezwykle ważne i potwierdzają, jak właściwy jest odbiór działań służb w tym niezwykle trudnym dla wszystkich czasie. Dziękując za uznanie, ponownie apelujemy do mieszkańców – jeśli tylko możecie – zostanie w domach. Dbajcie o siebie i swoich bliskich. Tylko stosując się do zaleceń służb można przerwać albo znacznie ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa – mówi podinsp. Bożena Szymańska, rzeczniczka prasowa włodawskiej komendy.
Sierż. szt. Nowicki zaznacza, że policjanci nie są tylko od egzekwowania rządowych obostrzeń, ale także od pomocy.
- Nie chodzi tylko o to, żeby przyjechać i skontrolować kogoś objętego kwarantanną. Taka osoba powinna czuć w nas wsparcie. Wykonując tego typu działania zawsze pytamy mieszkańców, jak się czują i czy czegoś nie potrzebują. Jedna pani poprosiła nas o zrobienie zakupów. Koleżanka, z którą pełniłem służbę, obiecała że po pracy uda się do sklepu i dostarczy kobiecie potrzebne produkty. Akurat ubiegł nas jej sąsiad, ale to również się ceni – relacjonuje funkcjonariusz. - W tym trudnym czasie powinniśmy być zjednoczeni i pomagać sobie wzajemnie, bo wróg jest jeden, jest nim koronawirus – dodaje sierż. szt. Nowicki.
Napisz komentarz
Komentarze