- Mieliśmy się pobrać tak nietypowo, 16 maja (w tym miesiącu jest wyjątkowo mało ślubów) bo to dla nas ważna data, ale nie możemy zdradzić dlaczego – mówi Katarzyna. – Czekałam na ten dzień od dawna. Planowałam uroczystość bardzo dokładnie, bo chciałam, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. Piękna, droga suknia, przemyślana fryzura i dobrany do niej subtelny, idealny makijaż. Mamy zarezerwowany najlepszy lokal, przepyszne menu i całą masę atrakcji. Nawet zapisaliśmy się z narzeczonym na kurs tańca, żeby na weselu dać popis. I teraz przez wirusa to wszystko miałoby nas ominąć?
Gdy zaczęły wchodzić kolejne obostrzenia, Karolina z przerażeniem odliczała dni do ślubu.
- Suknia wisi w szafie gotowa. Jest piękna, ale przecież nie założę do niej maseczki, bo czar pryśnie. Znajomą fryzjerkę może bym namówiła na przyjazd do domu przed uroczystością, ale kosmetyczka swój salon zamknęła i odwołała klientki. Ma małe dzieci, mieszka razem ze starszymi rodzicami i nie chce ryzykować zarażenia.
I tak wszystko powoli zaczęło się sypać... Okazało się, że wesele odbyć się nie może, zresztą dla kogo, skoro wystraszeni goście zaczęli wydzwaniać, że bardzo przepraszają, ale zostają w domu, nawet do kościoła na ślub większość z nich by nie przyjechała...
- Na moim ślubie ma być cudnie, jak z bajki, więc wolę poczekać. Mamy już zaklepany kolejny termin – na wrzesień. Tylko czy do tego czasu wirus odpuści? Tego nie wiemy...
Napisz komentarz
Komentarze