- Nie mogłam się już doczekać - mówi pani Krystyna, klientka jednego z chełmskich salonów piękności. – Moje paznokcie wyglądają jak szpony, a fryzura... lepiej nie mówić. – Już kilka dni temu zarezerwowałam sobie wizytę. Niestety, w tym tygodniu już się nie załapałam. Zostanę przyjęta dopiero 29 maja.
Ewelina Kowalczyk, właścicielka Studia Gracja potwierdza, że chętnych na zabiegi jest bardzo wielu.
- Panie dzwoniły już kilka dni przed ogłoszeniem przez premiera kolejnego etapu odmrażania gospodarki. Od środy telefony się urywają. W tym tygodniu nie przyjmiemy już nikogo, bo wszystkie miejsca zajęte.
Na początek wykonywany będzie tylko pedicure i manicure oraz to, z czego zakład słynie – zdobienie paznokci. Na inne usługi na razie nie ma zainteresowania.
- Na otwarcie salonu byłam przygotowana, bo liczyłam, że już przy drugim etapie nas odmrożą – mówi właścicielka. – Zasady higieny zawsze u nas były na pierwszym miejscu. Płyny dezynfekcyjne i rękawiczki to podstawa, gdy prowadzi się taką działalność. Teraz doszły jeszcze maseczki i gogle oraz ekran ochrony z pleksi. Każda klientka będzie miała mierzoną temperaturę i też musi być w maseczce - dodaje.
Ewa Gorec prowadzi jeden z najdłużej działających salonów w Chełmie. W tym tygodniu na pewno nie będzie próżnowała.
– Praktycznie nie mam już wolnych miejsc. Ile osób przyjmie w ciągu dnia? – To zależy od tego, jaki zabieg będzie wykonywany. Na hennę potrzeba mniej czasu, a na przykład oczyszczanie twarzy trwać może nawet 120 minut.
– Wszystko mam już rozpisane, łącznie z czasem, który przeznaczę na dezynfekcję wszystkich sprzętów, z którymi klientka miała kontakt – mówi Ewa Gorec.
W ubiegłym tygodniu kosmetyczka dokonywała jeszcze najpotrzebniejszych zakupów, które pozwolą na funkcjonowanie jej zakładu w tych specyficznych warunkach.
– Musiałam kupić termometr bezdotykowy, bo wszystkim klientkom będę mierzyła temperaturę. Zamówiłam też zapas płynów dezynfekcyjnych, maseczek, rękawiczek. Opracowałam ankietę dla klientek, którą muszą wypełnić.
Padają w niej pytania dotyczące między innymi ewentualnych kontaktów z osobami chorymi na COVID-19 czy kwarantannę, a także czy mają jakieś objawy wskazujące na zakażenie koronawirusem.
Klientki przed wejściem do zakładu obowiązuje dezynfekcja rąk, noszenie rękawiczek i maseczek. Podczas zabiegu nie można używać telefonów.
- Wiem, że to wszystko dalekie jest od normalności, jaką znaliśmy, ale cieszę się, że mogłam wrócić do pracy - dodaje kosmetyczka.
Podobne zasady obowiązują w zakładach fryzjerskich.
- Tak organizuję pracę, aby nie było żadnych kolejek i by klienci nie mieli ze sobą kontaktu – mówi Karolina Sobczak. – Umawiamy się telefonicznie na konkretną godzinę. Używam jednorazowych peleryn i ręczników, stosuję wszystkie zalecenia wydane przez ministra zdrowia – dodaje. – Z szacunku dla klienta, z szacunku dla siebie i dla zaistniałej sytuacji – dodaje.
Czy sytuacja, z którą muszą się zmierzyć, spowoduje wzrost cen ich usług? Jeszcze o tym nie myślały. Prawda jest taka, że gdy gabinety były zamknięte, straciły 100 procent przychodów. Przy takim reżimie sanitarnym, jaki teraz obowiązuje, odrabianie strat trochę potrwa.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że właściciele niektórych gabinetów koszty ochrony przed koronawirusem chcą przerzucić na klientów.
Napisz komentarz
Komentarze