- Boże, co tu się działo! Szczęście, że tak krótko to trwało. Po piętnastu minutach już było po deszczu - mówi starsza mieszkanka Majdanu.
Takiej burzy jeszcze nie widziała i nie pamięta takiego kataklizmu żaden z sąsiadów. Ulica w Majdanie zamieniła się w rwącą rzekę. Już po burzy jedna z mieszkanek chwyciła za telefon komórkowy i nagrała płynącą przez wieś wodę. Udostępniła nam nagranie, które zamieściliśmy na stronie internetowej Super Tygodnia Chełmskiego.
Oberwanie chmury, grad i trąba powietrzna
W ubiegłym tygodniu w czwartek po południu przez powiat chełmski przeszły ulewne deszcze. Kilka razy strażacy interweniowali też w Chełmie. Na ul. Przemysłowej zalało piwnicę budynku mieszkalnego, a na ul. Wołyńskiej - piwnicę w bloku.
Najwięcej zniszczeń było w Majdanie w gminie Wojsławice. Strażacy byli też w Sielcu, gdzie po oberwaniu chmury woda dostała się do piwnic. Mieli pełne ręce roboty, sprzątali powalone drzewa, zmywali błoto z szos, wypompowywali wodę. Nie tylko budynki ucierpiały. Zasiewy na polach pokryła gruba warstwa błota. Straty jeszcze są szacowane.
- Gdy nadeszła trąba, byliśmy w stodole. Nie dało się wyjść na zewnątrz. Wiatr szarpał drzwiami, nie mogliśmy ich otworzyć. Bramy zamknięte na zasuwy na górze i na dole wyginały się od podmuchów - mówi pani Agnieszka.
Gdy deszcz i wiatr ustał, ludzie wyszli zobaczyć zniszczenia. Przez wieś płynęła rzeka wody i błota. Przelewała się przez zamulone rowy, zalała ogrody. Wiatr pozrywał dachy, a deszcz zmoczył paszę dla zwierząt i słomę.
- Mama wyszła zobaczyć, czy cielęta nie stoją w wodzie. Za nią wybiegł nasz pies i omal się nie utopił. Woda sięgała nam do kolan, a nurt był tak silny, że przewracał człowieka - wspomina pani Agnieszka.
Jeden z mieszkańców Majdanu podczas burzy jechał ciągnikiem. Przed nim upadło powalone wichurą drzewo. Zjechał z szosy i utkną w rowie. Trzeba było traktor wyciągać z błota.
- Nie było dokąd uciekać, gdy to naszło... - wspomina starszy człowiek.
Zdmuchnęło stodołę, jakby była z zapałek
Najwięcej zniszczeń trąba powietrzna wyrządziła w gospodarstwie Henryka Nowosada. Jeden z budynków gospodarczych, w którym trzymał paszę dla zwierząt i sprzęt rolniczy, zawalił się pod naporem wiatru.
- Trwało to dwie, trzy minuty. Słyszałem tylko szum deszczu. Nie wyszedłem z domu, bo mi się nie udało otworzyć drzwi, tak wiało. Już miałem naszykowane wiaderko dla cielaka, chciałem drzwi stodoły zamknąć... Tam, którędy zwykle chodzę, zerwało instalację elektryczną. Może już bym nie żył... - mówi pan Henryk.
W gospodarstwie pana Henryka wichura zerwała także dach z kuchni letniej i... położyła go w to samo miejsce. Deski leżą obok siebie, jak wcześniej, ale nie są poprzybijane. Za budynkami było złożone porąbane drewno. Wartkie strumienie płynące z dwóch stron, zmieszały go z błotem i przeniosły w inne miejsce.
Alarm dla strażaków
- O godz. 18.20 otrzymaliśmy alarm z Chełma o burzy. Przez Majdan przeszła trąba powietrzna. Przyjechały OSP Huta, Nowy Majdan i dwie jednostki z Chełma. Wypompowaliśmy wodę z piwnic, zakryliśmy dach plandeką. Wróciliśmy do jednostki o godz. 22 - mówi Dariusz Popek, prezes OSP w Nowym Majdanie, jednocześnie radny i sołtys wsi.
Strażacy z Chełma przyjechali, by usunąć zwalony na szosę konar drzewa. Gdy wykonali zadanie, okazało się, że woda z pól zaczęła zalewać posesje i dostała się do piwnic. Udrożnili więc zamulone przepusty i przystąpili do wypompowywania wody z piwnic. Musieli też zabezpieczyć zniszczoną stodołę pana Nowosada i pokryć plandeką dach magazynu należącego do jednego z mieszkańców wsi. W międzyczasie usuwano też błoto z drogi. Prace trwały do późnych godzin nocnych. Jeszcze następnego dnia przyjechali, by ściąć połamane konary drzew, które zagrażały bezpieczeństwu ludzi. Prac porządkowych będzie jeszcze dużo.
- Następnego dnia z samego rana odwiedziliśmy rolnika, który najbardziej ucierpiał w trakcie trąby powietrznej. Budynek jego stodoły nie nadaje się do remontu, tylko do odbudowy. Zadeklarowałem ze swojej strony, że pomożemy i odbierzemy eternit, którym był pokryty. Strażacy ochotnicy, zaraz po obejrzeniu tego budynku przez ubezpieczyciela, bo na szczęście był ubezpieczony, pomogą go uprzątnąć - mówi wójt Henryk Gołębiowski.
Sielec tonie!
Chwile grozy przeżyli również mieszkańcy Sielca w gminie Leśniowice. Tam padało przez około godzinę. Woda z pól przelewała się przez szosę i płynęła przez podwórza położonych niżej domów. Nawałnica przetoczyła się m.in. przez podwórze Andrzeja Żukowskiego.
- Jak żyję, nie pamiętam takiej katastrofy. Dawniej przy szosie po drugiej stronie były głębokie rowy. Zatrzymywały wodę i błoto. Teraz przelało się to wszystko przez moje podwórze, dostało się do garażu i zniszczyło całkowicie ogród - mówi Żukowski.
W sprawie zasypanych rowów w Sielcu interweniowała radna Monika Mazur jeszcze w październiku ubiegłego roku. Poruszała ten problem na sesji, w obecności starosty Piotra Deniszczuka, który zarządza drogą powiatową w Sielcu, i nawet napisała pismo w tej sprawie. Otrzymała odpowiedź, że roboty zostaną wykonane w tym roku. Wyznaczony termin nie minął, ale przed ostatnią burzą nie zdążyli. Już na drugi dzień po ulewie pracownicy starostwa oglądali zniszczenia
- Takich potrzeb w powiecie jest bardzo dużo. Wszelkie wysiłki powiatu idą w tym kierunku, żeby zrobić jak najwięcej i rowów, i dróg - tłumaczy starosta Deniszczuk.
Zobaczcie też film, który nakręcił jeden z mieszkańców >>>TUTAJ<<<
Napisz komentarz
Komentarze