Chełm. MARSZ ŚMIERCI. Pamiętali o ofiarach z 1 grudnia 1939 roku
W piątek przed południem pod tablicą upamiętniającą ofiary wydarzeń z 1 grudnia 1939 roku, do których doszło w Chełmie padły słowa o tym, co zostało tego dnia zapoczątkowane na placu dr Łuczkowskiego.
- W przeddzień, czyli 30 listopada 39 roku pojawiły się afisze obwieszczając, że następnego dnia, czyli 1 grudnia z samego rana mają stawić się mężczyźni, oczywiście pochodzenia żydowskiego od 16 do 60 roku życia. Są też takie informacje, że Gmina Żydowska miała nakazane poinformować Żydów, że mają się stawić tylko zdrowi, młodzi mężczyźni, ale obawiała się, że zbyt wielu ich się nie zgłosi, wobec tego rozszerzyła ten wiek do 60 roku życia. Na rynek przybyli ludzie bardzo młodzi, ale tez starsi, schorowani, niepełnosprawni, z różnymi dysjunkcjami. Gdy zgromadzono tu mężczyzn, zapewniani ich, że jadą do pracy i żeby się niczego nie obawiali - przypomniała historię sprzed 84 lat Dorota Bida z Działu Historii Muzeum Ziemi Chełmskiej
Jak złudne były to obietnice zebrani na placu mężczyźni przekonali się już po chwili, gdy dostali od Niemców nakaz oddania dowodów tożsamości i kosztowności. Wkrótce doszło do pierwszych egzekucji, a potem ruszył w stronę Hrubieszowa marsz ok 2 tysięcy osób, którego większość nie przeżyła.
W trakcie dzisiejszego spotkania przy placu uczennica Zespołu Szkół Energetycznych i Transportowych przeczytała list Shlomit Beck, prezeski Organizacji Chełmian w Izraelu, która opisała doświadczenia swojego pradziadka Fajwla Szragi Rozenknopfa.
Pradziadek Shlomit Beck zginął w trakcie morderczego marszu chełmskich Żydów.
Napisz komentarz
Komentarze