Włodawianie przystępowali do środowego meczu z Orlętami Łuków opromienieni zwycięstwem ze Spartą Rejowiec Fabryczny 2:0. Nastroje gospodarzy szybko popsuł już w 6. minucie Szymon Łukasiewicz. Na początku drugiej połowy wynik podwyższył Oskar Siwek. Ten sam zawodnik i Radosław Szustek dołożyli gole w końcówce spotkania.
- Trudniej nam się grało przez szybko straconego gola. Choć mieliśmy minimalna przewagę w pierwszej połowie, przeciwnik stanął za podwójną gardą. Po zmianie stron sytuacja zupełnie wymknęła się spod kontroli. Najpierw szybko straciliśmy bramkę, a później, z powodu poważnego urazu, boisko musiał opuścić Mahdysh. Został odwieziony do szpitala - komentuje Mirosław Kosowski, trener Włodawianki Włodawa.
Na nagraniu z meczu widać, że w środkowej części boiska zawodnik chciał wślizgiem wybić piłkę, ale rywal upadł na tylną część jego głowy. Z informacji udzielonych przez szkoleniowca wynika, że Mahdysh ma uszkodzony odcinek szyjny kręgosłupa. Najprawdopodobniej nastąpiło tylko naciągnięcie jakiegoś mięśnia. Piłkarz ma założony kołnierz ochronny i będzie musiał chodzić w nim przez co najmniej miesiąc. Sam zainteresowany napisał później kibicom na klubowej stronie internetowej, że żyje i dziękuje za wsparcie.
- Po stracie zawodnika i odjechaniu karetki z boiska próbowaliśmy jeszcze coś zrobić, ale na nic się to wszystko zdało. Łukowanie ponownie wyprowadzali kontrataki, a w końcówce strzelili jeszcze dwie bramki. Wygrali zasłużenie. Mam nadzieję, że wyciągniemy wnioski z tego spotkania. Mamy młody zespół i każdy mecz to dla nas nowe doświadczenie. Celem jest utrzymanie, więc spokojnie musimy dalej pracować i starać się zdobywać punkty w następnych kolejkach - dodaje Kosowski.
Włodawiankę czeka najprawdopodobniej kara finansowa za odpalenie rac podczas meczu ze Spartą Rejowiec Fabryczny. Niektórzy kibice chcieli uczcić w ten sposób 10. rocznicę śmierci Edmunda Świtki, legendarnego trenera i działacza Włodawianki.
- Ja myślę, że ktoś zrobił z tego wielką aferę, mówiąc że jakieś race i świece dymne były odpalone. Wydaje mi się, że kibice chcieli uczcić Edmunda Świtkę. Uważam, że doping był kulturalny ze strony szalikowców. Mnie, jako trenerowi, to się podobało i trzeba za taką inicjatywę pochwalić, bo to nieczęsto zdarza się na boiskach czwartej ligi. Słyszałem, większa afera była na spotkaniu Motoru Lublin z Ruchem Chorzów, ale o tym w ogóle się nie mówi. Tam zadymiło cały stadion i było kibicowanie nie powiem jakie. O tym trzeba rozmawiać, a nie o meczu Włodawianki ze Spartą. Trzeba zapytać, czy tam były kary. Musimy czekać na oficjalny komunikat wydziału dyscypliny - dodaje trener Włodawianki.
Jak ocenia pierwsze spotkanie?
- Na inauguracji chcieliśmy wygrać ze Spartą i to się udało. W sumie na boisku wystąpiło ośmiu młodzieżowców, a aż czterech debiutowało w czwartej lidze. Ci młodzi chłopcy być może będą pamiętać to do końca życia. Było to trudne spotkanie i z kategorii takich "kto pierwszy strzeli bramkę, ten najprawdopodobniej wygra mecz". Goście mieli sytuację sam na sam i trafili w spojenie słupka z poprzeczką. Ale najważniejsze jest, że to my wyszliśmy na prowadzenie i wygraliśmy po golach Rafała Szadego i Kacpra Czarnoty - relacjonuje Mirosław Kosowski.
Kolejny mecz Włodawianka rozegrała 15 sierpnia w Piotrowicach z drużyną POM Iskra. Spotkanie zakończyło się po oddaniu bieżącego numeru do druku. Więc niestety nie mogliśmy podać jego rezultatu.
Napisz komentarz
Komentarze