Przedstawiciele domów pomocy społecznej zorganizowali się i postanowili zaprotestować, ponieważ uważają, że ich praca oraz poświęcenie na rzecz podopiecznych nie jest wynagradzane na odpowiednim poziomie.
- Zabiegamy nie tylko o podniesienie średniej płacy w danym domu o 1000 zł, ale również o kompleksowe zmiany ustawodawcze. W tym momencie podniesienie naszych pensji uzależnia się od kosztów utrzymania danego podopiecznego i jest to rodzaj szantażu. Jeśli bowiem te koszty się znacząco zwiększą, domy będą stopniowo wygaszane - mówi Małgorzata Guz z NSZZ "Solidarność" Regionu Środkowo-Wschodniego, który odpowiada za przygotowanie protestów.
Protesty odbywają się w sposób zaplanowany i rozpoczęły się w poniedziałek, 4 lipca, pikietą pod siedzibą starostwa powiatowego w Kraśniku. Związkowcy tego dnia odwiedzili również Świdnik, lubelski ratusz, siedzibę starostwa lubelskiego oraz starostwo w Lubartowie. We wtorek, 5 lipca, rano protestujący spotkali się, by wyrazić swoje niezadowolenie przed siedzibą Starostwa Powiatowego w Chełmie. Kolejne spotkanie było w Krasnymstawie.
- Dlaczego zabiegamy o podwyżkę w wysokości 1000 zł? 1000 zł to różnica pomiędzy poziomem minimalnego wynagrodzenia a tzw. średnią krajową, zatem wydaje nam się, że to uczciwe rozwiązanie - dodaje Guz.
- Sytuacja w DPS-ach jest nieciekawa. Opiekunowie zarabiają na przykład 3154 zł podstawy. U nas pracują pielęgniarki w wieku powyżej 50 i 60 lat. Żadna młoda nie przyjdzie. Są DPS-y, w których opiekunowie podają leki, ponieważ na dyżurze nie ma pielęgniarki. Opiekun za tak małe wynagrodzenie wykonuje czynności, które do niego nie należą. Kto odpowie za pomyłkę? Oczywiście u nas na szczęście jeszcze nie ma takich sytuacji, ale w niektórych placówkach już się zdarzyły - powiedziała nam jedna z pielęgniarek.
Do problemów zgłaszanych przez związkowców odniósł się również starosta chełmski, Piotr Deniszczuk.
- Jestem po rozmowach z przedstawicielami załogi i związków naszego największego w powiecie domu pomocy społecznej, czyli domu w Nowinach. Rozumiem wszystkie zgłaszane przez nich postulaty. Tymczasem podnieśliśmy płace, ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie są to podwyżki wystarczające. Podkreślam jednak, że dotychczasowa współpraca z domami zlokalizowanymi na terenie naszego powiatu układa mi się bardzo dobrze. Wiem, że pogarszająca się sytuacja gospodarcza dotyka także domy pomocy, gdzie praca jest bardzo trudna - wyjaśniał starosta.
Mimo przebywania na urlopie, starosta krasnostawski Andrzej Leńczuk spotkał się z uczestnikami pikiety. Zadeklarował poparcie postulatów pracowników domów pomocy społecznej w Krasnymstawie, Bończy i Surhowie, które podlegają jego urzędowi.
- Na pikiecie usłyszałem, że są dysproporcje w wynagrodzeniach między stanowiskami. Mam świadomość, że mogą one wynikać ze stażu i specyfiki wykonywanej pracy. Starosta i zarząd nie mają tu jednak nic do powiedzenia. Wszystko zależy od dyrektorów, którzy przydzielają te podwyżki. Chcemy, aby od września pensje wzrosły średnio o 300-350 złotych brutto na pracownika. Będziemy optowali również za tym, żeby jakaś regulacja nastąpiła od stycznia przyszłego roku, gdy znów wzrośnie pensja minimalna - mówi starosta Andrzej Leńczuk.
Dodaje, że ostateczna kwota podwyżki będzie uzależnione od możliwości budżetu powiatu. Wyjaśnia, że domy pomocy społecznej bazują na dochodach pochodzących z opłat za pobyt mieszkańców. Optymalną sytuacją jest pełne obłożenie liczby miejsc w danej placówce. Jeśli podopiecznych jest mniej, wpływy spadają, ale koszty utrzymują się na tym samym poziomie. Obecnie jest kilka wolnych miejsc w krasnostawskich placówkach.
Protestujący podkreślają, że ich walka dotyczy wszystkich, niezależnie od miejsca pracy czy przynależności związkowej.
Napisz komentarz
Komentarze