Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Krasnystaw. Gorący spór wokół anonimów. "Czujemy się grilowani"

Wiele gorzkich słów usłyszał były starosta Janusz Szpak od pracowników Domu Pomocy Społecznej w Krasnymstawie. Zarzucili mu, że na jednym z poprzednich posiedzeń odczytał anonim godzący w dobre imię ich placówki. Dyrektorka DPS-u pozwała go do sądu za pomówienie. - Zrobiliście nade mną sąd kapturowy - zżymał się sam zainteresowany.
Krasnystaw. Gorący spór wokół anonimów. "Czujemy się grilowani"

Autor: Starostwo Krasnystaw

W ubiegły czwartek na wniosek Szpaka i jego klubowych kolegów z Polskiego Stronnictwa Ludowego zwołana została nadzwyczajna sesja radu powiatu. Głównym tematem było omówienie aktualnej sytuacji w opiece społecznej ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji w Domu Pomocy Społecznej w Krasnymstawie. Radni chcieli przyjąć również stanowisko w sprawie zobowiązania starosty Andrzeja Leńczuka do podjęcia działań związanych z przywróceniem prawidłowego funkcjonowania tej placówki.

Sesja miała związek z wieloma niepokojącymi sygnałami, między innymi dotyczącymi rzekomo niewłaściwego traktowania podopiecznych, pieczy nad ich depozytami, różnymi doniesieniami do prokuratury i wybrykami alkoholowymi wśród pracowników. Na wstępie Szpak chciał wyłączenia jawności transmitowanych na żywo obrad. Argumentował, że poruszane tematy mogą naruszyć dobra osobiste niektórych osób. Radca prawny stwierdził, że wniosek radnego jest bezprzedmiotowy.

Następnie starosta Andrzej Leńczuk omówił sytuację we wszystkich domach pomocy społecznej i placówkach opiekuńczo-wychowawczych prowadzonych przez powiat krasnostawski. Stwierdził, że pisać każdy może, ale należy brać poprawkę na różne anonimy. Po jednym z nich zdecydował się na audyt w zakresie gospodarowania depozytami mieszkańców. Kontrola nie wykazała jednak nieprawidłowości. Prokuratura nie doszukała się również niczego w doniesieniach o rzekomym molestowaniu jednego z podopiecznych i na początku czerwca odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie.

W trakcie dyskusji zachowanie Szpaka i wnioskodawców sesji nadzwyczajnej potępił wiceprzewodniczący rady Mirosław Księżuk. Jego zdaniem, należało sprawę zgłosić do odpowiednich instytucji, a nie decydować się na odczytanie anonimu na sesji.

- Występujecie przeciw DPS-owi, pracownikom i zaradnym mieszkańcom tej placówki. W poprzedniej kadencji byliśmy w opozycji, a nie zachowywaliśmy się w ten sposób. Wiele rzeczy załatwiało się w zaciszu gabinetów. Wasze obecne zachowanie to zwykłe bicie piany. Powinniście się za to wstydzić. Chodzi wam tylko o to, żeby media napisały o tym, że źle się dzieje. A że nie ma to nic wspólnego z prawdą lub jest nieistotne, to już bez znaczenia - punktował Księżuk.

Czytaj także: Pikiety pracowników domów pomocy społecznej. Chcą podwyżek [ZDJĘCIA]

- A na co miałem czekać? Aż dojdzie do tragedii? Po głośnych i szeroko opisywanych wydarzeniach w domu pomocy społecznej w Jordanowie musiałem zareagować. Wiele spraw z naszej placówki przedstawię w sądzie, na co mam świadków. Z kolei teraz chcę zadać pani dyrektor kilka krótkich pytań. Czy ma pani informacje o biciu i przemocy wobec podopiecznych w niektórych filiach? Dlaczego rzadko pojawia się pani na trzecim piętrze, gdzie ma dochodzić do sytuacji opisanych w anonimie? Czy prawdą jest, że związki zawodowe czekają na wyjaśnienie w sprawie wymierzania pracownikom kar w obecności mieszkańców placówki? - dociekał Szpak.

- Jeśli posiada pan informacje o przemocy, czy zostało to zgłoszone na policję? Ja bym tak zrobiła. Nie lekceważę żadnego sygnału, nawet jak pracownik mówi, że ktoś z podopiecznych coś wymyśla. Proszę o konkretne przykłady ukarania pracowników przy podopiecznych, bo ja sobie takich nie przypominam. Tragedia mogła się stać po odczytaniu anonimu dotyczącego jednego z podopiecznych, który nie jest w stanie ocenić, co wokół jego osoby się dzieje. Jesteśmy po kontroli doraźnej z polecenia wojewody i audycie depozytów. Dlaczego nie interesuje się pan ich wynikami? Wniosek do sądu w sprawie pomówienia złożyłam z oskarżenia prywatnego. Gdyby pan był na moim miejscu, z pewnością nie wahałby się w tej sprawie nawet 5 minut - mówiła Ewa Kowalik, dyrektor DPS w Krasnymstawie.

Głos zabrał Ryszard Kosiba, który jako jeden z mieszkańców DPS-u przy ul. Kwiatowej negatywnie ocenił okres 12-letnich rządów poprzedniej dyrektorki Anety Mróz. Z jego wypowiedzi wynikało, że podopieczni mają przy obecnym kierownictwie więcej swobody. Wcześniej wiele rzeczy miało się opierać na różnych nakazach i zakazach. Omówił też kilka sytuacji, które zostały wyolbrzymione w mediach. W takich placówkach nie budzą one sensacji z powodu schorzeń intelektualnych osób, nad którymi sprawowana jest opieka.

 Katarzyna Żebrowska odczytała list pracowników DPS-u. Mówiła, że wiele razy padły w ich stronę bezpodstawne oskarżenia. "Płaczący personel" nie podaje w anonimach żadnych konkretów. Tworzy się jedynie atmosferę skandalu, która niczemu nie służy i w ostateczności może doprowadzić do zamknięcia placówki. Gdyby naprawdę było źle, już dawno byłoby tam sporo kontroli.

Czytaj także: Bicie, poniżanie, wyzwiska. Piekło niepełnosprawnych podopiecznych DPS-u w Jordanowie

- Większość ludzi pracuje w tym zakładzie po kilkadziesiąt lat. Co stało się u nas takiego, że w krótkim czasie pojawiło się tyle negatywnych doniesień? Przez takie anonimy pracujemy z batem nad głową. Zamiast poświęcać więcej czasu mieszkańcom, musimy zajmować się sprzątaniem, bo w każdej chwili może przyjść kontrola. Jeśli ciągle nas "grilujecie", to jak mamy dbać o dobrą atmosferę? Tymczasem wiele negatywnych rzeczy wyszło z tej sali. Problemów nie rozwiązuje się w ten sposób. Zapraszamy do zapoznania się z tym, jak wygląda nasza codzienna praca. Gesty czułości i miłości wobec podopiecznych, których nie odwiedza rodzina, mogą być opacznie zrozumiane. Mimo długiego stażu pracy, sami czasami nie wiemy, jakimi reakcjami ktoś może nas zaskoczyć. Dla osób z zewnątrz niektóre sytuacje mogą być gorszące, ale dla nas są rutyną - mówiła Monika Podolak, opiekunka w DPS Krasnystaw.

Jedna z pracownic stwierdziła wprost, że były starosta nie może pogodzić się z utratą władzy w powiecie. Szpak ripostował, że jest już emerytem i do niczego już nie aspiruje. Przepraszał, jeśli ktoś poczuł się urażony. Wolał jednak w tej sprawie dmuchać na zimne. Jednocześnie zarzucił Leńczukowi, że sesja przybrała wobec niego charakter sądu kapturowego. Z kolei radny Krzysztof Zieliński ocenił, że obecność pracowników DPS-u była "ustawką ze scenariuszem rozpisanym na role".

Przewodniczący komisji ochrony zdrowia i polityki społecznej Leszek Janeczek uznał, że takie spotkanie było dobre dla oczyszczenia atmosfery wokół DPS. Uważa, że wielu radnych jest w trudnej sytuacji, gdy otrzymuje anonimowe sygnały w różnych sprawach. Podał przykład zdjęcia podopiecznego, jakie upublicznił w czasie pandemii koronawirusa, za co musiał odpowiadać przed komisją etyki. Chodziło o przypadek mężczyzny, który leżał z wysoką gorączką na sali, w której znajdowało się kilkadziesiąt osób. Stwierdził, że trudno na takie rzeczy nie reagować.

Sesja zakończyła się bez uchwalenia stanowiska, które było w porządku obrad. Dyskusja między byłym starostą a pracownikami DPS-u toczyła się jeszcze na korytarzach i przed siedzibą starostwa. 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama