Pani Edyta od zawsze czuła, że czegoś w jej życiu brakuje. Mimo że jest szczęśliwą żoną i mamą, chciała dodać do swojego życia jakąś dodatkową, wyjątkową wartość. Tak zrodził się pomysł na stworzenie ośrodka, w którym dzieci mogłyby być po prostu sobą: by mogły poznawać świat w sobie tylko znany sposób, być blisko przyrody, rozwijać swoją wrażliwość i charakter poprzez kontakt ze zwierzętami.
- Od zawsze kocham wieś. Kocham również zwierzęta, nie tylko te wiejskie. Interesuje mnie złożoność zwierzęcej osobowości, to, w jaki sposób zwierzęta komunikują się z ludźmi. Postanowiłam stworzyć takie miejsce, w którym mogłabym łączyć wypoczynek, rekreację na łonie przyrody z edukacją, zajęciami z udziałem zwierząt. Pomysł na to miejsce jest taki, żeby dzieci mogły się tutaj wybiegać, po prostu pobyć ze sobą i na łonie przyrody. Bardzo ważne jest, aby mali opiekunowie mogli o te zwierzęta osobiście dbać, głaskać je, przytulać, karmić. To naprawdę pozwala rozwinąć się wszechstronnie. Prace przy zwierzętach wymagają zaangażowania wielu partii mięśni, rozwijają motorykę i sprawność manualną. To niezwykle istotne - wyjaśnia Edyta Wawryniuk.
Pani Edyta wciąż powtarza, że zwierzęta są naturalnym stymulatorem. Naturalne właściwości ich ciała (choćby miękkość futra) sprawiają, że dzieci czują się zachęcone do działania i zabawy. Nie do przecenienia jest również fakt, że opieka nad zwierzętami uczy dzieci odpowiedzialności. W świecie, który rodzi egoistów i ludzi skupionych na swoim "ja", mogą uczyć się tego, że trzeba o coś zadbać, o coś się zatroszczyć. Przyroda wydaje się dla dziecka najbardziej dostępnym źródłem wrażeń, przeżyć, wiedzy i bezpośrednich doświadczeń, bodźcem do wszechstronnego rozwoju.
- W ośrodku wychodzimy z założenia, że kontakt z żywym stworzeniem i przyrodą rozbudza nie tylko w dzieciach, ale i dorosłych nieuświadomione pokłady wrażliwości, szacunku. W związku z tym, że nasz świat staje się coraz bardziej "wirtualny", nastawiony na konsumpcję i wyobcowanie jednostek ze wspólnot, okazuje się, że odkrycie na nowo tych podstawowych prawd jest nie tylko wartościowe, ale w obecnych warunkach rozwoju naszej cywilizacji wręcz konieczne. Powrót do tego, co podstawowe - oto, co chcemy oferować w naszym ośrodku - podkreśla pomysłodawczyni przedsięwzięcia.
Na czym polegało przygotowanie do otwarcia tak wymagającego merytorycznie projektu?
- Obecnie jestem po dwóch szkoleniach z alpakoterapii. W dalszym ciągu chcę się szkolić i prowadzić warsztaty z dziećmi w otoczeniu przyrody. Chcę po prostu stworzyć zagrodę edukacyjną, w której będziemy pokazywać dzieciom bogactwo dawnej wsi, tradycyjny wymiar pracy na roli. Liczę oczywiście na intensywną współpracę z kołami gospodyń wiejskich, ponieważ są to obecnie prawdziwe skarbnice wiedzy o dawnych tradycjach. Chciałabym również, by nasz ośrodek stał się z czasem miejscem promującym naszą gminę - wyjaśnia Wawryniuk.
Obecnie w ośrodku żyją sobie takie zwierzęta: alpaki - Niki i Karmel, kuc szetlandzki - Pysia, kozioł Gienek i koza Maja, świnki getyńskie – Czesia i Lola, kózki miniaturki – słynna Nela, Zuzia i Benio, króliki, świnki morskie, papugi, kaczki, kury, psy i koty. Ich opiekunka nie ukrywa, że spędza przy "zwierzogrodzie" każdą wolną chwilę, ale utrzymuje jednocześnie, że inaczej nie byłaby w stanie funkcjonować. Właścicielka ma jednak plany, by ten skład powiększył się o drób ozdobny - pawie, bażanty itp.
Niewątpliwie prowadzenie tego typu miejsca jest bardzo wymagające. Pani Edyta z trudem godzi obowiązki żony, mamy, pracowniczki, rolniczki i studentki. Ale mnogość zajęć sprawia, że ma ochotę, by wciąż się rozwijać.
- Jak czuję się wśród moich zwierząt? Świetnie! Mogę się zrelaksować i zapomnieć nieco o pędzie współczesnego świata. Traktuję ich jak rodzinę. Zwierzęta są bardzo wrażliwe na okazywane im uczucia. Jeśli doznają przykrości ze strony człowieka, odpłacą się tym samym - zamknięciem i agresją. Jeśli będą traktowane z należytą troską, to nawet poranione i skrzywdzone z czasem się otworzą i okażą mnóstwo ciepła. To wymaga mnóstwo pracy, cierpliwości, procesy socjalizacyjne bywają bardzo rozciągnięte w czasie. Ale cieszy to, że reagują np. na swoje imię. Mam jeszcze w zanadrzu kilka pomysłów związanych z rozwojem tego miejsca. Nie spieszę się jednak, wszystko ma swój czas. Cieszy mnie to, że nasza praca wywołuje uśmiech - nie tylko na twarzach naszych małych gości, ale również ich rodziców, opiekunów, a nawet seniorów - uśmiecha się pani Edyta.
Napisz komentarz
Komentarze