Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Mieszkania, apartamenty, kawalerki do wynajęcia
Reklama

Kulisy reanimacji na chełmskiej ulicy. "Nie blokujmy korytarza życia!"

Niesamowita akcja miała miejsce w sobotę (19 listopada) na ul. Armii Krajowej w Chełmie. Kierowcy i piesi ratowali mężczyznę, który zasłabł we własnym aucie. Walczyli o jego życie...
Kulisy reanimacji na chełmskiej ulicy. "Nie blokujmy korytarza życia!"

Autor: Kacper Chmielewski, archiwum

W sobotę (19 listopada) około godziny 13 na skrzyżowaniu ulic Armii Krajowej z Lwowską w Chełmie doszło do niecodziennego zdarzenia.

Po zmianie świateł kierowcy zatrzymali się na czerwonym przed przejściem dla pieszych. Po ponownym zapaleniu się zielonego jedno z aut nie ruszyło, więc większość kierowców zaczęła bez zastanowienia wymijać sąsiednim pasem blokujący drogę pojazd. Tylko jedna z kobiet zatrzymała się, by sprawdzić, dlaczego kierowca nie jedzie. Próbowała nawiązać z nim kontakt. Wołała, pukała w szybę, ale bezskutecznie. Nie reagował…

Dołączyli do niej zaniepokojeni inni kierowcy i przechodnie. Próbowali dostać się do środka auta, otwierać wszystkie zamki, lecz drzwi były zaryglowane.

– Niestety, włączony silnik pojazdu zablokował zamki. Prawdopodobnie mogły być zablokowane albo przez kierowcę albo przez system autolock, który mógł zamykać drzwi auta tuż po ruszeniu. W międzyczasie z  pieszych stojących na przejściu podszedł mężczyzna z rękawiczkami medycznymi. Zaproponowałem, że w autobusie mam młotek do wybijania szyb. Po upewnieniu się, że jakiekolwiek inne możliwości dostania się do kierowcy zawiodły, pobiegłem do autobusu po młotek do bicia szyb ewakuacyjnych. W jednym momencie dobiegłem do auta i rozbiłem szybę boczną od strony pasażera, aby nie okaleczyć kierowcy. Kiedy wyszarpałem kluczyki ze stacyjki zamki pojazdu odblokowały się. Momentalnie piesi oraz inni kierowcy wyciągnęli kierowcę i zaczęli akcję krążeniowo-resuscytacyjną – powiedział nam pan Tomasz, kierowca CLA, a zarazem bezpośredni uczestnik opisywanego zdarzenia.

Świadkowie prowadzili reanimację przez kilka minut, zanim przybyły służby i przejęły akcję. Jednak nim to się stało, karetka utknęła w korku, co nie powinno mieć miejsca. W dużej mierze spowodowali go kierowcy – gapie obserwujący całe zajście.

– Zanim przyjechali funkcjonariusze, zauważyłem, że dla części kierowców oglądanie tej sceny było niczym rozrywka. Zamiast tworzyć tzw. korytarz życia stali i przyglądali się nam, nie zważając na wycie syren. Zacząłem więc "rozganiać" auta, by udrożnić drogę dwupasmową tak, by służby mogły przejechać. W takich sytuacjach każda sekunda jest ważna – dodaje nasz rozmówca. I mówi, że działał wtedy pod wpływem impulsu. - Każdy z ratujących zachował się zresztą bardzo przytomnie... 

W końcu udało się służbom dotrzeć na miejsce. Najpierw reanimację przejęli strażacy, którzy przyjechali najwcześniej. Jako kolejni pojawili się policjanci oraz karetka pogotowia ratunkowego. Ratownicy zabrali nieprzytomnego kierowcę do szpitala. Niestety, choć wszyscy tak walczyli o życie mężczyzny, nie udało się go uratować. Zmarł na szpitalnym oddziale ratunkowym. 

– Wielkie uznanie należy się młodemu człowiekowi, który w rękawiczkach medycznych jako pierwszy udzielał pomocy. Ogromy szacunek dla kobiety, która zatrzymała się, by sprawdzić, co się dzieje z kierowcą i jako pierwsza wezwała pomoc. Bardzo przytomnie zachowała się część pieszych oraz kierowców. Wielkie uznanie dla osób reanimujących nieprzytomnego mężczyznę. Chylę czoła wszystkim uczestnikom tej akcji ratunkowej. Pamiętajmy jednak, że w takich sytuacjach nie można blokować drogi, by zaspokoić własną ciekawość, tylko robić wszystko, by utworzyć korytarz życia... – podsumowuje nasz rozmówca.

O komentarz do sprawy poprosiliśmy także Tomasza Kazimierczaka, dyrektora Stacji Ratownictwa Medycznego w Chełmie. Chcieliśmy wiedzieć, czy takie sytuacje są powszechne, czy jednak szeroko pojęta kultura jazdy się u nas poprawia.

– Rzeczywiście, tarasowanie drogi służbom, które mają przez to problem z dotarciem na miejsce zdarzenia i udzieleniem pomocy jest problemem. Czas jest naszym największym wrogiem w przypadku akcji ratunkowych. Dlatego, jeśli jesteśmy świadkami takich sytuacji, postarajmy się myśleć strategicznie, ułatwiając działanie funkcjonariuszy. W przypadku chełmskich kierowców widzę jednak poprawę. Coraz większa rzesza z nich stara się w miarę możliwości usuwać z drogi, żeby pojazdy uprzywilejowane mogły się jakoś przecisnąć. Przy okazji chciałbym też zwrócić uwagę na inny problem. Często interweniujemy w mieszkaniach, czy to w blokach, czy mniejszych budynkach. Tam spotykamy się z utrudnieniami np. na klatkach schodowych, gdzie przez rozstawienie różnego rodzaju szafek, czy zostawianie wózków dziecięcych nie możemy przejść z naszym sprzętem. Z praktyki wiem, że ludzie zakładają, że nie będzie to nikomu przeszkadzało. I nie jest to problemem, póki nie stanie się coś na tyle poważnego, że muszą interweniować służby i np. ewakuować kogoś na noszach. Nasze społeczeństwo musi jeszcze się trochę podszkolić w kwestii empatii i wyobraźni w perspektywie ewentualnych zagrożeń – mówi dyrektor Kazimierczak.

Czytaj także:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama