Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Mieszkania, apartamenty, kawalerki do wynajęcia
Reklama

Kamila i Marcin: Dzielimy się z dziećmi swoją miłością [ZDJĘCIA, FILM]

Dzieci Kamili i Marcina Telaczyńskich chodzą do szkoły muzycznej, jeżdżą na basen, są w drużynie harcerskiej i zuchowej, trenują piłkę nożną i tańczą w zespole ludowym. Wszędzie ich pełno, bo wychowują się w ciepłym, pełnym miłości domu. Ich rodzince są wsparciem nie tylko dla nich. Dali też szansę na normalne życie dzieciom z trudnych rodzin.
Kamila i Marcin: Dzielimy się z dziećmi swoją miłością [ZDJĘCIA, FILM]
Kamila i Marcin Telaczyńscy dali też szansę na normalne życie dzieciom z trudnych rodzin. Są rodziną zastępczą od 7 lat

Autor: z arch. K. i M. Telaczyńskich

Kamila i Marcin Telaczyńscy z Łomaz są małżeństwem od przeszło 14 lat. Mają czterech synów: 14-letniego Jasia, 13-letniego Juliusza, 8-letniego Fryderyka i 4-letniego Franciszka. Wkrótce na świat przyjdzie też ich piąty synek. I choć wychowanie chłopców to ciężka, codzienna praca, to małżeństwo daje miłość i szansę na rozwój także 9-letniej Marysi, 3-letniej Zuzi oraz 2-letniej Amelce, będąc dla nich rodziną zastępczą.

Rodzicielstwo zastępcze. To było powołanie
 

Rodzina Telaczyńskich decyzję o zostaniu rodziną zastępczą podjęła około 7 lat temu. 

– O rodzicielstwie zastępczym rozmawialiśmy jeszcze przed ślubem, ciężko powiedzieć, że ten pomysł się zrodził. On jakoś w nas był, jak powołanie pukał w serca, bo los dzieci nigdy nie był nam obcy i też od zawsze gdzieś blisko dzieci bywaliśmy. Ja w wieku 16 lat prowadziłam już gromadę zuchową i pracowałam jako niania – opowiada Kamila Telaczyńska. – Dopiero około 7 lat temu, kiedy zaczęliśmy myśleć o budowie domu, to postanowiliśmy pójść do organizatora pieczy zastępczej i dowiedzieć się czegoś na ten temat. Na czym polega rodzicielstwo zastępcze, jakie warunki należy spełnić i czy się w ogóle nadajemy. Otrzymaliśmy odpowiedzi na nasze pytania i zaproszono nas na szkolenie. Było to około 10 czterogodzinnych spotkań raz w tygodniu. Przed szkoleniem musieliśmy jeszcze uzyskać zaświadczenia od lekarza, że nie ma przeciwwskazań ze strony zdrowotnej, żebyśmy pełnili tę funkcję i przejść testy psychologiczne. Pracownicy różnych instytucji bywali też u nas w domu – dodaje Marcin.

Małżeństwo odbyło również praktyki w domach dziecka i rodzinach zastępczych. 

– Nie podjęliśmy od razu decyzji o tym, że na pewno chcemy zaopiekować się takim potrzebującym dzieckiem. Zajęliśmy się najpierw budową domu. Dopiero rok po wprowadzeniu się do domu zdecydowaliśmy, że jesteśmy gotowi, gdyby była potrzeba zająć się dzieckiem. Kierowała nami chęć podzielenia się tym co mamy, pokazania wartości, priorytetów, zapewnienia bezpieczeństwa i prawidłowego rozwoju, ale też podzielenia się miłością – zaznacza Marcin.

Kamila i Marcin Telaczyńscy dali też szansę na normalne życie dzieciom z trudnych rodzin. Są rodziną zastępczą od 7 lat. Fot. Studio Fotograficzne Uskrzydleni
Marysia
 

Na telefon czekali 4 miesiące. Jeszcze tego samego dnia do ich domu trafiła siedmioletnia wówczas Marysia. Jak na wizytę nowego dziecka zareagowali synowie państwa Telaczyńskich?  – Byli przygotowani, wiele z nimi o tym rozmawialiśmy, pytaliśmy o ich zdanie, byli z nami w rodzinach zastępczych i domach dziecka. Przyjęli Marysię przyjaźnie, otwarcie, chętnie wszystko pokazywali, dzielili się i spędzali razem czas – wspomina Kamila. I dodaje, że wraz z mężem byli zaskoczeni tym, jak szybko Marysia stała się częścią ich rodziny. – Na początku pojawiły się w niej różne, w tym trudne emocje. Jej tęsknota, niepewność, ale i radość z tego, że jest fajnie, podobało jej się z nami i to nas cieszyło. Czekaliśmy pierwsze 3 czy 6 miesięcy, kiedy zacznie się coś dziać, kiedy minie ten czas adaptacji i dziecko pokaże problemy i to, czego doświadczyło – podkreśla Kamila.

I faktycznie, problemy emocjonalne naszych dzieci i Marysi zaczęły się znacznie później. 

– Dzieci tak się zżyły ze sobą, że pojawiała się zazdrość, walka o czas im poświęcany, sprawdzanie, czy na pewno jest wszystko po równo. Ze strony dzieci w pieczy zastępczej występuje też często naginanie granic, manipulowanie, sprawdzanie, czy już na zawsze zostaną w rodzinie. Często kradzieże, niszczenie rzeczy, robienie rzeczy, które ogólnie są zabronione i przyglądanie się jak zareaguje rodzic zastępczy – mówi Kamila.

Kamila i Marcin Telaczyńscy stworzyli ciepły i bezpieczny dom. Fot. Monika Roszkowska
Amelka i Zuzia

Po roku od przyjęcia Marysi rodzina przyjęła roczną Amelkę i dwuletnią Zuzię. 

– Było ciężko, bo to dwoje maluchów, Choć z pogotowia opiekuńczego i nie miały więzi z rodzicami, to pierwszy tydzień był ciężki, bo to nowe miejsce. Potem pomału się układało. Po  Amelkę niespodziewanie zgłosiła się babcia. Sprawa sądowa trwa już rok, babcia ma zgodę sądu na długie urlopowanie, więc Amelka bardzo dużo czasu spędza u babci. Wyrok zapadnie 19 czerwca. Amelka jest tak związana z babcią, że mamy nadzieję, że sąd podejmie decyzję, aby babcia mogła ją dalej wychowywać – mówi Kamila. – Są to też trudne emocje, związaliśmy się z nią, dzieci się zżyły, często pytają, gdzie będzie dalej Amelka. Myśleliśmy kiedyś, że to będzie najtrudniejsze, kiedy będzie dziecko odchodziło, bo się zmieni sytuacja, że nie damy rady. Okazuje się, że kiedy widzimy, że temu dziecku jest dobrze, że ma rodzinę biologiczną, która je kocha i chce je wychowywać, to zaczyna się na to patrzeć inaczej. Nie egoistycznie z pryzmatu własnych uczuć tylko dobra i uczuć tego dziecka i jego rodziny. Przecież taka właśnie jest nasza rola, rola rodziny zastępczej, żeby być zastępstwem kiedy w rodzinie biologicznej jest kryzys – dodaje mama dzieci.

Mają czas dla każdego dziecka
 

Rodzice, wychowując dzieci, mierzą się w różnymi trudnościami, ale warto podkreślić, że tworzenie rodziny zastępczej to również poświęcanie czasu każdemu dziecku z osobna.

Nasze dzieci też domagają się czasu tylko dla siebie i trzeba im go dać, to one muszą wiedzieć, że kochamy je najbardziej na świecie i zawsze są najważniejsze. Trzeba to jednak robić w taki sposób, aby nie dać poczuć dziecku w rodzinie zastępczej, że jest mniej kochane czy gorzej traktowane. I to jest właśnie najtrudniejsze. I te trudne emocje dzieci, kiedy często siedzi się i rozmawia, i tłumaczy, i przytula – każdego z osobna – czasem przez wiele godzin, a ono dalej płacze i jest niepocieszone. Ale kiedy po wielu nieraz miesiącach pracy widać efekty, widać że dziecko robi się spokojniejsze, że zaczyna rozumieć, akceptować, potrafi sobie poradzić lub spokojniej porozmawiać, to jest ta satysfakcja wychowawcza z najtrudniejszej tak naprawdę pracy – wyznają rodzice.

Dodają, że dla ich podopiecznych najtrudniejsze jest, kiedy rodzice biologiczni przestają się z nimi kontaktować lub robią to rzadko. Często bardzo trudne dla rodzin zastępczych i dzieci pieczowych jest to, kiedy rodzic biologiczny manipuluje takim dzieckiem. Opowiada kłamstwa, mówi że już je zabierze do domu, a tego nie robi, źle wypowiada się o rodzinie zastępczej w obecności dziecka czy namawia żeby zachowywało się tak a nie inaczej itp. – My nie mieliśmy nigdy problemu, żeby porozumieć się czy uzgodnić coś z rodziną biologiczną. Zawsze staramy się iść na rękę, wozić dzieci na spotkania, godzić się na te spotkania i telefony. Dopasowujemy się, bo uważamy, że i rodzic biologiczny, i dziecko mają do tego prawo, choć różnie dzieci reagują – zaznacza.

Dzieci Kamili i Marcina Telaczyńskich są harcerzami i druchami. Fot. z arch. K. i M. Telaczyńskich
Domownicy dzielą się obowiązkami
 

Małżeństwo oddało się rodzinie na sto procent. Mimo, że Marcin pracuje w nadleśnictwie a Kamila w szkołach i poradni oraz w MOPS-ie, to dużo uwagi poświęcają swoim dzieciom. Kochają podróże, często wyjeżdżają na wycieczki. W zeszłym roku byli nad morzem, w tym roku w Bieszczadach. Poza tym dzieci jeżdżą też na biwaki, obozy i kolonie. Małżonkowie podkreślają, że codzienność, czyli godzenie pracy z prasowaniem, sprzątaniem, gotowaniem czy pomoc w lekcjach i rozwożenie na zajęcia dodatkowe to już nie jest problem. To kwestia dobrej organizacji. 

– Staramy się uczyć dzieci samodzielności, odpowiedzialności i zaradności. Nie wyręczamy ich, wręcz przeciwnie – dużo angażujemy w życie domowe i obowiązki, stosownie do wieku. Najstarsi chłopcy pomagają mi w lesie i koszeniu podwórka, czasem sami pójdą po zakupy. Wszyscy mają dyżury wyprowadzania psa, wynoszenia śmieci, podział odkurzania i wycierania kurzu, rozładowywania zmywarki, ładowania pralki – opowiada Marcin Telaczyński.

 

Mimo wielu obowiązków Kamil i Marcin dbają o małżeńską relację. Wieczorami mają czas tylko dla siebie. 

– W tygodniu, do godz. 21 dzieci są w łóżkach, starsi chłopcy już w pokojach. W wyjątkowych sytuacjach, kiedy np. trzeba coś tłumaczyć w lekcjach czy jest weekend, są to późniejsze godziny, szczególnie jeśli chodzi o najstarsze dzieci. Często razem gramy w karty, planszówki, oglądamy filmy. Niestety rodzina spotyka się też z niezrozumieniem lokalnego środowiska.

 – Jak czyjeś dziecko płacze, to ludzie mają wytłumaczenie, ale jak nasze płacze czy się buntuje, czy krzyczy, czy wpada w histerię, to od razu jesteśmy posądzani o krzywdzenie dzieci. To bardzo krzywdzące. A my chcemy dzielić się naszą miłością i dać potrzebującym dzieciom ciepły dom – podsumowują rodzice. 

 

Czytaj także:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklamareklama Bon Ton
Reklamadotacje rpo
Reklama
Reklama