Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Gm. Dorohusk. „Tej historii nie da się wymazać, nie da się jej zapomnieć...”

Skąd przychodzimy? Jacy jesteśmy? Dokąd zmierzamy? Te podstawowe dla naszej ludzkiej kondycji pytania zadawał m.in. przy pomocy swojego słynnego obrazu Paul Gauguin. Powracają i dziś, kiedy jako wspólnota musimy zmierzyć się z całym bagażem sensów i znaczeń, jakie niesie ze sobą wspomnienie „krwawej niedzieli”. Ku pamięci tych zdarzeń w Dorohusku na miejscowym cmentarzu zostanie odsłonięty krzyż wołyński.
Gm. Dorohusk. „Tej historii nie da się wymazać, nie da się jej zapomnieć...”
Miejsce, gdzie stanie wołyński pomnik, na etapie przygotowań.

Źródło: https://parafiadorohusk.pl/

Wołyń był przez wiele lat systematycznie wymazywany z naszej polskiej, zbiorowej pamięci. W PRL-u o ofiarach rzezi mówiono, że są to osoby, które po prostu „zginęły na wschodzie”. Nieważny był historyczny kontekst, nikt nie wyjaśniał przyczyn, nie dociekał. Z poczucia wstydu lub politycznej bezsilności nie wskazywano sprawców i nie mówiono głośno, że „zbrodnia była zbrodnią”.

Obecnie ten stan rzeczy ulega systematycznej zmianie. Zauważalna jest gotowość do bycia świadkiem, do mówienia o Wołyniu jako zjawisku historycznie trudnym, ale absolutnie możliwym do opisania, wyjaśnienia. A nade wszystko – godnym upamiętnienia. Liczne środowiska i osoby zaangażowane w pielęgnowanie historycznej prawdy uważają, że Wołyń powinien zostać godnie upamiętniony nawet w najmniejszej, lokalnej społeczności. Zwłaszcza tam, gdzie Wołyniacy poszukiwali po ucieczce nowego domu. 

- Moi rodzice pochodzili z Wołynia, zachowali w pamięci te wydarzenia. Przyrzekłam im, że dopóki będę w stanie, zachowam ten depozyt pamięci. Że dołożę starań, aby ofiary rzezi nie zostały zapomniane, a miejsca z nimi związane były zadbane i ogólnie znane. I do tej pory się to udaje – mówi Regina Awtoniuk, która związana jest ze Stowarzyszeniem Odra-Niemen oraz chełmskim Środowiskiem Żołnierzy 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK.

Pani Regina od lat porządkuje, upamiętnia polskie miejsca pamięci na Wołyniu, angażując w te prace międzypokoleniowe grupy, w tym funkcjonariuszy Straży Granicznej.

- Zapewne wiedząc o moim zaangażowaniu w te sprawy, zwrócił się do mnie proboszcz parafii w Dorohusku ks. dr Witold Gąciarz z propozycją, aby nasze środowisko włączyło się w projekt budowy krzyża wołyńskiego na miejscowym cmentarzu parafialnym. Zgodziliśmy się – relacjonuje pani Regina.

Dorohusk to właściwie rodzinna parafia pani Reginy. To w niej przystępowała do wszystkich sakramentów. Swoje zaangażowanie w projekt rozumie poniekąd jako spłatę wołyńskiego długu, jaki ma wobec swoich przodków. 

- Budowę pomnika ofiar Wołynia, w zasadzie krzyża, zainicjowali wspólnie ks. Gąciarz oraz pan Jacek Grabowski, mieszkaniec Dorohuska. Osobiście go wykonał, a zrobił to też ze względu na swoją osobistą historię. Członkowie jego rodziny również pochodzili z Wołynia, więc to bardzo osobisty projekt – mówi Awtoniuk.

Oficjalne odsłonięcie krzyża oraz uroczystości związane z upamiętnieniem 80. rocznicy „krwawej niedzieli” będą miały miejsce w niedzielę, 16 lipca, na miejscowym cmentarzu parafialnym w Dorohusku. Rozpoczną się o godzinie 14. okolicznościowym koncertem zespołu „Hubal”. Następnie zostanie odprawiona msza św. w intencji pomordowanych i ich rodzin. Na drugą część obchodów organizatorzy zapraszają do Pałacu Suchodolskich. Tam będzie można w spokojnej atmosferze spotkać się i porozmawiać ze świadkami historii. 

Dlaczego właściwie Dorohusk? Była to jedna z tych miejscowości w naszym regionie (poza Dubienką), gdzie uciekinierzy z Kresów zatrzymywali się na pierwszy dłuższy postój. To właśnie tutaj zastanawiali się nad tym, co dalej. Często zostawali już na zawsze, ale równie często udawali się w dalszą podróż, na zachód kraju. 

- Jestem przekonana o tym, że ten pomnik przechowa pamięć o tych, których już z nami nie ma. Przede wszystkim dla potomnych, bo to oni zobowiązani będą do tego, aby dalej tę pamięć pielęgnować – nie ukrywa działaczka na rzecz pamięci o Wołyniu.

Historia Wołynia zaważyła na całym jej dorosłym życiu. To swoiste piętno, którego nie da się wymazać, sprawić, aby po prostu zniknęło. Pani Regina doskonale wie, co stało się z członkami jej rodziny. 

- Moja mama została w zasadzie półsierotą, przeżyli tylko ona i jej ojciec. Brat i siostra mamy zginęli w kościele w Kisielinie. Poszli po prostu na mszę. Z kolei matka mojej mamy została zamordowana w okolicach Bindugi. To jedno z tych miejsc pamięci o które dbamy i sprzątamy kilka razy do roku. Jeździmy również do miejscowości Rymacze i Bielin. Póki będziemy w stanie o te miejsc dbać, będziemy to robić – podsumowuje Awtoniuk. 

Czytaj także:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Józef Prończuk 27.12.2023 16:39
Z zainteresowaniem przeczytałem przeczytałem ten krótki artykuł o tematyce Wysiedleń Polaków z Wołynia i Ludobójstwa. Taki los spotkał Moją Matkę z trojgiem dzieci i chorą babcią. Było to w dniu 25 kwietnia 1945 roku- miałem ukończone 7 lat. Osiadła w kol. Dorohusk oczekując na powrót Ojca. Musiała radzić sobie jak potrafiła bez żadnej pomocy z tzw. "PUR-u" /Państwowy Urząd Repatriacyjny/ .Wówczas to obiegała "propaganda" że po zakończeniu wojny wrócimy na swoje ziemie. Cieszę się i gratuluję pomysłu i inicjatywy o umieszczeniu Krzyża Wołyńskiego na Cmentarzu Parafialnym w Dorohusku. Mojej Babci a jej duszy będzie lżej odpoczywać widząc te Krzyż. Józef Prończuk. Obecnie mieszkaniec Żuław Wiślanych.

Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklamadotacje rpo
Reklama
Reklama