Decyzja w sprawie planów lubelskiej spółki została wydana po raz drugi i po raz wtóry może zostać zakwestionowana przez zagorzałych przeciwników powstania zakładu. Nie wszyscy bowiem dowierzają zapewnieniom władz oraz inwestora i utrzymują, że produkcja nawozów będzie jednak uciążliwa – nie tylko dla lokalnego środowiska naturalnego, ale przede wszystkim samych mieszkańców Buśna. Swoje wątpliwości, nie po raz pierwszy zresztą, mieszkańcy wyrazili w czasie niedawnych konsultacji społecznych.
Warto przypomnieć, że do urzędu wpłynęły w sumie cztery dokumenty, w których omówiono różne, interesujące zdaniem obserwatorów, aspekty. Pierwsza uwaga dotyczyła sposobu magazynowania osadów ściekowych. To surowiec, który ma posłużyć do produkcji granulatu nawozowego.
„Przewidziane jest magazynowanie ustabilizowanych osadów ściekowych w wiacie namiotowej. Taka forma magazynowania powodować będzie uciążliwość zapachową oraz nie będzie chronić surowca przed dostępem zwierząt i owadów. Przewożenie osadu do hali produkcyjnej z magazynu jest niemożliwe bez zabrudzenia płyty betonowej. Duże opady atmosferyczne mogą wypłukiwać resztki surowca do gleby i wody z pominięciem zbiornika i separatora (pis. oryg.) - brzmi zarzut dotyczący magazynowania surowca.
W raporcie inwestorskim stwierdzono, że odpady będą przetwarzane na bieżąco. Ci, którzy wyrazili swoje wątpliwości, twierdzą jednak, że w miejscu, gdzie będzie dostarczany osad, zmieści się jednak nie 25 m3 materiału (ilość, jaka mieści się na samochodzie ciężarowym), ale ok. 7 m3. Zachodzi więc, zdaniem mieszkańców, obawa o to, że pozostała część będzie zalegała w hali, powodując wspomniane wcześniej uciążliwości. Dodano też, że magazyn powinien funkcjonować nie w hali namiotowej, ale szczelnie zamkniętym budynku.
Na tym jednak wątpliwości się nie kończą. Właściciel działki, która przylega do posesji, na której miałaby powstać cała instalacja, twierdzi, że funkcjonowanie zakładu narazi zarówno jego, jak i jego klientów na uporczywy, długotrwały zapach.
Swoje uwagi wniósł również społeczny komitet miejscowości Buśno. Jego członkowie są zdania, że inwestor usiłuje za wszelką cenę zrealizować plany, którym sprzeciwia się „duża liczba mieszkańców”.
„Zauważamy ponadto, że Wody Polskie nie odniosły się do istniejącej studni głębinowej, znajdującej się na tej samej działce, ok. 50 m od planowanej inwestycji. Prosimy o wyjaśnienie, dlaczego studnia była użytkowana do czasu uruchomienia wodociągu zbiorowego. Studnia niewłaściwie zabezpieczona może stanowić zagrożenie skażenia wody dla całej gminy i ościennych terenów. Poza tym – czy ma sens rewitalizacja zbiornika wodnego znajdującego się w bliskim sąsiedztwie planowanej inwestycji? (pis. oryg.) - pytają mieszkańcy samego Buśna.
W czasie ostatniej sesji rady gminy wójt Aneta Radomska zapewniała o tym, że inwestor zamierza wyjść naprzeciw wszystkim tym oczekiwaniom i że uwagi zostały uwzględnione w „Raporcie oddziaływania na środowisko”. Jej zdaniem zakład zostanie zbudowany zgodnie ze wszystkimi standardami. Czy można zrobić coś więcej? Władze gminy uważają, że obowiązujące przepisy prawa zostały wypełnione, zatem wydana decyzja nie powinna nikogo dziwić.
Czy i tym razem przeciwnicy powstania nawozowni odwołają się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Chełmie? Z tej możliwości skorzystali już w listopadzie ubiegłego roku, więc można przewidywać, że skorzystają także teraz. Warto jednak zaznaczyć, że z formalnego punktu widzenia nie ma podstaw do tego, aby zakwestionować plany inwestora. Pierwsza decyzja została uchylona przez organ tylko z jednego powodu – nie dopełniono wszystkich formalnych procedur związanych z obiegiem dokumentów. Jednocześnie kolegium zaznaczyło w swojej opinii, że nie ma żadnych podstaw do tego, aby zakwestionować przedsięwzięcie jako takie.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze