Dramat rozegrał się 23 maja około godziny 9.00 w parku w Dubience. 26-latek siedział na ławce. W pewnym momencie podszedł do niego mężczyzna. „Mówiłem, żebyś do mnie się nie zbliżał!” – zaczął krzyczeć i stał się agresywny. W jednej ręce trzymał butelkę, w drugiej toporek do mięsa.
Gdy wystraszony mężczyzna odszedł, nagle poczuł silne uderzenie w plecy. Szedł o kuli, zachwiał się i chwycił latanię. Potem spadły na niego kolejne ciosy, przewrócił się. Gdy siedział na ziemi, 26-latek walnął go ostrą stroną toporka w głowę. Poszkodowany osunął się, zwinął w kłębek i stracił przytomność. Agresywny mężczyzna dalej uderzał i kopał. Polała się krew. Nie wiadomo, jak by się to skończyło, gdyby na ratunek nie podbiegli świadkowie zdarzenia. Wtedy napastnik szybko uciekł. Poszkodowanego zabrała karetka pogotowia do szpitala.
- Jeszcze tego samego dnia policjanci z komisariatu w Dorohusku zatrzymali 26-letniego napastnika w miejscu zamieszkania. Mężczyzna miał przy sobie tłuczek, którym uderzał pokrzywdzonego - mówiła zaraz po zdarzeniu sierżant sztabowa Angelika Głąb-Kunysz z Komendy Miejskiej Policji w Chełmie. - Tłumaczył, że nosi go w celach samoobrony.
Mężczyzna przed śledczymi częściowo przyznał się do pobicia, zapewniał jednak, że toporka nie użył. Zaatakował mężczyznę, bo – jak zeznał – „nasyłał na niego innych ludzi”.
26-latek został doprowadzony do prokuratury, gdzie przedstawiono mu zarzuty usiłowania zabójstwa i spowodowania średniego uszkodzenia ciała. Sąd przychylił się do wniosku prokuratora i zastosował tymczasowy areszt.
Za usiłowanie zabójstwa groziła mu kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności. Biegli jednak uznali, że „ma zniesioną zdolność rozpoznawania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem”. Prokuratura skierowało do sądu wniosek o umorzenie sprawy z koniecznością zastosowania leczenia jako środka zapobiegawczego.
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze