Mecz otworzył Tomasz Piotrowski zdobywając pierwszy punkt dla biało-zielonych, chwilę później po wyrównanej walce w pole serwisowe gospodarzy wszedł Marek Polok. Wykorzystując nasze błędy i przewagę własnej hali radomski zespół od stanu 5:3 zaczął stopniowo zwiększać przewagę nad gośćmi i doprowadził do wyniku 13:8. "Wojskowi" mylili się mniej, dobrze również odczytywali intencje biało-zielonych, którzy z kolei mieli kłopot z pierwszymi akcjami. Do akcji wkroczyli jeszcze Kristaps Smits i Serhii Yevstratov, tłumiąc zapędy przyjezdnych, którzy zgarniali pojedyncze punkty. WKS nie oddał prowadzenia już do końca pierwszej partii wygrywając ją 25:22.
Połowa drugiego seta, po wyrównanym początku, ponownie lepiej zaczęła układać się dla radomian wyraźnie rozochoconych prowadzeniem. Do głosu ponownie wyraźnie doszedł Smits, a po stronie przyjezdnych pojedyncze punkty zgarniali m.in. Mariusz Marcyniak, Jędrzej Goss i Łukasz Łapszyński. Po asie serwisowym Poloka na tablicy pojawił się wynik 18:13 dla gospodarzy (do czego swoją "cegiełkę" dołożyła jeszcze błędna decyzja sędziny) i ci ewidentnie zaczynali wierzyć, że przerwanie passy lidera jest w ich zasięgu. I właśnie wtedy ChKS Chełm "obudził się z marazmu", do czego przyczynił się sam WKS "dając palec, a tracąc rękę". Biało-zieloni zbliżyli się do gospodarzy, co zapoczątkował Jędrzej Goss, następne oczka dołożył Mariusz Marcyniak, a powrotną piłkę wykorzystał jeszcze Łukasz Łapszyński. Momentem zwrotnym w spotkaniu był błąd radomian, który skrzętnie wykorzystał kapitan naszego zespołu i doprowadził do wyniki 19:19. Następny punkt dla "wojskowych" zgarnął Kajetan Tokajuk, ale chwilę później zrewanżował się Goss i w pole serwisowe gości wszedł Łukasz Łapszyński. Wrzutka Piotrowskiego, błąd Yevstratova i mocne uderzenie Gossa ze skrzydła przyniosły trzy kolejne oczka ChKSowi. Po chwili nerwów po stronie zespołu prowadzonego przez Krzysztofa Andrzejewskiego, 24. punkt zgarnął Goss atakując po bloku, a chwilę później piłkę poza boisko posłał Kristaps Smits i chełmianie zgarnęli seta.
W trzeciej partii gra gospodarzy ewidentnie się posypała, przez co ani razu nie wyszli nie prowadzenie. Począwszy od ataku Marcyniaka na otwarcie, goście stopniowo oddali się od radomian, a przy serwisach Łukasza Swodczyka przeważali 8:4. ChKS zgarniał następne oczka zarówno z błędów rywali, jak też z własnej skuteczności praktycznie w każdym aspekcie, znacznie poprawiając również odbiór piłek. Po stronie WKSu "cichym bohaterem" nadal był Smits, który szczególnie dwoił się i troił, aby ratować sytuację, jednak biało-zieloni i na niego znaleźli sposób. Przy serwisach Jay'a Blankenau trzy piłki w aut posłał atakujący gospodarzy Bartłomiej Kluth, co sprawiło, że wizja straty przez nich seta zaczęła się coraz wyraźniej materializować. Przy stanie 24:19 uderzeniem poza boisko zwycięstwo w partii oddał przyjezdnym Jan Siemiątkowski.
Wydawało się, że po słabszym secie, czwarty przebiegnie podobnie korzystanie dla zespołu z Chełma, jednak "wojskowi" postanowili nie składać broni. Skutek był taki, po chwili wymiany remisów, to właśnie WKS zaczął utrzymywać lekkie prowadzenie i wiele wskazywało na to, że o zwycięstwie zadecyduje tie-break. Biało-zieloni cierpliwie czekają jednak na okazję do zmiany wyniku na tablicy. W połowie partii do akcji wkroczył Jędrzej Goss, który po serii mocnych uderzeń doprowadził do rezultatu 18:17 na korzyść ChKSu, po którym poczynania gospodarzy były coraz bardziej chaotyczne, a to przekładało się na błędy. Przy piłce meczowej chełmian 21. punkt zgarnął Kristaps Smits, ale chwilę później pomyłka Kajetana Tokajuka przesądziła o tym, że punkty wróciły z gośćmi do Niedźwiedziego Grodu.
Nagrodę MVP spotkania zgarnął Jędrzej Goss.
Czytaj również:
Napisz komentarz
Komentarze