Od kilku dni przed przejściem granicznym w Dorohusku jest naprawdę niebezpiecznie. Wszystko przez kolejki aut osobowych i ciężarowych, których kierowcy próbują dojechać na Ukrainę. Przez zmianę przepisów u naszych wschodnich sąsiadów, zmotoryzowani w osobówkach bardzo się spieszą. Do tego stopnia, że stwarzają zagrożenie na drodze, tworząc dodatkową kolejkę i ignorując nie tylko przepisy, ale też głos rozsądku. Sytuacja zaognia się z dnia na dzień.
Dwa pasy, cztery sznury aut
O kłopotach na granicy poinformowali nas zdesperowani kierowcy czekający w kolejce do odprawy granicznej. Załamani są także ludzie mieszkający przy drodze do granicy.
- Na pasie w stronę granicy i pasie awaryjnym ustawiają się dwie kolejki, a kierowcy osobówek wpychają się w każdą wolną przestrzeń - narzeka jeden z mieszkańców. - Stają na wjazdach do posesji, blokują przejazd przez skrzyżowanie, szukają objazdów, byle tylko wcisnąć się w kolejkę. Tak niebezpiecznie nigdy tutaj nie było. Widoczność jest żadna. A jazda w stronę Chełma to jak gra w rosyjską ruletkę. W każdej chwili z podwójnej kolejki może ktoś wyjechać.
- Sam wyjazd z posesji trwa dobre kilka minut, bo przez chwilę nieuwagi może dojść do tragedii - dodaje inny mieszkaniec Okop. - Mama codziennie jeździ z siostrą do pracy i zawsze jest ten sam problem: albo wyjazd jest zablokowany przez ukraińskiego kierowcę, albo kolejka zasłania widok z obu stron. Bez pomocy drugiej osoby, która patrzy czy coś nie jedzie, trudno bezpiecznie włączyć się do ruchu.
W piątek byliśmy na miejscu i sami przekonaliśmy się, że utrudnienia są naprawdę poważne i groźne. W stronę granicy zmierzali wyłącznie ukraińscy kierowcy, nie tylko w tirach na rodzimych rejestracjach, ale także w busach i osobówkach z litewskimi, niemieckimi i tymczasowymi, tzw. czerwonymi tablicami. Bardzo widoczny był konflikt również między nimi. Ci w tirach jechali pasem awaryjnym, blokując wjazd osobówkom. Ci z osobówek z kolei jechali "zderzak w zderzak", wciskając się w przerwy między ciężarówkami. W ten sposób na pasie w stronę przejścia granicznego utworzyły się dwie kolejki, a pozostali kierowcy musieli mijać się na jednym pasie, często z tirami wiozącymi duże ładunki.
Aktualnie średni czas oczekiwania na przejazd wynosi ponad dobę. Tylko trochę bezpieczniej jest przed szlabanem do przejścia granicznego, gdzie wydzielone są oddzielne pasy dla aut osobowych i ciężarowych. Ciągła obecność funkcjonariuszy Straży Granicznej sprawia, że kierowcy przestają wciskać się przed innych kierujących, łamiąc przepisy.
Trudno nie wdepnąć...
Ludzie mieszkający przy zakorkowanej drodze są zbulwersowani także zachowaniem kierowców, którzy załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne gdzie popadnie.
- Rozumiem, że człowiek, który siedzi w samochodzie przez ponad dobę, musi jeść. A jak zje, to naturalne, że musi się wysikać i zrobić kupę. Tylko dlaczego nie korzystają z przenośnych toalet, tylko zanieczyszczają każdy lasek i zarośla? - pyta oburzona pani Bożena. Na dowód pokazuje nam zdjęcia, jakie zrobiła podczas spaceru z psem. Widać na nich papiery, kupy niemal przy każdym drzewie, a nawet porzucone, zabrudzone męskie slipy.
- A gdzie mamy się załatwiać, skoro toalet jest mało, a te co są, w krótkim czasie zostają tak zabrudzone, że obrzydzenie człowieka bierze. Wejść się nie da! Brud i smród! - narzeka jeden z kierowców.
Kolejki nie tylko do granicy
Powodem zatoru na granicy zmiana przepisów celno-skarbowych na Ukrainie. 25 listopada weszło tam w życie prawo, które nakazuje obywatelom kraju przerejestrowanie pojazdu. Do 25 marca br. ukraińscy kierowcy mogą to zrobić z o połowę niższą opłatą akcyzową, unikając również dodatkowych kar finansowych. Kłopot jest jednak taki, że wielu z nich współdzieli auto lub kilka aut z Polakami, a to wiąże się z wizytą w urzędzie miasta lub w starostwie, aby uzyskać tzw. czerwone tablice. Umożliwiają one wywóz pojazdu za granicę. W podwójnej kolejce w gminie Dorohusk, oprócz tirów, które ustawiają się tam od zawsze, zdecydowana większość osobówek porusza się właśnie na takich rejestracjach. Podobno rekordzista mieszkający w powiecie chełmskim jest współwłaścicielem samochodów osobowych z... ponad tysiącem Ukraińców.
Kolejki obywateli Ukrainy dają się również we znaki interesantom w wydziałach komunikacji. Od końca listopada w chełmskim urzędzie wydano już kilkaset tzw. czerwonych tablic, podczas gdy wcześniej było kilka rocznie. Jeszcze gorzej jest w starostwie powiatowym, gdzie stworzono dwie kolejki, oddzielne dla Polaków i dla Ukraińców. Przed wejściem w życie przepisów u naszych wschodnich sąsiadów, starostwo wydawało rocznie kilkanaście czerwonych tablic. Tymczasem od końca listopada liczba ta waha się już w granicach tysiąca.
Służby robią, co mogą
Nawet sami policjanci mają problem z przejazdem, często muszą rozwiązywać spory pomiędzy kierowcami tirów i osobówek.
- Sytuację monitorujemy na bieżąco, współpracujemy ze sobą i jesteśmy w stałym kontakcie z pogranicznikami - przekazała nam Ewa Czyż, rzecznik chełmskich policjantów. - Dwa nasze patrole poruszają się po tamtejszych drogach całodobowo, straż graniczna wysyła również swoich mundurowych. Staramy się na bieżąco ustawiać pojazdy ukraińskich kierowców tak, aby dało się bezpiecznie przejechać. Jak dotąd, z powodu kolejki, doszło tylko do jednego zdarzenia, ponieważ kierowcy zachowują czujność, zdając sobie sprawę z trudnej sytuacji.
Mundurowi przypominają również, że w każdej chwili kierowcy lub okoliczni mieszkańcy mogą się do nich zgłosić z prośbą o pomoc. Policjanci z całodobowych patroli zjawią się na miejscu tak szybko, jak to będzie możliwe.
Napisz komentarz
Komentarze