W samym mieście jest wiele miejsc z wydzielonymi do skrętu pasami, nie tylko przed rondami. Jednym z nich jest skrzyżowanie ulic Lubelskiej, Strażackiej i Gdańskiej. Widok włączonego kierunkowskazu podczas skrętu w którąś z nich to prawdziwa rzadkość. Prawda jest jednak taka, że mamy obowiązek to sygnalizować, a znaki poziome określające kierunek jazdy nas z tego nie zwalniają. Wbrew powszechnej opinii kierowców. Co więcej, za nieużycie kierunkowskazu grozi nawet 200 zł mandatu.
Uprzejmie Donoszę - aplikacja do walki z "mistrzami parkowania". Jak działa? [SPRAWDŹ]
Z czego wynika ten problem? Nie jest to tylko niewiedza kierowców, ale również nie do końca sprecyzowane przepisy w tej kwestii. W myśl prawa, chcąc zmienić pas ruchu lub kierunek jazdy, musimy to uprzednio zasygnalizować. To ułatwia komunikację pomiędzy kierującymi, którzy wzajemnie informują się o zamiarach. Brak włączonego kierunkowskazu na pasie z nakazem ruchu kierunkowego może zmylić innych zmotoryzowanych, dając im do zrozumienia, że np. kierowca się pomylił.
Piesi giną w ciemnościach, statystyki biją na alarm. Dlaczego tak się dzieje? [CZYTAJ]
To wykroczenie jest jednym z największych grzechów kierowców, ponieważ w konsekwencji prowadzi do łamania kolejnych przepisów i kolizyjnych sytuacji. Wymuszanie pierwszeństwa czy przejazd przez skrzyżowanie w niewłaściwy sposób to tylko jedne z nich. Ale w pobliżu takich miejsc praktycznie zawsze znajdują się przejścia dla pieszych. Przechodzień, nie widząc włączonego kierunkowskazu w aucie, może nie wiedzieć, że dany kierowca zjeżdża akurat z pasa kierunkowego i wchodzi na pasy. A wtedy o wypadek i inne nieprzyjemności nietrudno.
Napisz komentarz
Komentarze