Sąd nie miał wątpliwości, że wszystkie trzy brutalne rozboje miały miejsce oraz że ucierpiało w nich sześć osób. Nie ma jednak pewności co do sprawców. W trakcie napadów mężczyźni zawsze byli zamaskowani. Nie zostawili też po sobie żadnych śladów. Dlatego poszkodowani rozpoznawali swych oprawców po głosie. To, w ocenie sądu, niewystarczający dowód na ich skazanie ich. Na dodatek, według sądu i obrońców oskarżonych, dowód w postaci głosów zebrany został "niezgodnie z zasadami kodeksowymi".
Sędzia Bartosz Kamieniak z Sądu Okręgowego w Lublinie powiedział, że sąd wierzy w szczerość świadków, ale bardzo trudno jest rozpoznać osobę po głosie. I dodał, że nie można uznać tego dowodu za stuprocentowy. Ponieważ obowiązuje domniemanie niewinności, każdą wątpliwość należy oceniać na korzyść oskarżonego.
Proces opierał się głównie na poszlakach. Pierwsza rozprawa odbyła się 19 grudnia. W poniedziałek (2 marca) oskarżeni zostali uniewinnieni. Groziło im do 12 lat pozbawienia wolności.
- Złożyliśmy wniosek o sporządzenia uzasadnienia wyroku – mówi Lech Wieczerza, szef chełmskich prokuratorów. - Po zapoznaniu się z motywami sądu podejmiemy decyzję o zaskarżeniu wyroku.
Choć, jak ustalili chełmscy kryminalni, w napadach brało udział około 10 osób, które działały w różnych konfiguracjach, przed sądem stanęło tylko trzech podejrzanych. Pięciu zatrzymanych wypuszczono z powodu braku twardych dowodów, a jeden był nieletni.
Do brutalnych napadów doszło trzy razy. W nocy z 3 na 4 maja 2018 r. sprawcy wdarli się do domu w Ochoży-Kolonii. Rzucili się z pięściami na gospodarza. Przyłożyli mu widły do brzucha, zmuszając, by oddał im wszystkie pieniądze, jakie ma w domu. Pozostali napastnicy w tym czasie obezwładnili jego żonę, która przebywała w sypialni na piętrze. Dostali tylko około 2 tys. zł. Taki łup jednak ich nie zadowolił. Zaciągnęli więc gospodarza do łazienki i podtapiali go w wannie.
Do kolejnego napadu doszło 6 dni później około godziny 1 w nocy. Do domu rodziny w Okszowie wpadło kilku mężczyzn w kominiarkach. Dostali się do środka przez garaż. 43-letni mężczyzna obudził się. Napastnicy oślepili go latarką. Dostał cios w skroń i stracił przytomność. Kiedy się ocknął, leżał już skrępowany na podłodze. Na głowie miał worek. Sprawcy przykuli go do kaloryfera i bili gumowym młotkiem w stopy. Jego partnerkę, 46-letnią kobietę, związali i zakneblowali. Zażądali pieniędzy. Liczyli na duży łup. Mężczyznę torturowali, przypalając jego uda rozgrzanym żelazkiem. Oddał 20 tys. złotych i dużo biżuterii, monet kolekcjonerskich i militariów.
W nocy 20/21 czerwca 2018 zaatakowali po raz trzeci. Około godz. 2 napadli na dom na os. Słoneczne. 40-letni właściciel posesji usłyszał brzęk rozbitej szyby, więc zszedł na dół, by sprawdzić, co się dzieje. Wtedy napastnicy powalili go na ziemię i skrępowali. Następnie zaciągnęli do łazienki, gdzie go bili i przypalali mu lokówką nogi, pośladki i boki. Mówili ze wschodnim akcentem. Skrępowali też jego 10-letniego syna. Szarpali i grozili, że obetną dziecku palce, jeżeli się nie dowiedzą, gdzie są pieniądze. Zdradził miejsce przechowywania gotówki. Zabrali 60 tys. zł i uciekli.
Napastnicy fachowo zacierali ślady, byli dobrze przygotowani, mieli kominiarki na głowach i rękawiczki na dłoniach. Ich łupem padła nie tylko spora ilość gotówki, lecz także różne kosztowności: biżuteria, sztućce, monety kolekcjonerskie itp. Podejrzani o napady zostali zatrzymani w domu w Berdyszczach w gm. Dorohusk i jednym z chełmskich hoteli. Od początku się nie przyznawali do zarzucanych im czynów. W ubiegłym tygodniu wyszli na wolność. Ich obrońcy nie wykluczają, że jeśli wyrok będzie prawomocny, będą starać się o odszkodowania za długie areszty.
Napisz komentarz
Komentarze