O tej sprawie pisaliśmy już wielokrotnie. Pozwolenie na sprzedaż alkoholu wygasło w marcu 2015 roku. Gmina nie przedłużyła przedsiębiorcy koncesji, bo - zdaniem urzędników - sklep zlokalizowany jest za blisko punktu przedszkolnego. Zgodnie z uchwałą rady gminy, odległość sklepu od placówki oświatowej nie może być mniejsza niż 100 metrów. Wyznaczeni przez ówczesnego wójta Andrzeja Ćwirtę pracownicy zrobili pomiary i orzekli, że w tym przypadku odległość to zaledwie 75 m. Właściciel sklepu zarzucił urzędnikom niewłaściwe dokonanie pomiarów, gdyż wcześniej odległość wynosiła ok. 103 m. Odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które uchyliło decyzję wójta. Karpiuk ponowił więc wniosek o wydanie koncesji, ale znów otrzymał odpowiedź odmowną. Tym razem urzędnicy przekonywali, że sklep znajduje się zbyt blisko biblioteki. Wówczas jeszcze mieściła się w pomieszczeniach urzędu gminy. Pomiary dokonane między budynkami wykazały, że dzieli je odległość krótsza niż 100 metrów. Sprawa znów trafiła do SKO. Tym razem rację przyznano wójtowi. Przedsiębiorca zaskarżył decyzję urzędników do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Lublinie. Tam przychylono się do argumentu urzędu.
Wiosną 2016 roku sytuacja diametralnie się zmieniła, bo bibliotekę przeniesiono do zespołu szkół.
- Uznałem, że problem zniknął, więc kolejny raz złożyłem wniosek o wydanie koncesji na sprzedaż alkoholu. Tym razem urzędnicy stwierdzili, że urząd gminy jest obiektem chronionym i nie mogą wydać mi pozwolenia – relacjonował wówczas Leszek Karpiuk.
W międzyczasie okazało się, że radni zmienili zapisy w uchwale dotyczącej zasad usytuowania miejsc sprzedaży i podawania napojów alkoholowych. Określili m.in., że pomiarów odległości między punktem sprzedaży alkoholu a obiektem chronionym dokonuje się w linii prostej, a nie wzdłuż chodników. Sprawa pana Leszka ponownie oparła się o Wojewódzki Sąd Administracyjny. Przedsiębiorca zaskarżył sposób dokonywania pomiarów oraz zarzucił, że budynek urzędu gminy nie spełnia wymogów obiektu o szczególnym charakterze, tzn. nie jest miejscem kultury ani chronionym. Stwierdził, że nowe zapisy w uchwale są niekonstytucyjne i uznaniowe. WSA - po przeanalizowaniu jego skargi oraz dokumentów pozyskanych z urzędu gminy - uznał, że decyzja pracowników samorządowych godzi w interes prawny skarżącego, radzie gminy zaś zarzucił, że nie ma prawa do samoistnego, czyli niemającego podstawy w normie ustawowej, kształtowania prawa miejscowego. Radni – zdaniem sądu - nie mogą zatem w zupełnie dowolny sposób określać zasad usytuowania na terenie swojej gminy miejsc sprzedaży i podawania napojów alkoholowych. Ponadto WSA uznał, że nowy sposób dokonywania pomiarów przez gminnych urzędników jest niejednoznaczny i nieprecyzyjny, więc go uchylił. Oznaczało to, że urzędnicy niesłusznie odmówili miejscowemu przedsiębiorcy wydania koncesji na sprzedaż alkoholu.
W 2018 roku gmina złożyła odwołanie do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Po rozpoznaniu sprawy NSA odrzucił wniosek urzędników i podtrzymał decyzję Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Jesienią tego samego roku odbyły się wybory samorządowe, podczas których doszło do zmiany na stanowisku wójta. Nowym gospodarzem został były radny gminny Mirosław Torbicz.
- Miałem nadzieję, że z nowym wójtem dojdę do porozumienia. Na początku ubiegłego roku odbyłem z nim rozmowę. Liczyłem na pozytywne zakończenie, ale się myliłem. Koncesji nie otrzymałem po raz kolejny, zaś w uzasadnieniu zostałem poinformowany, że budynek UG jest obiektem chronionym, a odległość między nim a sklepem jest mniejsza niż 100 metrów. O pomoc zwróciłem się do rzecznika małych i średnich przedsiębiorstw. Interweniował w mojej sprawie, ale bezskutecznie. Zatem kolejny raz skierowałem sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego – relacjonuje przedsiębiorca.
Kilka tygodni temu zapadł wyrok, korzystny dla właściciela sklepu.
- WSA powtórzył to, co orzekł już przed dwoma laty, że urząd gminy nie jest i nie może być obiektem chronionym oraz dodał, że rada gminy zlekceważyła wcześniej wydany wyrok sądu. Wiem już, że to nie koniec sprawy. 10 kwietnia gmina złożyła wniosek do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie o kasację wyroku – dodaje przedsiębiorca.
O wyjaśnienia zapytaliśmy wójta Mirosława Torbicza.
- Cóż ja mogę powiedzieć. Przedsiębiorca najpierw mówił, że będzie zamykał działalność. Później zmienił zdanie i wystąpił o koncesję. Wydaliśmy negatywną opinię, więc poskarżył się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Opowiedziało się ono po naszej stronie, wobec tego zaskarżył uchwałę regulującą wydawanie koncesji na sprzedaż alkoholu do WSA. Ten orzekł na jego korzyść, ale my się z tym orzeczeniem nie zgadzamy i złożyliśmy wniosek o kasację wyroku. Nie widzę sensu, aby szerzej rozwodzić się w tym temacie - mówi wójt gminy Wyryki.
Napisz komentarz
Komentarze