Tematem zatrutego zalewu Żółtańce wędkarze żyją już od kilku tygodniu. Wielu z nich wyławiało z wody padłe ryby. Trudno było znieść widok rozkładających się amurów, szczupaków i karpi oraz innej, drobniejszej ryby. W końcu Zarząd Okręgu PZW w Chełmie spotkał się i podjął decyzję.
- Wprowadziliśmy zakaz wędkowania w zalewie Żółtańce. Będzie obowiązywał do końca czerwca. Zrobiliśmy to z uwagi na warunki sanitarne. Zleciliśmy też akredytowanemu laboratorium MPGK w Chełmie przebadanie próbek wody z zalewu. Zostały już pobrane. Wyników jeszcze nie mamy - mówi Krzysztof Daniłów, dyrektor biura Okręgu PZW w Chełmie.
Tajemnicę śniętych ryb trzeba rozwiązać!
Na tym samym posiedzeniu zarząd ustalił, że skieruje zawiadomienie na policję o podejrzeniu popełnienia przestępstwa poprzez wprowadzenie do wód substancji toksycznych, powodujących śnięcie ryb. Zawiadomienie zostało już złożone. Okręg jest zainteresowany ustaleniem i ukaraniem sprawcy, gdyż dzierżawi zbiornik Żółtańce od wielu lat i z tego tytułu ponosi koszty. Katastrofa ekologiczna zdarzyła się tam po raz drugi.
- Zbiornik Żółtańce jest zasilany wodą z Uherki doprowadzalnikiem wody, który w początkowym odcinku biegnie rowem odkrytym, a następnie rurą mającą ujście do zbiornika dużego Żółtańce. 24 kwietnia br. biuro okręgu PZW otrzymało informacje od wędkarzy, że w okolicy wejścia wody pojawiły się "dziubkujące" drobne ryby - przypomina Daniłów.
Początkowo wędkarze sądzili, że przy napuszczaniu wody doszło do naruszenia warstwy osadów dennych i w związku z tym ubytków tlenu, który wpływa na podobne zachowanie ryb. 27 kwietnia okazało się, że na plaży i powierzchni wody są śnięte ryby. W tym samym dniu powiadomiono Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Lublinie Delegaturę w Chełmie, który pobrał próbki wody do badań. Wyniki jednak nie wskazały na przyczynę tej katastrofy ekologicznej. W kolejnych dniach na całej powierzchni zbiornika śnięcia się nasiliły. Ryby usuwano od 27 do 30 kwietnia oraz 5 i 8 maja. W akcję sprzątania dwukrotnie włączyła się gmina Chełm. Ryby przewożono do zakładu utylizacji "Bacutil" w Zastawiu koło Kurowa.
- Mieszkaniec Weremowic poinformował pracowników biura okręgu, że w czasie, kiedy wystąpiły pierwsze śnięcia na Żółtańcach, pobierał wodę z doprowadzalnika do swojego stawu. Zaraz po napuszczeniu wody w jego stawie także zaczęły pokazywać się śnięte ryby - podkreśla Daniłów.
PZW: To nie była choroba zakaźna
- Nie woziliśmy ryb do badania do Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach, gdyż po konsultacji z hodowcami ryb wszystko wskazywało na to, że powtarza się sytuacja z roku 2017, kiedy to także doszło do strat w rybostanie. Wtedy badania wody, jak i dostarczonych ryb, nie dały jasnych rezultatów, co do przyczyn śnięcia - dodaje dyrektor.
PZW otrzymał wówczas zalecenie, aby wiosną wstrzymywać dopływ wody do zbiornika ze względu na możliwość spływu toksycznych środków stosowanych do oprysków upraw przez rolników. Takie środki są bardzo trudne do wykrycia, gdyż w bardzo krótkim czasie zarówno w ciele ryby, jak i wodzie ulegają rozpadowi.
Zdaniem Zarządu Okręgu PZW najbardziej prawdopodobną przyczyną jest zatrucie ryb substancjami pochodzącymi z oprysków. Odrzuca on sugestie, że mogło dojść do wpuszczenia do zbiornika chorych ryb. Karp wpuszczany do Żółtaniec w dniach 16 i 21 marca był badany w Państwowym Instytucie Weterynarii w Puławach i został dopuszczony do zarybienia. Tymi samymi rybami zarybiano także zbiornik mały w Żółtańcach (dopływ wody ze zbiornika dużego był zamknięty) oraz Stańków, Staw i tzw. Glinianki Horodyszcze. Na tych akwenach śnięcia nie wystąpiły. W połowie kwietnia Żółtańce, podobnie, jak i inne wody, zarybiano rybami z odłowów kanału Wieprz-Krzna (płoć, okoń, szczupak, jaź, leszcz i kleń). Także po tym zarybieniu w innych akwenach śnięcia nie wystąpiły.
Straty finansowe okręgu, wg wartości wyłowionych martwych ryb, wynoszą około 36 tys. zł. Ponadto poniesiono też koszty utylizacji w wys. 6 tys. 200 zł.
- Straty dla członków PZW są na pewno większe, gdyż dotyczą też ryb okazowych, które potrzebują sporo czasu, aby dorosnąć do takich rozmiarów - podkreśla Daniłów.
Napisz komentarz
Komentarze