Pan Józef jest mieszkańcem Chełma i właścicielem działki na terenie gminy Chełm. Jego nieruchomość w części jest położona pod linią energetyczna 110 kV relacji Chełm-Północ - Chełm-Południe. Jak mówi, już raz na zlecenie zakładu energetycznego wycięto bez jego zgody jabłonkę. Dostał niewielkie odszkodowanie. Tego, co się stało w tym roku, nigdy by się nie spodziewał.
To nie krzaki, to cenne krzewy i drzewka
- Ciemno mi się przed oczami zrobiło, jak zobaczyłem to pobojowisko - opowiada pan Józef. - Wyraziłem zgodę jedynie na wycięcie wysokich topoli. Zakres prac był ustalony. Na dokumencie z moją zgodą napisałem długopisem, że na działce rosną drzewa i krzewy. Nigdy bym się nie zgodził na ich wycięcie. Wszystkie były niskie - dodaje poszkodowany.
Maszyna, która przejechała przez jego działkę, wszystko co tam rosło, zrównała z ziemią. Pnie i gałęzie zostały pocięte na kawałki.
- Na tej działce miałem m.in. 2-3 letnie drzewka starych i rzadkich odmian jabłoni. Były też krzewy derenia jadalnego i cztery wiśnie syberyjskie tzw. kosmate. Po wisienki jeździłem aż na Ukrainę. Przez całe ubiegłe lato dojeżdżałem na działkę, żeby je podlewać - opowiada pan Józef.
- Działka ma ok. 30 metrów szerokości, a oni mi zryli pewnie ze 20 metrów! - denerwuje się pan Józef i wybiera wśród pociętych gałęzi kawałki młodych drzewek orzechów włoskich i leszczyny.
Jak mówi, rosły też tam krzewy jagody kamczackiej i aronii. Nawet fragment ogrodzenia z siatki nie został zauważony przez operatora maszyny.
- Wyceniłem straty na 2 tys. 150 zł i zwróciłem się o odszkodowanie do zakładu energetycznego. Ciągle jestem zbywany, chociaż moim zdaniem i tak nie doszacowałem kosztów odtworzenia nasadzeń - dodaje.
Porozumienia nie ma
Pan Józef dostał w maju informację od PGE Dystrybucja S.A. , że za wynikłe szkody odpowiada firma będąca wykonawcą tego zadania.
"Wycinkę prowadziła firma zewnętrzna na nasze zlecenie i zgodnie z umową, jaką na te zadania zawarliśmy, to ona reprezentuje nasza spółkę w zadośćuczynieniu za wyrządzone szkody. Wszelkie szkody wynikłe podczas prowadzenia prac, w tym w szczególności podczas oczyszczania pasa technologicznego z drzew, krzewów i gałęzi zobowiązany jest naprawić Wykonawca" - potwierdza Anna Szuper, specjalista ds. Komunikacji PGE Dystrybucja S.A. Oddział Zamość.
W ubiegłym tygodniu na działce zorganizowano wizję lokalną. Oprócz właściciela obecni byli przedstawiciel zakładu energetycznego, a także reprezentant firmy prowadzącej wycinkę. Do porozumienia nie doszło.
"Oczywiście jest z naszej strony dobra wola do zakończenie tego konfliktu. Taka wola jest również ze strony firmy prowadzącej wycinkę, która, według naszej wiedzy, nie wykonała tejże wycinki bez wiedzy właściciela" - dodaje Szuper.
Na spotkaniu, na którym był również dziennikarz, padły stwierdzenia, że nie można się dziwić operatorowi maszyny, że się pomylił, bo na działce było dużo zakrzaczeń, niczym w lesie. Nie mógł więc dojrzeć w tym buszu młodych drzewek. Zaproponowano właścicielowi działki, by wspólnie powołać niezależnego eksperta, który wyceni szkodę.
- To moja sprawa, czy tam były zakrzaczenia, czy nie. Starałem się chronić drzewka przed dziką zwierzyną. Dlatego był tam też ten płot, który wyłamano. Dostałem pismo w tej sprawie, którego treść mnie nie satysfakcjonuje. Nie mam podstaw, by odszkodowania ubiegać się od firmy, z którą nie mam żadnej umowy. Zgodnie z przepisami, za szkody odpowiada właściciel urządzeń. Takie jest moje stanowisko - wyjaśnia pan Józef.
Do sprawy wrócimy.
Napisz komentarz
Komentarze