Ptasie gniazdo już wcześniej było zagrożone. Właściciel posesji, na której ono się znajduje, zgłaszał problem do urzędu gminy. Gniazdo zbudowano na nieczynnym słupie, który zaczął się obsypywać i chybotać przy każdym większym wietrze. Pracownicy gminy umocnili słup i wydawało się, że wszystko już będzie dobrze. Tymczasem w piątek, 5 czerwca, znowu się okazało, że potrzebna jest pomoc.
- Dostaliśmy w piątek zgłoszenie z policji, że na terenie Ochoży-Pniaki jest ranny bocian. Nie udało nam się go wtedy znaleźć - mówi Agnieszka Laskowska, pracownik gminy.
Dopiero dwa dni później, dzięki mieszkańcowi Ochoży-Pniaki, bocian się odnalazł. Jak się okazało, był to ten sam ptak, którego gniazdo niedawno umacniano. Dał się złapać bez większego problemu. Nie wiadomo, co mu się przytrafiło. Być może silniejszy podmuch wiatru zmienił jego tor lotu i zepchnął go np. na drzewa. Możliwe też, że uderzył w niego samochód.
- Złamanie było fatalne. Bardzo się nacierpiał i już się nawet nie bronił przed odłowieniem - dodaje Laskowska.
Bociana przetransportowano do Poleskiego Parku Narodowego w Urszulinie, gdzie zapewniono mu opiekę lekarza weterynarii. Przeszedł operację. Nie wiadomo, czy skrzydło się tak dobrze zrośnie, by w przyszłości mógł latać. Być może w ośrodku zostanie już na dłużej. Na jego gnieździe siedzi samica z młodymi. Nie wiadomo, ile jest bocianków. Jeśli dwa, powinna je bez problemu wyżywić. Jeśli jednak gromadka jest trochę większa, prawdopodobnie będzie wyrzucać niektóre z gniazda, by inne przeżyły. Gospodarz obiecał, że będzie obserwował gniazdo. Może uda się młode uratować.
- Zastanawialiśmy się nad dokarmianiem, ale może to nie być dobre rozwiązanie. Leżący na ziemi pokarm ściągnie drapieżniki - mówi Laskowska i dodaje, że będą sytuację obserwować i na bieżąco podejmować decyzje.
Napisz komentarz
Komentarze