Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Mieszkania, apartamenty, kawalerki do wynajęcia
Reklama

Wkręceni w morsowanie, dla zdrowotności i przyjemności

Jedni relaksują się, grając w piłkę, niektórzy - tańcząc, a inni - oglądając w kinie ulubiony film bądź czytając w domowym zaciszu ciekawą książkę. Ale są też tacy, którym przyjemność i odprężenie sprawia wejście do lodowatej wody. Szaleństwo? Dla wielu z pewnością tak, ale dla tych, co spróbowali – wspaniałe hobby i sposób na lepsze zdrowie.
Wkręceni w morsowanie, dla zdrowotności i przyjemności

Większość z nas na samą myśl o zimowej kąpieli ma gęsią skórkę lub dreszcze, chyba że w grę wchodzi szybki prysznic w wannie lub popływanie w basenie. To jeszcze jesteśmy w stanie znieść. Ale kąpiel w przerębli? Dla wielu to czyste szaleństwo. A jednak nie da się nie zauważyć, że każdego roku morsowanie zyskuje coraz więcej zwolenników. Dowodem na to są powstające stowarzyszenia lub grupy zrzeszające morsów. W samych Chełmie są co najmniej trzy. Nie brakuje ich również w innych mniejszych miejscowościach naszego regionu. Miłośnicy zimnych kąpieli spotykają się w sobotę lub niedzielę nad zalewem czy jeziorem i wchodzą do wody przy minusowej temperaturze.

Dla zdrowia…

W ostatnim czasie coraz więcej osób przywiązuje wagę do zdrowego trybu życia. Służą temu m.in. różne sposoby hartowania organizmu. Jednym z nich jest właśnie morsowanie. Wśród tych, którzy kochają zimowe kąpiele, jest 42-letnia chełmianka Edyta Przebierowska.

- Przygodę z morsowaniem rozpoczęłam trzy lata temu, dosyć przypadkowo. Zainspirował mnie kolega z pracy, który pokazywał mi zdjęcia z tego typu wydarzeń. Porozmawiałam na ten temat z mężem. On również postanowił spróbować – opowiada pani Edyta. - Jestem raczej fanką ciepłych kąpieli, więc wejście do lodowatej wody wydawało mi się niemożliwe. Pokonałam jednak tę barierę. Tak naprawdę wszystko leży w naszej psychice. Nie wolno się zbyt długo zastanawiać, bo wówczas może być problem z przełamaniem lodów – podpowiada pani Edyta.

Swoje pierwsze wejście do lodowatej wody 42-latka pamięta doskonale. Był wieczór, zapadł już zmrok, temperatura wynosiła kilka stopni poniżej zera.

- Na początku byłam przerażona tym, co chcę zrobić, ale nie zastanawiałam się zbyt długo. Wchodziłam pierwszy raz, więc inni mnie asekurowali. W takich sytuacjach nigdy nie wiadomo bowiem, jak zareaguje organizm – relacjonuje kobieta. - Trochę trzeba było szybciej pooddychać, pokrzyczeć. Najgorsze było pierwsze zetknięcie z wodą, ale kiedy zanurzyłam się po pas, doszłam do wniosku, że nie taki diabeł straszny. Czułam satysfakcję, uwolniły się endorfiny – wspomina pani Edyta.

Wszystkie morsy zgodnie podkreślają, że kąpiele w zimnej wodzie to nieocenione zalety zdrowotne. Przede wszystkim chodzi o hartowanie organizmu, a co za tym idzie – zwiększenie odporności.

- Niektórzy powstrzymują się od morsowania, ponieważ obawiają się, że zachorują. Ale takie myślenie jest błędne. Odkąd zażywam zimnych kąpieli, omijają mnie przeziębienia – zapewnia. - Znam nawet osoby, które - mając gorączkę - przez kilka dni z rzędu morsowały, aby przegonić wirusy. Jaki był efekt? Pomogło. Obeszło się bez leków – dodaje kobieta.

Eksperci podkreślają, że kontakt z lodowatą wodą, który można porównać do krioterapii stosowanej przy wielu schorzeniach (np. przy stwardnieniu rozsianym), może być zbawienny dla osób mających problemy ze stawami i mięśniami. Podczas zanurzenia w zimnej wodzie dochodzi do skurczu naczyń krwionośnych, praca serca znacząco przyspiesza, co powoduje lepsze ukrwienie narządów wewnętrznych i tkanek naszego ciała. Organizm szybciej usuwa toksyny i pozbywa się nadmiaru tkanki tłuszczowej. Zalet zdrowotnych jest mnóstwo, a czy są jakieś wady? Tak naprawdę trudno je dostrzec. Jedynym przeciwwskazaniem dla miłośników morsowania mogą być choroby serca, układu krążenia czy nadciśnienie. Dlatego przed pierwszym wejściem do przerębli warto skonsultować się z lekarzem.

i relaksu

- Na początku jest ciekawość i trochę adrenaliny. Według mnie wejście do zimnej wody nie jest wcale takie trudne, bo w zimie różnica temperatur nie jest tak duża, jak latem. Myślę, że wszystko jest w naszych głowach. Chodzi o przełamanie bariery. Znam kilka osób, które weszły do kolan, ale później się wycofały – mówi Joanna Jabłońska, wójt gminy Leśniowice.

To z jej inicjatywy jesienią ubiegłego roku powstała grupa Leśniowskich Morsów Maczuły.

- Do wody najlepiej jest wchodzić w skarpetkach termicznych, bo wówczas stopy nie drętwieją. Bez skarpetek trochę mocniej odczuwa się zimno, ale też jest to do opanowania. Podstawa to oczywiście rozgrzewka, mająca poprawić krążenie w ciele. Bez niej trudniej będzie się nam zanurzyć – tłumaczy Jabłońska.

Wójt gminy Leśniowice zaleca wchodzenie do wody w większych grupach, przynajmniej z dwóch powodów. Pierwszy to bezpieczeństwo. Nie wiadomo, jak zareaguje nasz organizm, szczególnie kiedy morsujemy po raz pierwszy. Drugi powód? Zdecydowanie łatwiej jest przełamać barierę psychiczną. Kiedy widzi się te wszystkie uśmiechnięte twarze, słyszy się motywujące okrzyki, człowiek dostaje przysłowiowego powera i nie jest w stanie się wycofać.

- Później jest już tylko satysfakcja, niesamowita radość, ogromna przyjemność, a nawet w pewnym sensie podniecenie. Człowiek uświadamia sobie, że nie ma rzeczy niemożliwych i jest gotów podejmować kolejne wyzwania – dodaje Jabłońska.

Wystarczą chęci

Morsowanie nie wymaga specjalnych przygotowań. Wystarczą jedynie dobre chęci. Oczywiście jest mnóstwo osób, które przed swoim „debiutem” wolą się nieco oswoić z zimnem. Chodzą np. do aquaparku, gdzie zanurzają się w balii wypełnionej lodowatą wodą, bądź też morsowanie zaczynają stopniowo – od jesieni, a nie od razu zimą.

63-letni Ryszard Złamańczuk, należący do Leśniowskich Morsów Maczuły, a także do grupy morsów z Krasnegostawu (obie współpracują ze sobą) stał się prawdziwym fanem zimnych kąpieli. Po raz pierwszy do przerębli wszedł w grudniu 2016 roku.

- Specjalnie się do tego nie przygotowywałem, ale można powiedzieć, że wiedziałem, z czym to się je. Przed rozpoczęciem przygody z morsowaniem byłem bowiem w sanatorium, gdzie przeszedłem dziesięć zabiegów w kriokomorze. Kiedy wróciłem do domu, stwierdziłem, że będę kontynuował terapię zimnem, ale w nieco inny sposób – opowiada pan Ryszard.

63-latek całkowicie zmienił podejście do życia. Zaczął regularnie uprawiać różne sporty. Obecnie biega, ćwiczy jogę, gra w tenisa stołowego, no i oczywiście systematycznie morsuje.

- Odkąd zwiększyłem swoją aktywność, czuję się zdecydowanie lepiej. Zazwyczaj w okresie jesienno-zimowym dopadały mnie różne infekcje, ale to już przeszłość. Dużo dało morsowanie, przez co poprawiłem swoją odporność. Jak już się przeziębię, nie męczę się tak, jak kiedyś. Po dwóch dniach wszystko przechodzi. Zimne kąpiele mocno poprawiły też kolor mojej skóry – mówi nasz rozmówca.

W styczniu 2019 r. pan Ryszard uczestniczył w akcji bicia rekordu w morsowaniu.

- Pamiętam, że do zalewu w Tuligłowach weszło wówczas ok. 470 osób. Rekord z 2018 r., który wynosił ok. 240 osób, został pobity z nawiązką – wspomina. - To było wspaniałe wydarzenie, którego nie zapomnę – dodaje.

Dla każdego, bez względu na wiek

W jakim wieku można rozpocząć przygodę z morsowaniem? W tej kwestii nie ma żadnych ograniczeń. Niedawno w zalewie w Żółtańcach kąpieli w lodowatej wodzie zażywała mama z 3-letnim maluchem.

- Wśród miłośników zimowego szaleństwa jest coraz więcej dzieci. Widać to na każdym spotkaniu morsów – mówi Przemysław Kuryś, który morsuje od ubiegłego roku.

Swoją nową pasją zaszczepił 10-letniego syna Michała.

- Za pierwszym razem wchodziłem do wody po drabince, tak do pasa, tata mnie asekurował. Pamiętam, że miałem dziwne uczucie, jakby mrówki gryzły mnie w nogi. Wytrzymałem jedną minutę – opowiada Michał.

Chłopiec, tak jak inne morsy, wejście do wody poprzedza solidną rozgrzewką.

- Najpierw trochę biegam, później wykonuję różne ćwiczenia, od głowy w dół. Są to krążenia ramion, skrętoskłony, skoki, przysiady i pompki – mówi 10-latek.

Z każdym morsowaniem Michał starał się wytrzymać w zimnej wodzie dłuższy czas.

- Tak jak już wspominałem, za pierwszym razem była to minuta. Później siedziałem w wodzie po dwie minuty, a obecnie jestem w stanie wytrzymać nawet pięć minut. Morsowanie najbardziej podoba mi się wtedy, kiedy jest słońce, a woda jest zamarznięta i trzeba rozbić lód – tłumaczy junior Kuryś.

Zła pogoda Michałowi niestraszna. Na co dzień chłopiec uczęszcza na zajęcia piłkarskie do chełmskiego Niedźwiadka. Nieraz trenował lub rozgrywał mecz w strugach deszczu.

- Treningi w deszczu są fajne, ale zupełnie inaczej jest z morsowaniem. Kąpiel w zimnej wodzie, kiedy mocno leje, jest nieprzyjemna – przyznaje 10-letni mors.

Zimowych kąpieli Michał i jego tato najczęściej zażywają w zalewie w Żółtańcach bądź w Dębowym Lesie.

- Do morsowania próbujemy jeszcze namówić mamę, ale na razie nie daje się przekonać. Jeździ jednak z nami i po wyjściu z wody podaje nam ręczniki – dodaje z uśmiechem chłopiec.

- Może kiedyś się skuszę… – śmieje się pani Anna, żona pana Przemka i mama Michała. - Mimo że nie wchodzę do wody, lubię jeździć na morsowanie. Podoba mi się bowiem cała otoczka tego typu spotkań. To nie tylko sama kąpiel, ale także różne imprezy towarzyszące. Bardzo często po morsowaniu ludzie spotykają się na grillu lub przy ognisku, rozmawiają i bawią się do późnych godzin wieczornych – tłumaczy pani Anna. - Cieszę się, że mąż i syn znaleźli nową pasję. Pasję, która przynosi wiele korzyści zdrowotnych. Ale nie tylko. Oprócz tego, że chłopaki nie chorują, wracają do domu zrelaksowani, wyciszeni, uśmiechnięci, a i ja mam wtedy trochę spokoju – dodaje z humorem pani Anna.

Zacny jubileusz w przerębli

Jadwiga Dżaman za nieco ponad miesiąc (27 stycznia) skończy 83 lata. To jedna z najstarszych chełmianek, należąca do klubu zagorzałych morsów. Z zimowych kąpieli korzysta od siedmiu lat.

- Jak zaczynałam przygodę z morsowaniem, było nas zaledwie kilka osób. Obecnie jest kilkadziesiąt. To świadczy o popularyzacji tej pasji wśród wszystkich mieszkańców, nie tylko tych starszych, ale i tych młodszych – podkreśla 82-latka. - Zainspirował mnie do tego Jerzy Jaworski. To on zawsze o mnie pamiętał, wysyłał SMS-y o każdym spotkaniu. Nie wypadało odmawiać – dodaje.

Każdej kąpieli i spotkania z innymi morsami pani Jadwiga wyczekuje z utęsknieniem. I nie tylko chodzi o samo wejście do zimnej wody i hartowanie organizmu, ale także o atmosferę takich wydarzeń.

- Uwielbiam morsowanie, bo mogę spotkać się z przyjaciółmi, wspaniałymi ludźmi, pozytywnie zakręconymi, mającymi przysłowiowego fisia, takiego jak ja. Mogę porozmawiać z nimi, pośmiać się, pożartować, posiedzieć przy ognisku – wylicza z uśmiechem nasza rozmówczyni. - Nie wspomnę już o zdrowiu, które mocno się poprawiło. Z racji wieku mam różne schorzenia, ale odkąd morsuję, w ogóle omijają mnie przeziębienia i grypa. Nie bolą mnie już stawy, a i koronawirus trzyma się z dala – mówi kobieta.

Pani Jadwiga bardzo miło wspomina swoje 80. urodziny. Spędziła je... w przerębli.

- W dzień, w którym mieliśmy morsować, obchodziłam piękny, urodzinowy, okrągły jubileusz. Pamiętam go bardzo dobrze. Miałam wtedy złamaną rękę, ale mimo tego pojechałam nad wodę. Inne morsy przygotowały mi wspaniałą niespodziankę. Dostałam piękny album ze zdjęciami z różnych morsowań. Były też kwiaty, moc gorących życzeń i gromkie „sto lat” – wspomina z zachwytem 82-letnia chełmianka.

Pani Jadwiga nieustannie zachęca do morsowania inne osoby. Podkreśla, że to wspaniały sposób na podreperowanie zdrowia i fajne spędzenie wolnego czasu.

- Niektórych znajomych już namówiłam, ale wciąż uparty pozostaje mój mąż Wiesław. To zmarzluch, boi się zimnej wody – śmieje się seniorka. - Pierwsze wejście do lodowatej wody może być stresujące, ale z każdym kolejnym człowiek czerpie radość, entuzjazm i niesamowite doznania – zapewnia nasza rozmówczyni.

Zdrowo i tanio

Wyposażenie morsa nie jest kosztowne. Tak naprawdę nie potrzebujemy zbyt wielu rzeczy. Wystarczą kąpielówki, a w przypadku kobiety strój kąpielowy, ręcznik, rękawiczki, czapka i suche ciuchy do przebrania się. Wiele osób do morsowania używa specjalnych butów neoprenowych bądź zwykłych adidasów, które ochronią stopy przed zimnem lub skaleczeniem się ostrym lodem. Po wyjściu z wody warto napić się ciepłej herbaty z termosu.

Warto pamiętać, że morsowanie to nie zawody, na których bije się rekordy. Czas przebywania w wodzie może być różny. Nawet minutowa kąpiel, wykonywana regularnie, to wystarczający bodziec do zahartowania organizmu. Aby dołączyć do grona morsów, nie potrzeba zbyt wiele. Korzystają oni prawie ze wszystkich możliwych zalewów znajdujących się w naszym regionie. Wystarczy poznać miejsce i godzinę spotkania. Tego typu informacje znajdziemy m.in. w Internecie.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklamabaner reklamowy
Reklamareklama Bon Ton
Reklama
Reklama
Reklama